WARRINGTON: JEŚLI NIE WYGRAM REWANŻU Z LARĄ, TO ODEJDĘ

Josh Warrington (30-1, 7 KO) wykorzysta klauzulę o rewanżu. I stawia sprawę na ostrzu noża - albo pokona Mauricio Larę (22-2, 15 KO), albo zawiesi rękawice na kołku.

Uważany jeszcze dwa tygodnie temu za najlepszego "piórkowego" na świecie Brytyjczyk poległ w dziewiątej rundzie. Od czwartej coś było nie tak. Być może wpływ na to miała długa, czternastomiesięczna przerwa. Ale wojownik z Leeds nie zamierza ostrożnie odbudowywać swojej pozycji, tylko chce postawić wszystko na jedną kartę.

- Na sto walk z Larą pokonałbym go dziewięćdziesiąt dziewięć razy. Druga porażka będzie chyba oznaczała zakończenie kariery. Jeśli okaże się, że nie mogę rywalizować z tym facetem, to kontynuowanie tego nie miałoby raczej sensu. Może mógłbym jeszcze pójść wagę wyżej po dużą wypłatę, tylko po co mi to? Muszę się przekonać, że pokonam tego faceta. Muszę to zrobić dla siebie. Czy pokonam go na punkty po dominacji, czy przed czasem, ale muszę go pokonać. A jeśli nie dam rady, to odejdę - mówi Warrington, choć przyznaje, że troszkę Meksykanina zlekceważył.

- Stałem na ringu i nie czułem tej adrenaliny co zawsze. Byłem zbyt zrelaksowany, tak jak zaraz bym miał rozpocząć sparing z jakimś nowicjuszem. Mrugałem do Lary i tak dalej, a nigdy wcześniej nie miałem takiego nastawienia. Chyba przed walką uwierzyłem, że już ją wygrałem - nie ukrywa dawny champion.

Konkretów na ten moment brak, choć spekuluje się, że do rewanżu dojdzie na przełomie sierpnia i września.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.