PIĘĆ LAT TEMU SZPILKA ZAWALCZYŁ O TYTUŁ Z WILDEREM
16 stycznia 2016 roku w hali Barclays Center na nowojorskim Brooklynie Artur Szpilka (24-4, 16 KO) skrzyżował rękawice z ówczesnym czempionem wagi ciężkiej Deontayem Wilderem (42-1-1, 41 KO) w starciu o mistrzostwo świata federacji WBC. To była - obok potyczki Głowackiego z Usykiem - najważniejsza walka w polskim boksie w 2016 roku.
Wilder zdobył tytuł WBC rok wcześniej, pokonując wysoko na punkty Bermane'a Stiverne'a. Był pierwszym amerykańskim mistrzem wagi ciężkiej od wielu lat. Po zgarnięciu pasa "Bronze Bomber" obronił go jeszcze dwukrotnie: z Erickiem Moliną (nokaut w dziewiątej rundzie) oraz Johannem Duhaupas (zwycięstwo przed czasem w jedenastej odsłonie). Po obu obronach przyszedł czas na starcie ze Szpilką.
Kariera Szpilki po przegranej z Jenningsem w styczniu 2014 r. stanęła pod dużym znakiem zapytania. Jednak marcowa porażka Tomasza Adamka z Wiaczesławem Głazkowem sprawiła, że zaczęto poważnie myśleć o zorganizowaniu pojedynku pomiędzy polskimi pięściarzami. Listopadowego wieczoru w Krakowie górą po dziesięciu rundach okazał się pięściarz z Wieliczki. Po tym pojedynku Szpilka wyleciał do Houston, aby trenować z nowym szkoleniowcem Ronnie Shieldsem. Z Amerykanem w narożniku "Szpila" wygrał trzy mniej znaczące pojedynki na galach PBC i przyjął propozycję pojedynku z Wilderem.
Szpilka kipiał energią, podczas rozmowy dla Showtime wykrzykiwał, że "skopie tyłek Wilderowi". Amerykanin podłapał temat i panowie mieli sobie od tej pory wiele do powiedzenia, m.in. kilka dni przed pojedynkiem, gdy wymienili uprzejmości podczas rozmów z dziennikarzami.
Przed starciem do ringu zaproszeni zostali Mike Tyson oraz Lennox Lewis. Brytyjczyk pojawił się wcześniej takżę na oficjalnej konferencji prasowej, wygłaszając swoje przemówienie. Pojedynek był ciekawy i emocjonujący. Szpilka na początku zaskakiwał, dobrze pracował jabem, świetnie balansował tułowiem, nie bał się skracać dystans, choć oczywiście spodziewano się, że od pierwszego gongu ruszy ostro i narzuci swoje tempo.
Wilder czekał na błąd rywala, polował na jeden potężny cios. I te błędy się szybko pojawiały. "Bronze Bomber" trafiał czysto m.in. potężnym prawym sierpowym. Łapał również Szpilkę kombinacją lewy-prawy prosty. Przewaga Wildera narastała, a Szpilka chciał postawić wszystko na jedną kartę. W dziewiątej odsłonie obaj panowie poszli na całość - Szpilka wyprowadził bardzo obszerny lewy sierpowy, Amerykanin wyprzedził go uderzając prawą ręką i w efekcie znokautował polskiego pretendenta.
Szpilka mimo przegranej był chwalony przez media. Walczył bardzo dzielnie, ambitnie, ale przegrał z potworną siłą Amerykanina, który przewyższał go zdecydowanie pod względem warunków fizycznych - wzrostu, zasięgu, siły ciosu. Pięściarz z Wieliczki liczył, że w niedalekiej przyszłości skrzyżowuje ękawice np. z nowym mistrzem IBF Charlesem Martinem, który na tej samej gali pokonał Głazkowa. Ten jednak bardzo szybko stracił tytuł - został znokautowany przez Anthony'ego Joshuę. Szpilka wrócił na ring dopiero w lipcu 2017 roku, czyli po półtorarocznej przerwie, krzyżując rękawice z Adamem Kownackim. "Baby Face" zmiażdżył w ringu Artura, który zachowywał się w ringu bardzo źle: opuszczał ręce, nie schodził z linii ciosu, cofał się w linii prostej i wręcz czekał na egzekucję. Kownacki wykorzystał wszystkie te błędy, poszedł na całość, skracał dystans i szybko odprawił pięściarza z Wieliczki.
Wilder tytuł mistrza WBC stracił dopiero w marcu ubiegłego roku, przegrywając w drugiej walce z Tysonem Furym, który notabene pojawił się w ringu po znokautowaniu Szpilki przez Wildera. "Gypsy King" pojawił się w hali na Brooklynie w towarzystwie swojego kuzyna Hughiego. Szpilce kibicował m.in. obecny w Barclays Center Aleksander Powietkin.
To jest niemożliwe, bo jeszcze w tym roku marca nie było :)
Po drugie sam siebie pogrzebał setkami śmiesznych wypowiedzi.. ju going dałn, wilder mocno nie bije itd.