ANDRADE: DZIEDZICTWO CANELO NIE JEST PRAWDZIWE
Po grudniowym zwycięstwie Saula Alvareza (54-1-2, 36 KO) nad Callumem Smithem (27-1, 19 KO) ustały głosy sceptyków, którzy plasowali Canelo poza fotelem lidera rankingu bez podziału na kategorie wagowe. Meksykanin po naprawdę dobrym występie zdominował Brytyjczyka, uważanego za numer jeden wśród super średnich, zdobywając mistrzostwo w czwartej dywizji.
Te popisy nie zachwyciły jednak mistrza WBO w wadze średniej Demetriusa Andrade (29-0, 18 KO), który zdaje się ciągle mieć ochotę na skrzyżowanie rękawic z pochodzącym z Guadalajary pięściarzem. Zdaniem 32-latka zarówno ostatnia opozycja Alvareza, jak i jego przyszły rywal pozostawiają wiele do życzenia.
- Canelo chce być zunifikowanym mistrzem, mierząc się ze słabszymi przeciwnikami. To nie jest prawdziwe dziedzictwo, to nie jest prawdziwe mistrzostwo, to nie jest mistrz z sercem – powiedział portalowi Fighthype.com Andrade. – Bracie, nie jesteś numerem 1 p4p, jeśli nie pokonałeś kogoś naprawdę znanego – dodał Amerykanin.
''Boo Boo'', który jeszcze do niedawna szukał pojedynków z najlepszymi średnimi na świecie – Giennadijem Gołowkinem (41-1-1, 36 KO) i Jermallem Charlo (31-0, 22 KO) – powinien w najbliższych miesiącach stanąć do obowiązkowej obrony swojego tytułu przeciwko Liamowi Williamsowi (23-2-1, 18 KO).
Andrade niech uważa na Williamsa, bo to jest bardzo dobry zawodnik..
Mogą sobie kręcić dalej te ustawione wyniki, ale nikt nigdy nie będzie ich wymieniał w tym samym szeregu co Sugar Ray Robinsona, Ray Leonarda, Haglera, itd.
Rocky Marciano czy Lewis przeszli do historii dzięki swoim PRAWDZIWYM zwycięstwom, prawdziwej walce, pokonaniu swoich słabości, prawdziwym starciom. Kto dziś pamięta Joe Calzaghe? No słucham? A też spierdolił na emeryturkę przed prawdziwymi walkami, niby z zerowym rekordem.
NO I KTO GO DZIŚ PAMIĘTA?
No słucham?
Tak samo skończą Canelo czy Ward. Na śmietniku historii. Warda to już teraz ludzie nie pamiętają. Takiego Mayweathera choć nie lubią to pamiętają, bo jednak wygrywał naprawdę, bił się z każdym zamykał ludziom mordy prawdziwym kusztem a nie kręconymi wynikami.
Miarą świadomości kibiców względem "Canelo", jest ich liczba, jaką przyciąga do każdej swojej następnej walki. Czy tego chcesz, czy nie, ale w dzisiejszym boksie, to on ma największą widownię. Zaręczam Cię, że, czy to będzie za 10, czy 20 lat, ta sama widownia, która go teraz chętnie ogląda, będzie o nim pamiętać.
Teraz czekam na hejt😊.
Miejsce Bute w faktycznej czołowce pokazał Froch, a jeszcze wczesniej Librado Andrade, który go defacto znokautował.. Więc bez przesady, Ward by go zdeklasował..
Dla mnie Ward to sporo smrodu. Zwłoki Dawsona ściągnięte do super średniej, jajecznica na Kowaliowie..Poza tym notoryczne faule, zapasy, sędziowiskie wspomaganie w pierwszym pojedynku z ruskiem i walki w ciepłym kurwidołku..
Generalnie Warda można pochwalić za ringową inteligencję - jedną z wyższych w historii, umiejętności, cwaniactwo. Idealne podsumowanie to Hopkins 2.0
Ma też to szczęście, ze mógł się wykazać w ringu z kilkoma również bardzo dobrymi i (lub) znanymi pięściarzami.
Rozumiem rozgoryczenie niektórych też mniej lub bardziej utalentowanych, że przez układy biznesowe nie jest im dane (i może nigdy nie będzie) mierzyć się z innymi talenciakami w czasach prime, a tym samym przekonać się o ich klasie, a im samym lepiej zarobić.
Zwłoki Dawsona? Zwłoki zrobił z niego właśnie brutalnie Andre Ward.
Rafał
Miarą świadomości kibiców względem "Canelo", jest ich liczba, jaką przyciąga do każdej swojej następnej walki."
Nie, nie chodzi o widownię.
Lennox Lewis długo nie miał największej widowni.
Rocky Marciano panował stosunkowo krótko i nie zdążył zgrupować sobie ogromnej widowni. A mimo to są oni wspominanymi do dziś legendami.
