CZERNINA Q AND A #3: ARKAN, FURY, GENDER, SENTINO
Trzeci odcinek Q and A, a w nim odpowiedzi na pytania z poniedziałku. Klasyka ''Czerniny'': od Arkana, przez Fury'ego, do gender i Sentino. Towarzyszki i towarzysze - smacznego życzy awangarda związku.
CZERNINA Q AND A #3: ARKAN, FURY, GENDER, SENTINO
1. Czytelnik o nicku ''Pismen'' pyta, ''czy będziesz jeszcze nagrywał przypałowe filmiki w barach mlecznych?''.
O tym mówisz?
MAŁE PIĘŚCI: SOULFOODBOXING DEMO >>>
Nie, takich już nie nagrywam. Teraz kręcę teledyski dla żony Arkana.
Koniec kwietnia tak gorący, że wszystko płonie. Czarno-rdzawa taksówka - rozklekotany Fiat Regata, przesiąknięty swądem plastiku i produkowanych od lat pięćdziesiątych papierosów Drina - wiezie nas przez Pozarevac, ''miasto pożarów'', które zrodziło i pochowało Slobodana Milosevicia. Prezydentowi odmówiono państwowej ceremonii, gdy w 2006 roku zmarł na atak serca w celi aresztu przy Międzynarodowym Trybunale Karnym w Hadze. Niewiele ponad dekadę później obok męża spoczęła Mirjana Marković-Milosević, ''Lady Makbet Serbii''. Wyjeżdżając z centrum mijamy ich kamienną okrągłą daczę, partyjne Stonehenge, na którego ganku siadywali w dresach i popijali kawę po turecku.
CZERNINA Q AND A #2: FURY, CANELO, NRD, SENTINO >>>
Autostrada zmienia się w klepisko, przydrożne baraki z końca Republiki w cygańskie wille, osiedla z dykty, porzucone place budów, gołe mury naznaczone śladami po kulach. Wreszcie na horyzoncie wyrasta ''fabryka Zabela'', ''serbskie Alcatraz'', więzienie o zaostrzonym rygorze rozłożone na stu hektarach jak śpiący wąż. Siny od nikotyny taryfiarz puszcza ''Pogresan Broj'', majstersztyk Cecy Raznatović z albumu ''Maskarada'' (1997). Orientalną, ludową balladę przefiltrowaną przez syntezator Korga. Nową tradycję na miejskich sterydach, sygnowaną eleganckim podpisem słynnego duetu Marina Tucaković (tekst)-Aleksandar Milić (muzyka i produkcja). Ceca jest niezwykle silna w tym ognistym, obrazującym kryzys związku z ''Arkanem'' wyznaniu. Pełnokrwiście wyraża motyw zerwania więzów i tęsknoty, każąc przyjacielowi watażki nie pytać o niego w czasie wojennej zawieruchy. ''Nikt o tym nazwisku tu nie mieszka, wybrałeś zły numer''. A przecież przed chwilą płakała i wciąż czeka na telefon.
CZERNINA: POLSKIE PISANIE O BOKSIE (WSTĘP) >>>
Wkrótce premiera ''Polskiego pisania o boksie''. Szykujcie hajs skurwsysyny.
2. Maciej Piwoński: ''Transgresje męskich bokserów, utracona kobiecość boksu. Proszę o wymienienie i krótką charakterystykę (np. trzech) ulubionych pięściarzy o (według Pana) wyraźnie niejednoznacznym, sfeminizowanym naddatku wizerunkowym. Np. zniewieściałość genetowskiego efeba Ryana Garcii, wrażliwość Andrzeja Gołoty, kosmopolityzm Lennoxa, "histeria" Deontaya, uroda ''GGG'' itp.''.
