KOWNACKI: WALKA Z WHYTE'EM BYŁABY JAK BOJE GATTIEGO Z WARDEM
Minęło już 13 miesięcy od niespodziewanej porażki Adama Kownackiego (20-1, 15 KO) z Robertem Heleniusem (30-3, 19 KO), która przystopowała karierę twardego Polaka. Według pogłosek sprzed miesiąca rewanż planowany był na czerwiec, termin nie jest jednak nadal potwierdzony. W rozmowie udzielonej Lewisowi Watsonowi pochodzący z Łomży pięściarz opowiada o pierwszej walce z Finem, poprawkach w boksie, trzymaniu wagi i potencjalnym pojedynku z Dillianem Whyte'em (28-2, 19 KO).
- Boks jest ciężki. W rzeczywistości jesteś tak dobry, jak twoja ostatnia walka, a moja była przegrana przez nokaut. Ale jestem już gotowy wrócić i udowodnić, że należę do najlepszych w dywizji. Jeśli pokonam Heleniusa w rewanżu, wierzę, że wrócę tam, gdzie chcę być.
- Przez ostatni rok starałem się utrzymywać niską wagę. W chwili obecnej ważę mniej więcej tyle, ile miałem przed walką z Heleniusem, więc jak tylko otrzymamy potwierdzoną datę pojedynku, będę mógł podnieść obciążenia treningowe i zejść do jeszcze wygodniejszej wagi.
- Patrząc wstecz, w pierwszym pojedynku powinienem być bardziej cierpliwy. Powinienem się cofnąć i spróbować dojść do siebie, zamiast wchodzić w ogień. Ale to właśnie robię, jestem wojownikiem. Taki już jestem i chciałem wrócić do walki, prąc do przodu. To nie był najmądrzejszy pomysł, zwłaszcza przeciwko komuś o takich rozmiarach i sile, jakie ma Helenius. Uderzył mnie mocnym, dobrym ciosem i nie mogłem na to nic poradzić. Wyciągnąłem z tego wnioski. Nie zawsze muszę się spieszyć. Powinienem był boksować zza podwójnego lewego prostego, kiedy byłem zamroczony.
- Porażka bolała. Byłem w kolejce do walki o pas mistrzowski, znajdowałem się w pierwszej piątce większości federacji, a potem wszystko to, co osiągnąłem, nie miało już znaczenia. To było do bani. Ale nadejście pandemii i przebywanie w pobliżu nowonarodzonego syna z pewnością pozwoliło mi się od tego oderwać.
- Teraz miałem czas na zrewidowanie i poprawę. Rzeczy takie jak boks zza podwójnego lewego prostego, poruszanie głową i tułowiem, niewchodzenie w ringu prosto w kłopoty i temu podobne. W pierwszej walce moje myśli były nieco gdzie indziej, obóz przygotowawczy nie był najlepszy z racji nadejścia na świat mojego syna, robiłem to, co miałem robić, ale myślami byłem gdzie indziej.
W przypadku, gdy rewanż z Heleniusem nie dojdzie do skutku, Kownacki wie, że będzie musiał porwać się na naprawdę duże wyzwanie w celu odzyskania swojego miejsca na rynku. Dillian Whyte był jednym z tych, który był wymieniany jako potencjalny rywal "Babyface'a".
- Dillian Whyte to dobry gość. Ta walka byłaby bójką. Trenowałem z Whytem podczas jednego z obozów Władymira Kliczki, więc dobrze go znam. Obaj jesteśmy ambitnymi facetami, więc wszystko sprowadziłoby się do tego, kto na to bardziej zasługuje. Dillian rzuca mocne bomby i chce walczyć. Próbuje cię wykończyć każdym ciosem. Czasami ma trudności ze zmobilizowaniem się do niektórych walk, męczy się podczas obozów, takich jak ten do walki z Mariuszem Wachem, ale jestem przekonany, że teraz to poprawił. Ta walka mogłaby przejść do historii tak jak boje Gattiego z Wardem. Obaj chcemy pojedynków mistrzowskich, więc jeśli będziemy musieli ze sobą walczyć, niech tak będzie.
Adam ma talent- dryg do boksu. Naturalnie ma ten ciąg i moc której wielu pięściarzy nawet od dziecka ciężko pracując nie osiągnie ale jest też mocno ograniczonym zawodnikiem.
Whyte potrafi nie tylko się bić ale i wyczekać odpowiedni moment by wstrzelić się z mocną kontrą. Potrafi też kontrolować ring długimi prostymi ciosami i niezłą momentami pracą nóg. To nie jest ten sam zawodnik co w pierwszej walce z Chisorą i rewanż dobitnie to potwierdził.
Wg mnie ta walka skończyłaby się dla Adama tragicznie. Nadziałby się na jakąś piekielną kontrę- zapewne pchając się na siłę do przodu zostawiając z tyłu nogi. A Dillian potrafi kopać naprawdę mocno.
Podejrzewam że mogłoby to trochę momentami przypominać walkę Arreoli ze Stivernem. Whyte by oprócz ostrego lewego czaił się na wejście w tempo a skoro potrafił nacierającego Powietkina położyć podbródkiem z lewej ręki to i Adama który jest otwarty jak stadion przycelował.
"Usyk przez kilka pierwszych minut z Chisorą wyglądał bardzo źle i gdyby temu drugiemu starczyło paliwa"
Bokserzy klasy i pokroju Usyka nie rzucaja sie na rywali od pierwszej minuty. To abecadlo boksu. Usyk przeanalizowal Chisore, a potem zaczal robic swoje. I patrzac na spora dysproporcje sily to Usyk wrecz boksersko wykpil Chisore.
wspaniałomyślnie przemilczę :)