Czemu? Bo ludzie zapoznali się z ich postaciami, obejrzeli ich walki, przeanalizowali ich resume - i odbili się oni w świadomości ludzkiej jako prawdziwe legendy, prawdziwi mistrzowie. Wejdź sobie na pierwszy lepszy boxingnews czy inne duże bokserskie społeczności, przecież tam wiele razy było wspominane, że Canelo niesłusznie wygrał dwie walki z Gołowkinem, że niesłusznie pokonał Larę, że jest wspierany przez swoich sędziów. Myślisz, że nie? Wiele razy było to tam wspominane przez fanów boksu.
No i myślisz, że co, że boxrec i dużo meksykańskich kibiców zrobi z Canelo legendę? No niestety kolego, to tak nie działa. Boks to dyscyplina którą kibice nawet Ci najprostsi - jednak trochę poznają, oglądają trochę walk, to dyscyplina OGLĄDACZY a nie przeglądających boxrec. Boks ma dawać rozrywkę i emocje, dlatego JEŚLI JUŻ jakiś zjadacz chleba zainteresuje się boksem - to nie po to, aby czytać boxrec ale OGLĄDAĆ WALKI!!!
OGLĄDAĆ WALKI!!!!
A jeśli już ogląda walki i obejrzy te ustawione wyniki Canelo, no to poczyta jeszcze o tym i będzie już miał wyrobione zdanie o tym, jaką to legendą Canelo niby jest.
Zrozum, Ali, Marciano, Ray Robinson - Ci faceci już tak dawno walczyli, a mimo to pamięta się o nich do dziś. Czemu? Ano najbardziej chodzi o to, CO POKAZYWALI W RINGU. Ludzie ich OGLĄDAJĄ - nie słuchają na ślepo boxreca i ekspertów tylko OGLĄDAJĄ WALKI. I właśnie gdy obejrzeli pokaz wytrzymałości Rocky'ego Marciano, to wbił się on w świadomość ludzi jako legenda.
Canelo nie zostanie legendą właśnie dlatego, że miał kręcone wyniki. Boks to dyscyplina ludzi, którzy OGLĄDAJĄ WALKI!!!! A NIE CZYTAJĄ KURWA BOXRECA! To jest do każdego barana i przygłupa który myśli, że wpisikami "W" na boxrec zbudujesz sobie legendę. CHUJA ZBUDUJESZ, NIE ZBUDUJESZ, ZAPEWNIAM CIĘ.
Joe Calzaghe też miał fanów i 0 w rekordzie - KTO GO DZIŚ PAMIĘTA??? KTO GO DZIŚ PAMIĘTA??? NO SŁUCHAM - KTO GO DZIŚ PAMIĘTA???
Idę o zakład, że wychodzę teraz na ulicę i zapytam się kto to był Marciano, Lewis czy Robinson i 99% ludzi, nie będzie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Ci, co znają odpowiedzi na to pytanie, to są te same osoby, które śledzą wspomniane przez Ciebie portale, czy Bokser.org, czyli prawdziwi kibice. Jeżeli jesteś prawdziwym kibicem, to dobrze wiesz, kto to jest Calzaghe, Ward, czy tym bardziej Alvarez.
Inną kwestią jest, czy "Canelo" zostanie zapamiętany, jako legenda. Wg mnie, patrząc na jego dotychczasowe "resume", styl w jakim walczy, popularność i lata kariery, jakie jeszcze przed nim zostają, to bezsprzecznie, jest na to bardzo duża szansa.
Następnie, jeśli chodzi o Twoje zarzuty dotyczące Alvarez'a, to niewątpliwie masz rację. On ma kilka wątpliwych werdyktów na swoim koncie. Tylko, że wcześniej wspomniany przez Ciebie Mayweather, też takowe posiadał (Castillo, OdLH). Czy Holyfield dostał zasłużony remis z Lewis'em? No chyba zgodzisz się, że nie. W historii, jest wiele świetnych mistrzów, którzy również mieli na koncie jakieś grzeszki, a jednak są dalej pamiętani.
Calzaghe ośmieszył Roya Jonesa i Hopkinsa a to sie pamięta,jeśli się oglądało"
Nie ośmieszył żadnego Roya Jonesa jr. tylko DZIADKA ROYA. Roy miał już wtedy 40 lat,
co jak na tę wagę jest tyle, jak w wadze ciężkiej 45. To już był DZIADEK jak na tę wagę.
I ludzie o tym wiedzą - dlatego Calzaghe nie jest pamiętany. Nie dlatego, że był niemedialny.
Bzdura. To by się obroniło jakby pobił PRIME ROYA JONESA - zapewniam Cię, gdyby pobił
PRIME JONESA ludzie by pamiętali i byłby do dziś wspominany. A tak wszyscy mają go w dupie,
NIKT GO JUŻ NIE PAMIĘTA!!!
