27 LAT TEMU LENNOX LEWIS POBIŁ JACKSONA, BRONIĄC PASA WBC
Dziś mija 27. rocznica walki Lennoxa Lewisa (24-0, 20 KO) z Philem Jacksonem (30-1, 27 KO). Dla Anglika, złotego medalisty Igrzysk Olimpijskich z Seulu (1988), była to trzecia obrona tytułu mistrza świata wagi ciężkiej federacji World Boxing Council.
Brytyjczyk wciąż walczył o swoją pozycję i uznanie. W poprzednim występie pokonał co prawda przed czasem Franka Bruno, lecz do czasu decydujących ciosów po sześciu rundach nie wygrywał na kartach żadnego z sędziów. - Bruno przegrał przede mną ze Smithem, Witherspoonem oraz Tysonem i do czasu nokautu żaden z nich nie lśnił na tle Franka. On już tak ma, że inni wyglądają trochę gorzej. Zrobiłem więc to samo, co tamci. Nie wyglądałem może rewelacyjnie, ale przecież wygrałem przed czasem - tłumaczył mistrz WBC. Wcześniej jego menadżer Frank Maloney negocjował spotkanie z Evanderem Holyfieldem, ten jednak wybrał starcie z Michaelem Moorerem. I przegrał, tracąc przy tym pasy WBA/IBF. Wybór padł więc na piątego w światowym rankingu federacji WBC Jacksona.
Challenger kilka dni później kończył trzydzieści lat, ale już zdążył się doczekać aż dziewięciu potomków. Złośliwi twierdzili, że tylko w tym aspekcie przewyższa Lennoxa. Co prawda ocierał się o kadrę USA na igrzyska w Seulu, ale ciągnęła się za nim zła reputacja po porażce z "Brzytwą" Ruddockiem. I nie chodziło tylko o fakt przegranej, ale bardzie o sposób, w jaki skapitulował. Mógł walczyć dalej, jednak się poddał, a w Ameryce za takimi nie przepadają. W szkole średniej był bardzo dobry w futbolu amerykańskim, lecz kiedy w wieku dwudziestu lat trafił na salę bokserską, porzucił inne sportu właśnie dla boksu. Dekadę później wychodził do walki o tytuł mistrza świata wszechwag.
Bukmacherzy skazali Amerykanina z góry na porażkę. Lewis był ich faworytem w stosunku 16:1. Skąd więc taki dobór przeciwnika?
- Chcemy, by Lennox był trochę agresywniejszy w ringu. Jackson lubi się pobić, rzucić na rywala, dzięki czemu również Lennox będzie wyglądał lepiej i bardziej przekonująco - tłumaczył Maloney.
- Dwa lata temu nie byłem jeszcze gotowy na światową czołówkę, a do czołówki na pewno należał wtedy Ruddock. Nie trenowałem jak trzeba, a do tego tak naprawdę umiałem jeszcze bardzo mało w defensywie. Potrafiłem tylko atakować. Wiedziałem jednak, że dostanę jeszcze swoją szansę - uspokajał kibiców i ekspertów Jackson.
- Ta porażka dużo go nauczyła. Przez ostatni rok dojrzał i zrobił większe postępy niż w pierwszych sześciu latach zawodowej kariery. Wygrał pięć kolejnych walk i jest już na innym pułapie niż wtedy, gdy wychodził do Ruddocka - wtórował mu trener Pat Burns, na co dzień sierżant policji.
Pojedynek odbył się w Convention Center w Atlantic City. Galę transmitowała stacja HBO. Najtańsze bilety zaczynały się od 25 dolarów. Te najdroższe kosztowały 250 dolarów. Mistrz za ten występ dostał aż 4 miliony dolarów. Mało znany pretendent również nieźle zarobił na dziewiątkę dzieciaków. Dostał największą gażę w karierze - 500 tysięcy dolarów. Podczas ceremonii ważenia challenger zanotował najniższą wagę od dwóch lat - 218 funtów, czyli 98,85 kilograma. Mistrz wniósł na skalę 106,5 kilograma.
Dopiero co zabrzmiał pierwszy gong, a wszyscy już wiedzieliśmy, jak to się skończy. Lennox po kilku lewych strzelił prawym krzyżowym. Pierwszy prawy i rywal od razu znalazł się na deskach. Wydawało się, że może to być najkrótsza walka o tytuł wagi ciężkiej w historii, lecz Jackson wybrnął z opresji. Potem był jeszcze liczony w piątym starciu i ósmym. Po trzecim nokdaunie, po ładnej kombinacji prawy podbródkowy, lewy-prawy sierp, ringowy Arthur Mercante zastopował dalszą potyczkę. Po siedmiu rundach Lewis prowadził na kartach sędziów 70:64, 70:63 i 70:62.
