ZWOLNIŁ GO WILDER, ZATRUDNIŁ CHARLO - BRELAND ZNÓW TRENUJE
Zwalniają, więc będą zatrudniać - to znane piłkarskie przysłowie. Ale w boksie jest podobnie. Kilka miesięcy temu Mark Breland został usunięty z drużyny Deontaya Wildera, lecz już znalazł nowego zawodnika.
Mistrz olimpijski z Los Angeles i dwukrotny mistrz świata wagi półśredniej był zdaniem wielu jedynym poważnym członkiem sztabu trenerskiego "Brązowego Bombardiera". Kiedy jednak rzucił ręcznik w rewanżu z Tysonem Furym, Wilder zwolnił go, oskarżając również o sabotaż i zatrucie wody.
Breland znalazł nową pracę. Od teraz będzie członkiem sztabu Jermalla Charlo (31-0, 22 KO), mistrza świata wagi średniej federacji WBC. Najbliższy sprawdzian już 19 czerwca w starciu z Juanem Maciasem Montielem (22-4-2, 22 KO). Meksykanin pod koniec zeszłego roku zabłysnął szybkim nokautem na Jamesie Kirklandzie.
Breland będzie asystentem głównego szkoleniowca, którym pozostaje Ronnie Shields.
Moim zdaniem tak. Breland wycisnął z Wildera wszystko, co się dało. A materiał miał bardzo oporny, w dodatku otoczony czymś w rodzaju sekty, w której Deontay był czymś na kształt pogańskiego... bałwana:P
Breland prawdopodobnie zorientował się, że technika z Wildera i tak nie zrobi, więc skupił się na szlifowaniu tego, co w zawodniku najlepsze. Do czasu Fury'ego to się sprawdzało. Charlo to zupełnie inny typ człowieka i boksera. Do tego w zespole jest jeszcze Ronnie Shields, który pełni funkcję trenera a nie arcykapłana, jak Jay Deas.