BEST I FACED: ISHE SMITH
Zapraszamy na kolejną część cyklu ''Best I Faced'' autorstwa magazynu The Ring. Tym razem czas na spowiedź Ishe Smitha (29-11, 12 KO), byłego mistrza IBF w kategorii junior średniej, cenionego w bokserskich kręgach sparingpartnera.
''Sugar Shay'' spędził na ringach zawodowych prawie dwadzieścia lat, ma na rozkładzie wielu naprawdę solidnych pięściarzy takich jak Randall Bailey, Cornelius Bundrage, czy Alfonso Gomez. To właśnie Smith zadał pierwszą porażkę Pawłowi Wolakowi, gdy obaj zmierzyli się w sierpniu 2008 roku. Amerykanin wygrał jednogłośnie na punkty.
Najszybsze ręce: Shane Mosley
- Zdecydowanie Shane Mosley. Nigdy nie walczyliśmy ze sobą, ale dużo sparowaliśmy. Pomogłem mu w przygotowaniach do jego rewanżowej walki z Oscarem De La Hoyą. Byłem jego głównym sparingpartnerem w Big Bear podczas tamtego obozu. Kiedy sparowałeś z Shanem, musiałeś utrzymywać koncentrację każdego dnia, bo gdy tylko ją traciłeś, potrafił srogo cię ukarać. Walczyłem z wieloma gośćmi o szybkich rękach, ale nie aż tak szybkimi. Każdy wie, że Shane Mosley miał nieziemsko szybkie ręce.
Najszybszy na nogach: Floyd Mayweather Junior
- Erislandy Lara miał najlepsze nogi pod względem ogólnego poruszania się po ringu, ponieważ trafienie go było niezwykle ciężkie. Nie powiedziałbym jednak, że był najszybszy na nogach, po prostu świetnie się poruszał.
Jeśli chodzi o najszybsze poruszanie się, wymieniłbym sparingi z Floydem Mayweatherem. Był najszybszy na nogach z wszystkich tych, z którymi miałem do czynienia. Sparowałem z nim odkąd miałem 10 czy 11 lat. Później pomagałem mu w przygotowaniach do walk z Shanem Mosleyem, Miguelem Cotto i innymi. Floyd jest niesamowitym technikiem. Jest dwa kroki przed tobą, dlatego właśnie częstotliwość zadawania ciosów przez jego rywali spadała, kiedy musieli się z nim mierzyć.
Najinteligentniejszy: Erislandy Lara
- Zdecydowanie Lara, bez cienia wątpliwości. Wielu jego rywali powie coś na zasadzie „jedyne co robił, to ucieczka przez całą walkę”, ale kiedy z nim walczyłem, był lepszy we wdrażaniu swojego planu w życie. Boksował, trafiał i nie był trafiany. Wyszedłem do niego w pierwszej rundzie i próbowałem wdrożyć nasz plan polegający na ciągłej presji, próbując zmusić go do walki. Świetnie zaadaptował się do tego, co robiłem. Nie miałem żadnego planu B. To był pierwszy raz w mojej karierze, kiedy naprawdę czułem się pokonany. Nie mogłem go rozgryźć.
Najsilniejszy: Cornelius Bundrage
- Zdecydowanie Cornelius Bundrage. Był silniejszy fizycznie ode mnie. Czułem to podczas klinczów. Nigdy nie myślałem, że jest ode mnie lepszym bokserem, ale był większy i miał tę moc do przestawiania mnie w ringu. Był bardziej fizyczny ode mnie.
Najlepszy jab: Vernon Forrest
- Jeśli chodzi o walkę, wymieniłbym Randalla Baileya, ale jeśli chodzi o najlepszy jab, z którym musiałem sobie radzić, to był to Vernon Forrest. Sparowałem z nim, gdy ten przygotowywał się do rewanżu z Sergio Morą. Jest jedna rzecz, której nigdy nie zapomnę. Gdy sparowaliśmy, założył osiemnastouncjowe rękawice, a jego prosty był naprawdę mocny i twardy. Trudno było się do niego dobrać i zrobić cokolwiek.
- Odbyliśmy kilka ciekawych rozmów podczas tamtego obozu w Atlancie. Pamiętam, jak powiedział mi, że jab był jednym z narzędzi, który pozwolił mu kontrolować i pokonać Shane’a Mosleya. Zawsze sztywno boksował zza lewego prostego.
