CZERNINA: WALKA Z CIENIEM
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Ebr publikujemy w ''Czerninie'' część tekstów z książki ''Polskie pisanie o boksie''. Dziś ostatni, bonusowy tekst - ''Walka z cieniem'' Sławomira Majewskiego. W przyszłym tygodniu ''Czernina'' wraca do dawnego trybu funkcjonowania.
WALKA Z CIENIEM. PAMIĘCI MISTRZA ZYGMUNTA KĘPSKIEGO
Mistrzowi
Zygmuntowi Kępskiemu
wtedy
w Jego pracowni przy Mariackiej ćwiartka wódki obok
talerzyka z wyschniętą kromką chleba naszego obok
kiełbasy zwyczajnej pęta gdyby artysta zapragnął obok
aktu tworzenia zagryźć codziennością pośród rozlicznych
embrionów niedokończonych aniołów
z poszumem chciały przysiąść nad epitafiami potwierdzając,
że oto o, najmilejsi spoczął w Panu, zostawiając
pogrążoną w rozpaczy, nieutulonych w żalu obok
codziennego życia z ćwiartką, kromką, kiełbasą
wysypywał z siwizny ziarna piołunu słów
- Tak to już jest. Kiedyś zrozumiesz, Mały. Polej!
Dzisiaj jest kiedyś, Mistrzu
Zawsze, kiedy tam zachodził, pracownię Zygmunta Kępskiego na Mariackiej wypełniało chiaroscuro. I zawsze, kiedy tam zaszedł, stała ćwiartka z wódką; obok talerzyka z podeschłym chlebem. I kawalątkiem kiełbasy, gdyby Artysta chciał zakąsić. Michaił Afanasjewicz Bułhakow napisał w „Mistrzu i Małgorzacie” o niejakim Korowiowie, asystencie Szatana „w ramionach wąski był i chudy niepomiernie, a fizys, proszę zauważyć, miał szyderczą.”
Artysta-rzeźbiarz Zygmunt Kępski podobnie wyglądał. Do opisu koniecznie dodaj proste, długie, siwo-popielate włosy, opadające kaskadą na wąską twarz z krzaczastymi brwiami. Teraz ubiór codzienny: koszula? Flanelowa albo podkoszulek na ramiączkach. Spodnie? Koloru nie zgadniesz; wypłowiał. Obuwie? Sandały. I granatowe skarpetki. Albo sandały na bose stopy.
- Patrz, Mały. Tak boksowałem z Chychłą!
Kilka lewych prostych, kilka haków, podbródkowe; walka z cieniem. Zadyszka. Mistrz ma dłonie jak karateka; pokaleczone, spuchnięte, obite. Bezpieczniej być poetą.
- Tak, Mały... Tak walczyłem z Zygą.
Umęczony walką z cieniem i życiem, oddycha głęboko, wspierając dłonie na biodrach i nieruchomy jak jego rzeźby, patrzy w smugę cieni. Mały polewa; więc piją, bo co zrobić z nalaną wódką? Wylać?
Ile Mały ma lat tamtego lata? Prawie siedemnaście. I pomyśleć tylko: prawie siedemnaście lat... I łeb pełen marzeń zapisanych w gównianych wierszach, nabazgranych w pomiętym zeszycie „w kratkę”. Kilka z nich właśnie przeczytał Mistrzowi i teraz czeka na Słowo. Ale Mistrz walczy z cieniami przeszłości, albo myśli o rozwodzie, który go ogołocił z doczesnych dóbr prawie do zera. Albo myśli o niecierpliwej klienteli, chcącej ozdobić grób kogoś bliskiego Aniołem Błogosławionej Śmierci. O tak, to bardzo możliwe; kilka zamówionych aniołów w fazie pół-embrionalnej błaga o dokończenia kreacji. Tak by chciały przysiąść z poszumem skrzydeł nad epitafiami, że „pogrążona w bólu” albo „nieutuleni w żalu”, a tu - skrzydła jeszcze w kamieniu!
Michał Anioł powiadał, że w każdej bryle marmuru ukryta jest rzeźba. No, a skoro tak, to aniołowie Kępskiego mogą trochę poczekać; dojrzeć. Dorosnąć do porodu.
- Tak to już jest. Kiedyś zrozumiesz, Mały.
Chiaroscuro wypełnia pracownię. Po Mariackiej sunie leniwa, głośna i wrząca magma turystów, patrzących to w prawo, to w lewo, a najczęściej do góry, na mury Bazyliki, gdzie tryptyk Memlinga i krucyfiks, którego tajemnicę wyjawia Oskar Jan Tauschinski w powieści Świętokradztwo. Słychać carillon z wieży Ratusza Głównomiejskiego na Długiej; teraz gołębie zamilkły i nagle się rozpadało; rzygacze z przedproża wytryskują spienioną deszczówkę na śliski, lśniący bruk.
Dwie dziewczyny w mini, zmoczone jak kury pytają, czy mogą.
- Możecie, mówi Mistrz; wejdźcie Sikorki, napijcie się z nami wódki.
Resztka ćwiartki do szklanek po musztardzie; Sikorki wypiły z apetytem a zwą się Kasia i Danusia; przyjechały z Torunia.
- Mały, ty weź i leć duchem na Ducha; po ducha.
Mistrz daje trzy dychy, Mały dorzuca trzy dychy, Sikorki pięć dych; starczy na literek Czystej z „czerwoną kartką”. W bryzgach, przez spienione kałuże, do sklepiku na winklu ulic Świętego Ducha i nomen omen - Mokrej. Dzięki ulewie Mały jest jedynym klientem; kupuje wódkę, dokładając na „Sporty” i na parę deko kiełbasy. Przecież, ile razy zaszedł, obok ćwiartki widział talerzyk z podeschłym chlebem a obok niego - kawalątko kiełbasy. Gdyby Mistrz chciał zakąsić.
Deszcz ustał; w pracowni pachnie ciepłym kurzem. Piją wódkę. Piją wódkę w milczeniu, a po chwili niektórym aniołom wyrastają skrzydła. Czy to jest chwila na wiersz i do nazwania, czy oto jest chwila bez imienia?
SŁAWOMIR MAJEWSKI
Książkę ''Polskie pisanie o boksie'' możecie kupić (online i stacjonarnie) w krakowskiej księgarni De Revolutionibus >>>.