ZAPOMNIANE BITWY: ROY JONES JR vs ANTONIO TARVER II
Dziś w cyklu ''Zapomniane bitwy'' Wojciecha Czuby najlepszy nokaut 2004 roku, czyli mająca ogromny ciężar gatunkowy walka Roy Jones Jr vs Antonio Tarver II.
ZAPOMNIANE BITWY: ROY JONES JR vs ANTONIO TARVER II
Gdy 8 listopada 2003 roku na ringu w kasynie Mandalay Bay w Las Vegas Michael Buffer odczytał werdykt sędziów, Antonio Tarver załamany oparł głowę o narożnik. Wówczas po dwunastu ekscytujących rundach niejednogłośnie na punkty lepszym okazał się Roy Jones Jr. I to na jego biodrach zawisły pasy WBC, WBA i IBO dywizji półciężkiej. „Magic Man”, mimo iż nie czuł się tego dnia gorszy od swojego pogromcy, jak na prawdziwego sportowca przystało głośno podziękował i pogratulował mistrzowi za walkę. Natomiast w sercu poprzysiągł mu zemstę. I sześć miesięcy później brutalnie i z zimną krwią tej przysięgi dotrzymał.
ZAPOMNIANE BITWY: MARVIN HAGLER vs ALAN MINTER >>>
Przed pierwszym pojedynkiem z Tarverem fenomenalny Roy Jones Jr dokonał niebywałego wyczynu. Jako dopiero drugi w historii, będąc mistrzem wagi średniej 1 marca 2003 roku „wyskoczył” do wagi ciężkiej, gdzie w Thomas & Mack Center w Las Vegas na oczach ponad 15 tysięcy widzów bez problemów zdetronizował Johna Ruiza (38-5-1, 27 KO). Roy odbierając ważącemu 102,5 kg „Milczkowi” pas WBA, dołączył do legendarnego Boba Fitzsimmonsa (60-8-5, 51 KO), który 106 lat wcześniej w Carson City w 14 rundzie znokautował ówczesnego króla wszechwag Jamesa J. Corbetta (11-4-3, 5 KO).
Po tym wspaniałym, historycznym osiągnięciu Jones postanowił 8 listopada 2003 roku zmierzyć się z Tarverem, lecz by zmieścić się w limicie kategorii półciężkiej musiał zbijać kilkanaście kilogramów. Mimo iż po dwunastorundowym boju wygrał (punktacja: 117-111, 114-114, 116-112), to jednak pochodzący z Orlando Tarver wypadł na jego tle bardzo dobrze i sprawił mu mnóstwo kłopotów. Oczywiście po ogłoszeniu werdyktu Junior swoją gorszą dyspozycję tłumaczył zmęczeniem po robieniu wagi i odwodnieniem. Antonio uważał, że to on jest „mistrzem ludu” i zapuchnięta twarz Roya mówi sama za siebie. Eksperci i kibice również byli podzieleni, dlatego kwestią czasu była ich ponowna konfrontacja.
Druga walka tych dwóch medalistów olimpijskich (Jones zdobył srebro w wadze średniej w 1988 roku w Seulu, Tarver brąz w wadze półciężkiej w 1996 roku w Atlancie), odbyła się 15 maja 2004 roku dokładnie w tym samym miejscu co za pierwszym razem, czyli w kasynie Mandalay Bay w Las Vegas. W stawce znalazło się aż sześć pasów mistrzowskich dywizji półciężkiej (WBC, WBA, The Ring, IBA, IBO, WBF), a na widowni zasiadło ponad 10 tysięcy kibiców. Faworytem w stosunku 4-1 był Roy Jones Jr (49-1, 38 KO), który za to starcie miał zagwarantowany czek na 6 milionów dolarów. Noszący przydomek „Magic Man” Antonio Tarver (21-2, 17 KO) musiał zadowolić się „tylko” 2 milionami zielonych.
Pojedynek w ringu prowadził sędzia Jay Nady i kiedy po udzieleniu dwóm głównym bohaterom swoich instrukcji zapytał, czy mają jakieś pytania, ku zaskoczeniu wszystkich Tarver wypalił do mikrofonu:
- Ja mam pytanie. Jakie masz wymówki na dzisiaj Roy?
Nie wiadomo, czy to kąśliwe zdanie pretendenta rozzłościło popularnego czempiona z Pensacoli, niemniej jednak pierwsze trzy minuty tego hitowego starcia bezdyskusyjnie zapisał na swoje konto. Mierzący 188 cm wzrostu „Czarodziej” w ogóle nie mógł dobrać mu się do skóry, natomiast niższy o osiem centymetrów Junior prezentował wszystkie swoje najlepsze cechy, czyli doskonałą pracę nóg, błyskawiczne i zadawane w różnych płaszczyznach ciosy z obu rąk, świetny refleks i timing. Czyżby rzeczywiście pół roku wcześniej fenomenalny Roy miał tylko słabszy dzień? Zapewne po pierwszej rundzie wielu tak właśnie pomyślało. Ale nie pretendent. Widać było, że 35-letni mańkut z Orlando nic sobie nie robi z „obskakującego” go Roya, zachowuje spokój i jak wprawny myśliwy cierpliwie czeka na okazję.
Ta nadarzyła się bardzo szybko. Gdy w drugiej rundzie na zegarze wybiła 1 minuta i 31 sekunda, nagle Tarver skosił pewnego siebie Jonesa morderczym lewym sierpowym! Faworyt ekspertów i bukmacherów runął na deski jak rażony piorunem. Po chwili chwiejnie stanął na nogach, ale dalej wyraźnie chwiał się i „tańczył”, więc arbiter bez zastanowienia przerwał dalszą rywalizację. Tymczasem Antonio w szale radości biegając po ringu znowu znokautował… ale tym razem operatora stacji HBO, trafiając przez przypadek ręką w jego kamerę.
Triumf „Czarodzieja” był spektakularny. Antonio dobitnie pokazał, że w boksie nie ma ludzi nietykalnych, sekunda nieuwagi, zawahania lub zwykły pech i trzeba przełykać gorycz porażki. Kończące uderzenie Tarvera magazyn The Ring wybrał jako „Nokaut roku 2004”. Czy to ono przyczyniło się do zmierzchu wielkiego Roya Jonesa Juniora? Ciężko jednoznacznie stwierdzić. Chociaż już cztery miesiące później ta wciąż aktywna ikona boksu zawodowego poniosła kolejną traumatyczną klęskę, gdy niedoceniany Glen Johnson (41-9-2, 28 KO) zafundował jej ciężkie KO w dziewiątej rundzie. W październiku 2005 roku Tarver i Jones po raz trzeci i zarazem ostatni znaleźli się razem w klatce. Ta ostatnia bitwa tych dwóch godnych siebie rywali trwała pełne dwanaście rund, a po ostatnim gongu jednogłośnie na punkty zwyciężył „Czarodziej” z Orlando.
Zarówno jeden, jak i drugi stoczyli później jeszcze wiele pojedynków, dopisując do swoich rekordów kolejne cenne zwycięstwa, ale i bolesne porażki. Antonio ostatecznie zawiesił rękawice na kołku w 2015 roku, a Roy? No cóż, w listopadzie zeszłego roku ten mający 51 lat na karku zawodnik stoczył ośmiorundową walkę pokazową ze starszym o trzy lata Mike’em Tysonem. Wygląda więc na to, że były czempion czterech kategorii wagowych nie powiedział jeszcze ostatniego słowa…
WOJCIECH CZUBA