Najlepszy w obronie: Erislandy Lara
- Muszę wymienić Larę, bo nie byłem w stanie trafić go przez 12 rund. Był bardzo ciężki do trafienia, bardzo trudno było go oszukać. Wiem, że kilku gości dobrze sobie z nim radziło, ale jak dla mnie to polegało to bardziej na tym, że w niektórych walkach stał i czekał na ulokowanie dobrego ciosu. W walce ze mną jego plan polegał na boksowaniu i to sprawiło, że trafienie go było dla mnie ciężkie.
- Jedną rzeczą, o której ludzie zapominają, jest fakt, że Lara ma bardzo długie ręce. Jego zasięg to praktycznie waga półciężka. Pamiętam, gdy podczas naszego pojedynku myślałem sobie, „cholera, ten gość ma naprawdę długie łapy”. Wejście w półdystans, aby sprawić mu problemy, było naprawdę ciężkie. Traktował ten atut jako część swojej defensywy.
Najtwardsze szczęki: Julian Williams i Cornelius Bundrage
- Myślę, że Julian Williams miał porządną szczękę, Cornelius Bundrage także. Trafiłem tych gości naprawdę mocnymi ciosami. Trafiłem Bundrage’a naprawdę porządnymi strzałami i byłem zaskoczony, że był w stanie je przyjąć. Trafiłem Williamsa wszystkim, czym mogłem, a on i tak był w stanie to wytrzymać. Byłem naprawdę zaskoczony, gdy w pierwszej obronie tytułu został zastopowany przez Jeisona Rosario.
Najmocniej bijący: Randall Bailey
- Trudno jest stwierdzić, kto bił najmocniej. Zawsze byłem bardzo odporny na ciosy, ale im dłużej trwała moja kariera, tym częściej bywałem trafiany i nieco zamroczony. Myślicie pewnie, że wymienię Vanesa Martirosyana, bo to on jako pierwszy położył mnie na deski. Jego ciosy były najbardziej precyzyjne.
- Jeśli jednak miałbym kogoś wybrać, zdecydowałbym się na Baileya. Współczynnik jego nokautów mówi sam za siebie (39 „czasówek” z 46 zwycięstw – przyp.red.). Mimo iż nie złapał mnie żadnym ciosem na górę, w końcowych rundach porządnie trafił mnie na dół. Poczułem to i byłem naprawdę pod wrażeniem.
Najlepiej boksujący: Erislandy Lara/Vanes Martirosyan
- Lara byłby łatwym wyborem, ale Martirosyan był naprawdę porządnym technikiem. Był lepszy, niż myślałem. Był w stanie ustawić i złapać mnie ciosami, których nie widziałem.
- Gdy myślę o porządnie wyszkolonym bokserze, mam na myśli tych, którzy poprawnie zadają ciosy. Te Martirosyana były ostre i wyraźne. Jeśli chodzi o ogólne obycie w ringu, „trafianie i nie bycie trafianym”, mam w głowie Larę. Ale jeśli mowa o tym, który zadawał ciosy w najlepszy sposób, wymienię Vanesa.
Najlepszy ogółem: Erickson Lubin
- To był mój ostatni pojedynek, ale najlepszym pięściarzem, z którym miałem okazję się sprawdzić, był Erickson Lubin, mając jeszcze w głowie jego potencjał na przyszłość. I nie dlatego, że był on pierwszym i jedynym, który pokonał mnie przed czasem. Pamiętam, że po walce miałem wrażenie, że on sprawiłby problemy nawet młodemu Ishe Smithowi.
- Był naprawdę dobrze wyszkolonym zawodnikiem, szybkim i silnym. Ma wszystkie narzędzia, by zostać mistrzem. Pamiętam, że po walce powiedziałem mu, że gdy mierzył się z Jermellem Charlo (który znokautował Lubina w pierwszej rundzie – przyp.red.), w moim przekonaniu nie wierzył wówczas w siebie. Nie był wówczas przekonany co do swoich możliwości i było to widoczne.
- Teraz jednak, gdy związał się z Kevinem Cunninghamem, ma nieograniczone możliwości. Ma najlepszy potencjał, jego szczyt możliwości jest naprawdę wysoko. Jak tylko będzie skoncentrowany, może zajść naprawdę daleko.