UDANY POWRÓT COMMEYA
Czternaście miesięcy temu Richard Commey (30-3, 27 KO) stracił pas IBF wagi lekkiej na rzecz Teofimo Lopeza (TKO 2). Bombardier z Ghany wrócił przed momentem na zwycięską ścieżkę.
Naprzeciw niego stanął Jackson Marinez (19-2, 7 KO), dla którego był to również powrót po porażce. Pięściarz z Dominikany po równej pierwszej rundzie świetnie rozegrał drugą. Wciągał byłego mistrza na kontrę, bił w tempo i zaczął zyskiwać przewagę. Ale wszystko się skomplikowało, gdy rywal dwukrotnie trafił bardzo mocnym prawym krzyżowym w końcówce trzeciego starcia.
Commey złapał wiatr w żagle i zaczął spychać przeciwnika do odwrotu. Wygrał nieznacznie rundę czwartą i piątą, ale przede wszystkim przełamał oponenta mentalnie. W szóstym starciu było już po wszystkim. Commey trafił akcję lewy-prawy na szczękę i po raz pierwszy posłał Marineza na deski. Ten powstał na osiem, ale za moment zainkasował długi prawy krzyżowy i ciężko padł na matę ringu. Tym razem sędzia nawet nie zaczynał liczyć...
Po wszystkim Commey wpadł w objęcia... Teofimo Lopeza, z którym zakumplował się po ich walce. Może kiedyś zobaczymy rewanż?