SUZUKI BOXING NIGHT IV: DURKACZ ZMIERZA W ODPOWIEDNIM KIERUNKU
Zapraszamy do lektury debiutu Kacpra Bogdanowicza na naszym portalu. W swoim pierwszym tekście Bogdanowicz skupia się na analizie występu Damiana Durkacza podczas sobotniej gali Suzuki Boxing Night IV.
SUZUKI BOXING NIGHT IV: DURKACZ ZMIERZA W ODPOWIEDNIM KIERUNKU
Pozwolę sobie rozpocząć ten niedługi tekst sformułowaniem, które wpisało się w klasykę gatunku pięściarstwa w naszym kraju. ''Ostatnim polskim medalistą olimpijskim w boksie jest Wojciech Bartnik. 29 lat temu, na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku zdobył brązowy medal i jak dotąd nie doczekał się następcy''…
W minioną sobotę, 23 stycznia 2021 roku na gali Suzuki Boxing Night IV bardzo cenne zwycięstwo odniósł Damian Durkacz, często określany mianem nadziei olimpijskiej w boksie. Wygrana walka (stosunkiem głosów 2:1) jest tym bardziej godna uwagi, ponieważ rękawice skrzyżował z Aleksiejem Mazurem, medalistą mistrzostw Rosji oraz zwycięzcą prestiżowego bułgarskiego turnieju Strandja.
Zdaniem wielu Durkacz zaprezentował inny styl niż ten, do jakiego przyzwyczaił nas w poprzednich pojedynkach. Odmienna taktyka, którą Damian wykorzystał w kontrolnym starciu z Rosjaninem, jest kolejnym pozytywnym sygnałem w jego pięściarskim rozwoju. Aleksiej Mazur to bardzo wszechstronny zawodnik, którego wachlarz technik zdecydowanie różni się w każdej walce, dzięki czemu uzyskuje znaczną przewagę w rywalizacji. Dodatkowo staje się zawodnikiem mniej czytelnym i przewidywalnym w swoich działaniach. Durkacz ofensywnym stylem zaskoczył nie tylko kibiców, ale i samego Mazura. Przede wszystkim tak dobraną taktyką nie pozwolił Mazurowi w pełni rozwinąć jego możliwości, jednocześnie wykluczając kilka podstawowych elementów warsztatu pięściarskiego, które mogły być groźne dla naszego reprezentanta. Takie rozwiązanie okazuje się nie tylko odpowiednie w odniesieniu do zwycięskiej walki, ale także dobrze wróży na przyszłość.
Damian Durkacz udowodnił, że zaczyna wychodzić poza standardy jednolitych zawodników, co na pewno utrudni pracę jego potencjalnych rywali. Cieszy fakt dobrej współpracy i porozumienia ze sztabem trenerskim, otwartości na nowe rzeczy czy poczucia świadomości tego, co w ringu najważniejsze - taktyki. Jestem daleki od buńczucznych zapowiedzi, lecz w przypadku Damiana Durkacza - startującego w kategorii do 63 kg - widzę światełko w tunelu, na końcu którego znajdują się igrzyska olimpijskie w Tokio.
Dodatkowym aspektem mojego optymizmu jest fakt, iż kategoria wagowa odpowiadająca Durkaczowi topnieje. Przykładem może być przejście w ostatnim czasie na zawodowstwo numeru jeden europejskich ringów boksu olimpijskiego, Sofiane Oumihy. Francuz, który od lat poświęcał się „amatorce”, zdobywając przy tym srebrny medal IO z Rio w 2016 roku, pomimo upływu czasu był i nadal jest faworytem każdej rywalizacji rangi mistrzowskiej. Podpisując kontrakt z Queensberry Poland daje Durkaczowi dodatkowy promil szansy w dążeniu do osiągnięcia zamierzonych celów.
Kolejnym elementem zawężającym rywalizację z mocnymi przeciwnikami została AIBA. Za sprawą reorganizacji kategorii wagowych część zawodników z top 20 zapowiedziało zmianę wagi. W tej sytuacji należy wspomnieć o Bakhodurze Usmanovie. Reprezentant Tadżykistanu jest aktualnie złotym medalistą Mistrzostw Azji w kategorii do 63 kilogramów. Co prawda Usmanov związał się umową z MTK Global i ma już za sobą dziesięciorundowy debiut jako profesjonalny bokser, lecz nie przeszkadzało mu to w uzyskaniu kwalifikacji olimpijskich w niższej niż dotychczas kategorii 60 kg.
Kategoria, w jakiej występuje Damian Durkacz, a na czele której stoją Keyshawn Davis czy Andy Cruz, mimo wszystko nadal pozostaje jedną z mocniejszych w boksie olimpijskim. Najlepszym odzwierciedleniem moich tez będą kolejne gale spod szyldu Suzuki Boxing Night, zaś prawdziwym testem występ podczas igrzysk w Tokio. Liczę na to, że pozostali kadrowicze także pokażą coś więcej niż tylko zwycięstwa na SBN, a w uzupełniającym turnieju w Paryżu uzyskają przepustkę do wymarzonej imprezy.
KACPER BOGDANOWICZ
Za to zupełnie zawiódł Safafian. Świetne warunki i nic poza tym. Od wygranych MP ze Stawirejem(który również swego czasu "stanął w miejscu") jest może silniejszy fizycznie i pewniejszy siebie, ale kompletny brak prostych ciosów i walki w dystansie eleminuje z walki o cokolwiek. Szkoda, że walka z Knybą została przerwana tak szybko, bo w takiej formie Safariana różnie mogło się to potoczyć.