DUBOIS O PRZEGRANYM POJEDYNKU Z JOYCEM
Daniel Dubois (15-1, 14 KO) wróci do ringu w maju. Takie rewelacje potwierdził ostatnio jego promotor Frank Warren. Od porażki z Joe Joycem (12-0, 11 KO) minęły już trzy miesiące, a rany młodego Brytyjczyka się zagoiły. Dostał zielone światło od lekarzy na powrót do treningów, a na początku kwietnia będzie mógł również sparować. Prezentujemy fragmenty wypowiedzi ''Dynamitu'' udzielonego magazynowi The Ring.
- Dzięki Bogu, nic mnie już nie boli i nie mam żadnych problemów ze wzrokiem. Lekarze powiedzieli, że miałem kilka pęknięć oczodołu i krwawienie w siatkówce ocznej. To było naprawdę trudne, ale jak już powiedziałem, muszę się odbić i zapomnieć o tym.
- Kiedy patrzę w lustro, wygląda to dla mnie dobrze i nie widać, że miało to miejsce kilka miesięcy wcześniej. Zdaniem lekarzy mogę zacząć sparingi za cztery tygodnie (na początku kwietnia). Według nich wszystko jest już w porządku. Muszę tylko dać sobie trochę czasu na przygotowanie się na dalsze zbieranie ciosów na twarz. Muszę zobaczyć, jak będę reagował na ciosy i jak będzie reagowało oko. Mentalnie znów jestem mocny. W życiu i karierze przezwyciężyłem już wiele przeszkód, jest to po prostu kolejna komplikacja, którą muszę pokonać.
Wracając do pojedynku z Joycem
- Robiłem to, co zawsze. Biłem lewym prostym i szukałem sposobu na zwycięstwo. Właśnie ta myśl przyświecała mi przez cały pojedynek. „Znajdź sposób, aby wygrać”. Opadałem z sił, ale starałem się być dalej w grze. Wiele rzeczy nie poszło jednak zbyt dobrze. Walczyłem sercem. Mogłem pewnie uniknąć większej ilości ciosów i być trudniejszy do trafienia.
- Będąc szczerym, nie czuję, abym tamtego wieczora był w najlepszej formie. Nie czułem, aby to było moje 100 procent i mogło być to związane z kilkoma sprawami takimi jak spędzenia całego tygodnia przed walką w hotelu, podczas przygotowań również mogłem zrobić kilka rzeczy lepiej. Potrzebowałem trochę czasu, aby poprawić aspekty, które zawiodły mnie tamtego dnia.
O feralnej dziesiątej rundzie
- Podczas rundy uklęknąłem, widzieliście to, gdy trafił mnie lewym prostym. Poczułem, że coś strzeliło mi w oku, wstrząsnęło mną. Pomyślałem, „co to było?”. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś podobnego, a bywałem już trafiany i zraniony, ale to było zupełnie co innego. Zdecydowałem się więc przyklęknąć, chciałem się przeorganizować, wstać i walczyć dalej, do samego końca.
- Wiedziałem, że nokaut oddalał się, nie będzie miał miejsca i będę musiał to zwycięstwo wymęczyć. To właśnie myśl, która mi wówczas przyświecała. To jednak nie wystąpiło, a reszta to historia. Podjąłem decyzję, przyklęknąłem i wrócę do walki innego dnia.
Trzy miesiące po walce
- Joe miał świetny plan na walkę i strategię. Boksował zdyscyplinowany. Wykorzystał moje błędy. Pełne uznanie dla niego.
- Chciałbym kiedyś ponownie wejść z nim do ringu, wyprostować sprawy i wyjaśnić wszystko to, co się stało. Chce wyjaśnić sprawę. Zobaczymy, co będzie dalej.
- Możecie mi wierzyć, lub nie, ale już niedługo po walce pomyślałem „chcę znów walczyć”. Przed walką z Joycem, zawsze pytałem się „kto następny?”. To tryb, w jakim działałem. Musiałem zejść na ziemię i przestać spoczywać na laurach. Wrócę, tamten pojedynek to dla mnie pobudka. Najważniejsze, aby nie słuchać zbyt często pięściarzy i innych osób, które z chęcią próbują spychać cię w dół, mówiąc o tobie różne rzeczy. To druga strona boksu zawodowego. Kiedy wrócę, chciałbym zobaczyć tych samych ludzi, wejść z nimi do ringu i skończyć ich gadkę.
Właśnie chodzi o to, żebyś przygotował się jak NIE zbierać wszystkiego na twarz
Data: 25-02-2021 16:48:23
Właśnie chodzi o to, żebyś przygotował się jak NIE zbierać wszystkiego na twarz
hehe, każdy ma swoje sposoby :)
Piekielnie trudne zadanie przed młodym i mimo że ciągle ma cięty język i już wszystkich by ustawiał w kolejce po łomot za "podsumowanie" które mu nie pasowało to będzie musiał teraz wykonać kawał pracy zanim wróci w podobne miejsce.
O ile wróci bo mental mentalem ale pozostaje jeszcze fizyczność- taka kontuzja to na pewno nie jest łatwa sprawa dla kogoś kto ma zaraz znów obijać się na sali i w oficjalnych walkach.
Ja tam absolutnie nie czepiam się go za te poddanie ale teraz będzie musiał stopniowo udowodnić wszystkim że nie należy go skreślać. Tylko najmocniejsi sobie z tym radzą.
No niekoniecznie, weźmy np V. Kliczko. No ale on miał wyjątkowo twardy łeb.