Nikt go nigdzie nie wymienia! Nikt o nim nie wspomina!!
To samo będzie z Canelo po zakończeniu kariery.
ZAWSZE będzie pamiętany jako ten ośmieszony przez Mayweathera i pobity przez Gołowkina.
ZAWSZE!
*
*
"Autor komentarza: trashtalkData: 17-02-2021 18:31:07
Rafale,
Idę o zakład, że wychodzę teraz na ulicę i zapytam się kto to był Marciano, Lewis czy Robinson i 99% ludzi, nie będzie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie."
Ale o czym Ty piszesz kurwa człowieku, ja mówię o FANACH BOKSU, a nie zwykłych ludziach.
Wśród FANÓW BOKSU - i to nie mówię o pasjonatach i fanatykach, zwyczajnie ludzi którzy lubią boks
a takich jest wielu - WŚRÓD TAKICH LUDZI KAŻDY ZNA TYCH BOKSERÓW I BARDZO CENI. KAŻDY!!!
*
*
"Jeżeli jesteś prawdziwym kibicem, to dobrze wiesz, kto to jest Calzaghe, Ward, czy tym bardziej Alvarez."
Nie pierdol głupot i nie przekłamuj faktów.
Rozróżniamy PRAWDZIWYCH PASJONATÓW BOKSU i ZWYKŁYCH KIBICÓW BOKSU!!!!
I zwykli kibice boksu ZNAJĄ Sugar Raya, ZNAJĄ Lewisa, ZNAJĄ MARCIANO, a o Calzaghe
JUŻ ZAPOMNIELI! JUŻ O NIM ZAPOMNIELI!!!
*
*
"Inną kwestią jest, czy "Canelo" zostanie zapamiętany, jako legenda. Wg mnie, patrząc na jego dotychczasowe "resume", styl w jakim walczy, popularność i lata kariery, jakie jeszcze przed nim zostają, to bezsprzecznie, jest na to bardzo duża szansa."
Nie zostanie z prostego powodu: pobił go Mayweather, pobił go Gołowkin.
Legendami zostają bokserzy którzy w swoim prime bili i wygrywali na ringu z najlepszymi.
Canelo miejsce w szeregu pokazali już Floyd i Gołowkin.
*
*
"Następnie, jeśli chodzi o Twoje zarzuty dotyczące Alvarez'a, to niewątpliwie masz rację. On ma kilka wątpliwych werdyktów na swoim koncie. Tylko, że wcześniej wspomniany przez Ciebie Mayweather, też takowe posiadał (Castillo, OdLH)"
Nie porównuj tak bliskich walk jak te wymienione Floyda do jawnych PORAŻEK Canelo.
Canelo został OŚMIESZONY przez Floyda. Został WYRAŹNIE pokonany przez Gołowkina, na tyle wyraźnie,
że NIE MIAŁ ABSOLUTNIE PRAWA WYGRAĆ TEGO Z PANUJĄCYM WTEDY MISTRZEM GOŁOWKINEM.
Absolutnie tak się nie zdobywa pasa - kręcone wyniki totalnie.
*
*
"Czy Holyfield dostał zasłużony remis z Lewis'em? No chyba zgodzisz się, że nie"
No i właśnie Holyfield aby zostać legendą musiał się ODKUĆ za walki z Lewisem.
Wygrał z wielkim Bowem, wygrywał z wieloma zawodnikami, 3 razy sięgał po tytuł - gdyby
nie tak wiele sukcesów i walk wygranych z najlepszymi, Holyfield nie zostałby legendą.
Holyfield mógł zostać zapomniany i byłby zapomniany gdyby nie wygrane z legendami jak Tyson,
Bowe, etc. Canelo przegrał wyraźniej z Floydem niż Holyfield z Lewisem, ponadto
Canelo przegrał jeszcze z Gołowkinem - i jak się odkuł? Bo Holyfield odkuł się bijąc legendy:
Bowe'a, Tysona. A Canelo jak? bijąc Calluma Smitha? :D
No właśnie. Musiałby teraz bardzo wiele udowodnić Canelo aby ODKUĆ SIĘ za te porażki z Gołowkinem
i Mayweatherem. A że raczej się nie odkuje, to skończy jak Calzaghe - zapomniany, zupełnie
zapomniany. Calzaghe'a nie pamiętają nie tylko zwykli fani boksu, ale nawet pasjonaci boksu
o nim już nie wspominają. Tak samo skończy Canelo.
Nie chodziło o to, że był niemedialny. Może nie był medialny, ale to nie to. On po prostu nic nie pokazał - pobił legendy dziadków i spierdolił na emeryturkę. Takie zero w rekordzie to sobie może w dupę wsadzić i ludzie to wiedzą, dlatego nikt go nie pamięta.