ANDRE WARD O CANELO: NIE WYOBRAŻAM SOBIE, BY KTOŚ MÓGŁ MNIE POKONAĆ
Andre Ward (32-0, 16 KO) pozostaje na sportowej emeryturze, ale przyznaje, iż ciągnie wilka do lasu. Za wielkimi umiejętnościami szło wielkie ego, dlatego były mistrz świata kategorii super średniej i półciężkiej wciąż widziałby się w ringu z najlepszymi.
Złoty medalista olimpijski z Aten (2004) podpuszczony przez dziennikarzy zabrał głos w sprawie ewentualnej walki z Saulem Alvarezem (54-1-2, 36 KO), do którego należą obecnie pasy WBA i WBC w limicie 76,2 kg.
- Czy na emeryturze czy nie, nigdy nie dopuszczałem do siebie myśli, że ktoś mnie pokona i tak samo jest w przypadku Canelo. Za pierwszym podejściem trafiłem do Bokserskiej Galerii Sław, a nie trafiłbym tam, gdybym w ogóle dopuszczał do siebie możliwość porażki. Tak więc jeśli pytacie mnie, czy pokonałbym Canelo, w mojej opinii tak. Uważałem, że mogę pokonać każdego. On bije mocno i jest dobrym bokserem, ale nie wyobrażam sobie, bym mógł przegrać z kimkolwiek i tak to zostawię - stwierdził Ward, który za tydzień będzie świętował dopiero 37. urodziny. Teoretycznie więc mógłby jeszcze wrócić...
W ewentualnej walce syna sędziów z wnukiem sędziów, stawiałbym na tego pierwszego.
Aby trafić do legendy boksu, trzeba trafić tam do umysłów ludzi, a nie na boxrecu. A on do umysłów ludzi po przegranej walce z Kowaliowem (oszukany werdykt) i biciu po jajach - na pewno nie trafi.