Jako pierwsza trójka przychodzą mi na myśl Floyd Patterson, wspomniany Ryan Garcia i Panama Al Brown - pierwszy bokser o międzynarodowej sławie w erze mediów, który budził kontrowersje swoją wyrafinowaną delikatnością. Wkrótce przerodziły się one w nienawiść, gdy homoseksualizm czarnoskórego czempiona wagi koguciej wyszedł na jaw. Panamski geniusz (walczył nie mniej pięknie niż żył) opuścił Stany Zjednoczone i wydawało się, że znalazł powszechną akceptację w Paryżu, gdzie był członkiem ''Harlemu w Montmartre'' i występował m.in. w rewii La Revue Negre z Josephine Baker. Często twierdził, że nienawidzi boksu, miał liczne talenty artystyczne (tańczył, grał na saksofonie, śpiewał). Wkrótce większość francuskich kibiców i dziennikarzy zwróciła się przeciwko niemu. Oskarżano go o ''wulgarną kobiecość stroju i zachowania'', a także obrzucano czym popadnie, wyzywano i opluwano, gdy wchodził do ringu. Został kilka razy grupowo pobity, w tym raz bardzo ciężko, prawie wyzionął ducha. Niedługo potem stracił tytuł i uzależnił się od narkotyków. Jego karierę wskrzesił nie kto inny jak Jean Cocteau, kochanek i menadżer mierzącego 175 centymetrów wzrostu (według niektórych źródeł nawet 180, zasięg 185-190, to wszystko przy wadze maksymalnie 60 kilogramów) ''poematu pisanego czarnym tuszem'' (J.C.). Po II wojnie światowej Panamę spotkał tragiczny koniec w Nowym Jorku, ale to już temat na osobną opowieść. Na pewno zrobię kiedyś coś większego poświęconego Brownowi. Pattersona i Garcię również wezmę na warsztat (choć o ''Kingry'' można już było w ''Czerninie'' przeczytać, będzie nieustannie gotowany), na razie pozwolę sobie na ciszę przed burzą.
3. Czytelnik o nicku JIN pyta: ''kontuzję którego zawodnika odniesioną w ringu uznaje się za najstraszniejszą (oczywiście śmierć w ringu lub komplikacje po walce nie są brane pod uwagę jako kontuzja)?''.
Nie wiem, czy jakąkolwiek kontuzję powszechnie uznaje się za najstraszniejszą. Mnie najbardziej utkwiła w pamięci ta, którą spowodowali trener Panama Lewis i jego podopieczny Luis Resto. Usunęli oni w 1983 roku - przed walką Resto z Billym Collinsem - wyściółki z rękawic, prawdopodobnie utwardzając przy okazji bandaże za pomocą gipsu. Collins został w ringu zmasakrowany i już nigdy nie podniósł się jako bokser i człowiek. Szczegóły całej sprawy przybliżył m.in. w bardzo dobrym tekście (link poniżej) Kacper Bartosiak, członek Warszawskiej Loży Boxeur Des Rues, filii Śląskiej Loży Dziennikarzy Bokserskich. W imieniu redakcji Bokser.org dodaję do tekstu K.B. komentarz naszego byłego redaktora, jednego z najciekawszych polskich poetów młodego pokolenia - Łukasza Dynowskiego:
PIĘŚCI Z KAMIENIA... HISTORIA RINGOWEJ ZBRODNI >>>
Bokserska przemoc, skrywana pod grubą warstwą przepisów i cywilizujących zabiegów, niegdyś dużo bardziej jawna, dziś manifestuje się dopiero w momentach newralgicznych - nokautu, a może, jeśli nokaut jest symulacją śmierci, prawdziwej śmierci czy poniesienia poważnego uszczerbku na zdrowiu. Wówczas zasłona z reguł i poetyzujących krwawe zmagania rytuałów zostaje zerwana, boks ujawnia swoją tajemnicą, ale, podkreślmy, tajemnicę poliszynela - całkowicie odkrywa to, do czego częściowego ukrycia zmierzał na przestrzeni dziejów, obudowując walkę narracją o bystrości, przebiegłości, elegancji, ringowym IQ itd., zaprzęgając do jej ochrony całe racjonalizujące rekwizytorium. Boks zaczyna się w takich momentach krępować, czuć niezręcznie sam ze sobą (...).
4. Czytelnik podpisujący się jako Krzysiek pyta: ''czy według Ciebie Tyson Fury zasługuje na nazywanie najlepszym aktualnie bokserem wagi ciężkiej? Od wygranej z Wilderem co piąty artykuł bokserski jest o wspaniałości Fury'ego i zastanawiam się, czym on sobie na to zasłużył. No ok, rozwalił Wildera, ale kilka miesięcy wcześniej w pierwszej walce dał się dwa razy położyć Deontayowi, a podobno jest taki niewygodny, śliski itp. Jego druga dobra walka to z Kliczką, ale to było dawno temu, a w międzyczasie nie pokonał nikogo z czołówki. Gdyby popatrzeć na nazwiska pokonanych rywali, to moim zdaniem AJ ma mocniejszych przeciwników na rozkładzie. Jeszcze dla jasności dodam, że nie mam nic do Fury'ego, obojętnie mi kto będzie mistrzem, liczę tylko na wysoki poziom walk.
