HAYE: CHISORA WYGRAŁ Z USYKIEM, JEGO TEAM TEŻ TO WIDZIAŁ
Na 3 dni przed pojedynkiem Derecka Chisory (32-10, 23 KO) z Josephem Parkerem (28-2, 21 KO) menedżer 'Wojny' zdaje się bezgranicznie wierzyć w swego podopiecznego. Nawet do tego stopnia, iż przekonuje, że jego podopieczny wygrał swoje ostatnie starcie.
Mowa oczywiście o przegranej walce urodzonego w Zimbabwe Brytyjczyka z Aleksandrem Usykiem (18-0, 13 KO). "War" udanie rozpoczął, spychając rywala do narożnika i zasypując go gradem ciosów. Wyrwał tym sposobem prawdopodobnie 3 z 4 pierwszych odsłon. Potem do głosu doszedł już Ukrainiec, który do końca zdawał się być o krok przed Chisorą. Sędziowie byli jednomyślni - 117:112, 115:113, 115:113 na korzyść złotego medalisty olimpijskiego z Londynu. David Haye widział ten pojedynek nieco inaczej.
- Przez lata przeżyliśmy wiele, wiele chwil. Dla mnie najważniejszym momentem był ostatni gong przeciwko Usykowi, w jego ostatniej walce. On naprawdę naciskał, a ja siedziałem z ekipą Usyka, spojrzeli w moim kierunku i powiedzieli, "Dereck wygrał tę walkę".
- Oni to punktowali, ich zdaniem Dereck wygrał jedną, może dwiema rundami i był to wyrównany bój, ale zdecydowanie czujemy, że Dereck to wygrał. Ja też byłem zdania, że Chisora zwyciężył, ale sędziowie orzekli inaczej.
- Dereck Chisora, który ma już na koncie 10 porażek, był w stanie zepchnąć pretendenta numer jeden w wadze ciężkiej do absolutnej defensywy i nieznacznie przegrać. To pokazało, że ok, wszyscy myśleli, że dostanie po głowie, zostanie unicestwiony, a to nie miało miejsca. Powód był prosty - podczas sesji treningowych dał z siebie absolutnie wszystko i maksymalnie zwiększył swoje szanse. Mimo iż treningi to najmniej przyjemna część całego procesu, był to również dowód na to, że Derek może to zrobić. Był bardzo blisko. Miejmy nadzieję, że to, co nie udało nam się ostatnim razem, będziemy w stanie osiągnąć teraz, idąc jeszcze dalej - stwierdził "Hayemaker", były mistrz świata dwóch kategorii wagowych.
Serio tak powiedzieli od Usyka? To brzmi jak jakaś bzdura