Lewis wyprowadził 471 ciosów, z których 247 doszło do celu (52%). Liczby przeciwnika to odpowiednio 218/64 (29%). Champion załatwił tak naprawdę sprawę lewą ręką - 310/158 (51%).
- Szybko posłałem go na deski, ale gdy powstał, spojrzałem mu głęboko w oczy i widziałem, że nie jest bardzo zraniony. Mogłem zaatakować, wiedziałem jednak, że prędzej czy później go dopadnę. To była tylko kwestia czasu. Teraz muszę się spotkać z Oliverem McCallem, moim oficjalnym pretendentem, ale potem chętnie stanę naprzeciw Moorera o wszystkie pasy. Moim zdaniem Moorer nigdy nie będzie miał pełnego uznania kibiców, dopóki nie spotka się ze mną. Ludzie powoli zaczynają rozumieć, jakim jestem talentem i kto tak naprawdę jest dziś numerem jeden w wadze ciężkiej - mówił tuż po ogłoszeniu werdyktu niepokonany Anglik.
- Lewis jest dziś numerem jeden, ale powinien zmienić trenera - stwierdził po wszystkim ekspert HBO, były i... przyszły mistrz świata, George Foreman. - Moim zdaniem to najlepszy ciężki na świecie i najmocniej bijący. Ale dziś boksuje trochę inaczej niż na igrzyskach w Seulu i na początku zawodowej kariery. Jest w moim odczuciu numerem jeden, tylko powinien zmienić trenera - kontynuował Foreman. I miał rację, co pokazała przyszłość. Niespełna pół roku później McCall nieoczekiwanie znokautował Lewisa w drugiej rundzie. Miał wtedy w narożniku legendarnego Emanuela Stewarda. Po tej wpadce Lewis zatrudnił Stewarda i zdominował na dobre wagę ciężką, zyskując poklask i uznanie również za oceanem. Ale o tym przy innej okazji.
- On ma świetny zasięg i bardzo dobry lewy prosty. Trzymał mnie nim z daleka od siebie. Gdy ogląda się nagrania wideo podczas przygotowań, wszystko wydaje się bardzo proste, ale gdy już stoisz naprzeciw takiego olbrzyma, w dodatku tak dobrze wyszkolonego technicznie, sprawy się komplikują - mówił poskromiony challenger.
- Trudno jednoznacznie stwierdzić, kto jest dziś najlepszy na świecie, bo styl robi walkę i jeden zawodnik może nie pasować drugiemu. Na pewno to ktoś z grupy Lewis, Moorer, Bowe - stwierdził zdetronizowany dwa tygodnie wcześniej Evander Holyfield.
- Lewis prosił mnie o pomoc i naukę lewego prostego. Zgodziłem się, ale dopiero po naszym spotkaniu. Najpierw go pokonam, a potem nauczę jak poprawić jab - mówił inny obserwator tej gali, wielki mistrz sprzed dekady, wciąż zaliczany do czołówki Larry Holmes.
- Moorer obawia się mnie. Wybrał starszego pana (Foremana) i chce kontynuować serię zwycięstw, aż dostanie walkę z Mike'em Tysonem za wielkie pieniądze, unikając wcześniej ryzyka - Lewis zaczepiał innego mistrza kilka tygodni później. - Jeśli on się zaraz nie zamknie, dostanie tę walkę i pożałuje tego co mówił. Ten facet jest zazdrosny, ponieważ pokonałem Holyfielda, a jemu brakuje takiego zwycięstwa - ripostował Michael Moorer (35-0, 30 KO), pierwszy mistrz wszechwag boksujący z odwrotnej pozycji. - Ja po prostu chcę udowodnić, że to, co pokazuję teraz, to jeszcze nie wszystko co mam do zaoferowania. Chcę zostać bezdyskusyjnym mistrzem, więc chcę również Moorera. Nie wiem tylko, czy on chce tego tak samo jak ja - dodał Lewis. Ale sprawy się pokomplikowały. Lewis przegrał następną walkę z McCallem, zaś Moorer z Foremanem. Obaj zdołali co prawda odzyskać tytuł, lecz historia zupełnie inaczej zapamięta Lewisa, a inaczej Moorera...
Nie! Po tym zdarzeniu Jackson postanowił przefarbować się na biało i przyjąć imię Witalij Kliczko, żeby w nowej skórze spróbować jeszcze raz :P
Lennox był kompletny,miał wszystko czego chciałby obejrzeć kibic bokserski.