KAMIL MROCZKOWSKI BEZ SZAŁU, ALE ZWYCIĘSKI NA GALI W GNIEWIE
Wygrał, ale nie zachwycił. Kamil Mroczkowski (2-0, 1 KO) podczas dzisiejszej gali w Gniewie dopisał do swojego zawodowego rekordu kolejne zwycięstwo, pokonując jednogłośnie na punkty Artsioma Czarniakiewicza (3-30, 3 KO). Do poprawy jest jeszcze naprawdę wiele.
Białorusin to niewątpliwie twardy facet, ale jeśli były medalista mistrzostw Europy juniorów w wadze super ciężkiej chce się w przyszłości wyróżniać na ringach zawodowych, musi pokazywać zdecydowanie lepszy boks, również pod względem fizycznym i kondycyjnym. Dziś w pewnym momencie Czarniakiewicz był tak zmęczony, że zakończenie tej walki przed czasem to powinien być fundament dla Kamila. Tak się jednak nie stało i walka potrwała do ostatniego gongu. Ringowy odjął jeszcze punkt Białorusinowi, a wszyscy trzej sędziowie ostatecznie punktowali jednomyślnie 40-35 na rzecz Kamila Mroczkowskiego.
Pamiatkowy puchar po tym pojedynku wręczył Mroczkowskiemu były pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Mariusz Wach, który wspierał swojego młodszego kolegę spod ringu.
- Moja walka była bardzo średnia. Nie podobała mi się moja postawa, cienko dzisiaj było. Miałem też prawą rękę wybitą, dlatego przez większość walki starałem się walczyć lewym prostym. W pierwszej albo drugiej rundzie już miałem go podłączonego i chciałem go dobić, ale wystrzelałem i później wyglądało to jak wyglądało. Ale najważniejsze, że jest zwycięstwo.