Według mnie Tyson Fury absolutnie zasłużył na pozycję lidera wagi ciężkiej. Jestem przekonany, że w latach trzydziestych, czterdziestych i pięćdziesiątych XXI wieku - i w kolejnych dekadach - wartość zwycięstw Fury'ego nad Deontayem Wilderem będzie stopniowo rosła. To były po prostu wielkie pojedynki, Wilder nie był wprawdzie zawodnikiem formatu Foremana z walki z Alim, ale na pewno jest jednym z największych artystów nokautu tego stulecia, jedynym w swoim rodzaju killerem. Zdobył mistrzostwo WBC dominując walkę z Bermane'em Stiverne'em, ówczesnym numerem dwa rankingu The Ring. Obronił tytuł dziesięć razy, nie walczył wówczas z nikim wybitnym oprócz Tysona, jednak dwa nokauty na Luisie Ortizie to świetne skalpy. Ogromna większość kibiców skreślała ''Króla Cyganów'' przed pierwszą konfrontacją z Amerykaninem. Przebieg tej walki to natychmiastowa legenda, podobnie jak drugiej. Trudno sobie wyobrazić bardziej kultowe rzeczy. Dotykacie ran i dalej nie wierzycie, jesteście gorsi niż niewierny Tomasz. Zgodzić się można jedynie z tym, że AJ również zasługuje dziś na tron, tyle że jego największym zwycięstwem pozostaje wygrana z Władimirem Kliczką po wojnie na śmierć i życie. Tego samego (tak, tego samego, gadki o depresji poporodowej żony Władka i unikaniu rewanżu przez Fury'ego to czysta demagogia) Kliczkę Fury zdetronizował, zatańczył na grobie jego matki. A w 2020 roku odzyskał tytuł mistrza linearnego, dużo ważniejszy niż pasy federacji.
5. Czytelnik o nicku ''Ajtuj Szminka'' pyta ''kto jest najważniejszym Polakiem w dziejach kraju i dlaczego jest to Sebastian Alvarez?''.
Z Alvarezem jest trochę jak z Furym. Gość rządzi polskim rapem od niemal dekady, ale ludzie o ograniczonej wrażliwości wciąż się śmieją. Jeżeli nie rozumiesz fenomenu Fury'ego, to nie masz pojęcia o boksie, a jeżeli nie rozumiesz fenomenu Sentino (nie kieruję tych słów do Szminki, kieruję je do tzw. poliaków, zarazy naszego Narodu), nie masz pojęcia o muzyce. Nie ma tutaj litości. Za chwilę odezwą się głosy, że de gustibus itd. Jebem na to. Nie chce mi się już tłumaczyć, czym są flow i swag. Straciłem masę czasu w swoim życiu, próbując otworzyć lamusów na La grande bellezza. Taki tytuł ma notabene kolekcja albumów Sentino, którą szykuję. Sprzedawana w pudełku inkrustowanym zielonym złotem, jak pudełko customowego Rolexa. Bo liczy się tylko wieczność, nieśmiertelna elan vital Księcia Dzikiego Wschodu.
6. Czytelnik o nicku ''puncher48'' pyta, ''który z pięściarzy wagi ciężkiej był/jest twardszy: George Foreman, Witalij Kliczko czy Joe Joyce?''.
tutaj raczej chodzilo o zniewiesciale zachowania bokserow a nie o sam homoseksualizm, tak czy owak cieszmy się, że póki co jeszcze nie ma w boksie parytetów na homo i hetero bo jakby ulamek zboczencow, czy jak kto woli dewiantow, z pomoca lobby cos takiego wymusił i np. na gali musialby wystepowac 1 zadeklarowany homo, jeden trans itp to nastepnie walczono by o to, aby takie osobniki mialy gwarantowane miejsce w top 15 danej federacji.
Mam nadzieję, że niniejszym nie podpowiedziałeś im "ciekawych" rozwiązań XD