CZERNINA: WIECZNY POWRÓT
WIECZNY POWRÓT
I tak Platoński Rok
Powraca w stary krąg
Wirując w nowym - słusznym czy też nie;
Ludzie są tancerzami i stosują krok
Do dźwięku, jaki daje barbarzyński gong.
W.B. Yeats
Istniejący od zarania dziejów boks osiągnął najgłębszą głębię historyczną ze wszystkich sportów (jeżeli można go w ogóle nazwać sportem). Widać to w pięściarskich dowodach na koncepcję wiecznego powrotu, lansowaną zarówno przez pitagorejczyków i Platona, jak i przez Nietzschego i Marksa. Hegel powiada gdzieś, że wszystkie wielkie historyczne fakty i postacie powtarzają się, rzec można, dwukrotnie. Zapomniał dodać: za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa (fragm. ''18 brumaire'a Ludwika Bonaparte''). W boksie owe rozróżnienie między tragedią a farsą nie istnieje, każde powtórzenie jest nowoczesnym odcieniem jakiejś tragifarsy.
18.02.1954, Olympic Auditorium, Los Angeles
Zapach hot dogów z musztardą miesza się z zapachami potu i krwi. Narasta zgiełk wściekłego tłumu. 27-letni ''Złoty Chłopiec'' wchodzi do ringu w złotych spodenkach i złotym szlafroku. Napawa się gwizdami i wyzwiskami. Uwielbia prowokować kmiotków, zwłaszcza meksykańskich pastuchów. Gardzi tym pieprzonym bydłem. Jego rodzice też pochodzą z Meksyku, ale mieli ambicję i rozmach. Wysłali syna spod granicy do rodziny w Los Angeles, by został gwiazdą. I teraz nią jest, żaden inny bokser z Kalifornii nie przyciąga na trybuny więcej ludzi. Żaden inny nie jest ''wiecznie młody'', nie romansuje z hollywoodzkimi gwiazdami, nie zdradza żony tak stylowo. Złota skóra i kruczoczarne, kręcone włosy. Najlepsza gadka w tym biznesie. Kilka walk ustawionych we współpracy Frankiem Carbo, mafijnym ''carem boksu''. Kilka prawdziwych, dużych zwycięstw, takich jak nokaut na ulubieńcu Meksykanów, Enrique Bolanosie w 1950 roku. ''The night of brutal Art''. Moc w obu pięściach, drapieżność, wyborny lewy sierpowy, oryginalne kombinacje. Światowy poziom w wadze lekkiej.
Aragon jest już między linami i czeka na ''Dżentelmena z Wysp'', urodzonego w Detroit Chucka Daveya, mańkuta o irlandzko-brytyjskich korzeniach i twarzy księgowego. Chuck był najlepszym bokserem w historii uniwersyteckiej ligi NCAA, rezerwowym kadry USA na igrzyskach w Londynie w 1948 roku. Po przejściu na zawodowstwo stał się ulubieńcem telewizji CBS, która pokazywała jego walki w środowej serii Pabst Blue Ribbon Bouts, podkreślając w zapowiedziach ''bokserską klasę oddanego męża i ojca''. Pokonał m.in. Ike'a Williamsa, Carmena Basilio i Rocky'ego Graziano, ale w najważniejszej walce swojej kariery poległ przed czasem z Kidem Gavilanem (1953), a potem przegrał dwa wyrównane pojedynki z Alem Andrewsem. Do walki ze ''Złotym Chłopcem'' przystępował mając nadzieję na powrót do gry o mistrzowski tytuł.
Od pierwszej rundy Art nie mógł sobie poradzić ze stylem rywala. Davey boksował jak w przedwojennych filmach instruktażowych dla amatorów. Zawsze w ruchu, zawsze na paluszkach, zawsze zaczynając akcje od przedniej ręki. Kombinacje ciosów prostych niemal całkowicie sparaliżowały ''Złotego Chłopca'', który trafił kilkoma mocnymi uderzeniami, ale według relacji prasowych przegrał co najmniej sześć z dziesięciu rund. Tymczasem dwóch z trzech sędziów przyznało zwycięstwo Aragonowi, za co zostali wybuczeni, obrzuceni butelkami i zawieszeni.
''Złoty Chłopiec'' (90-2-6, 62 KO) przeszedł na sportową emeryturę w 1960 roku. Zagrał m.in. w bokserskim filmie ''Fat City'' (1972) Johna Hustona i został zawodowym poręczycielem kaucji. Miał pięć żon, sześcioro dzieci, zero sentymentów. Powiedział kiedyś, że ''boks to straszny sport, harujesz i dostajesz po łbie, a promotorzy cię okradają, ale brakuje mi damulek i gwizdów. Kiedy gwiżdże na ciebie dziesięć tysięcy ludzi, przechodzi cię prąd''. Zmarł na zawał w 2008 roku.
''Dżentelmen z Wysp'' (42-5-2, 26 KO) skończył z boksem już w 1955 roku, w wieku trzydziestu lat. Niedługo później dorobił się milionów w branży ubezpieczeniowej i kolejnych dzieci (razem miał ich dziewięcioro). Pozostawał aktywny sportowo, po siedemdziesiątce biegał maratony i pływał w oceanie. W 1998 roku porwała go fala i wylądował na brzegu z połamanymi kręgami szyjnymi. Od tego czasu leżał w łóżku przez cztery lata, po czym odszedł we śnie.
02.01.2021, American Airlines Center, Dallas
W szatni młodego króla nie czuć żadnego zapachu, to wina urządzeń do dezynfekcji powietrza i masek na twarzach. Ale nawet pandemiczna rzeczywistość nie jest w stanie wysterylizować boksu. 22-letni ''Kingry'' pojawia się na arenie i sunie do ringu w lektyce, w złotym szlafroku. Jego złotą skroń i kruczoczarne, zaczesane w latynoskim stylu, pokryte pomadą kosmyki zdobi złoty wieniec laurowy. Ceremonię dopełnia numer ''American Boy'' Estelle z udziałem Kanye'ego Westa, disco-funkowa opowieść o spotkaniu Brytyjki z Amerykaninem. Nie ma dziś bardziej amerykańskiego chłopca niż Ryan. Jego rodzice stracili dorobek życia podczas kryzysu finansowego i postawili wszystko na karierę syna. W kalifornijskim słońcu wypalili glinę i tchnęli w nią wojowniczego ducha, by chudy dzieciak został gwiazdą. I teraz nią jest, żaden inny bokser w Ameryce - oprócz Floyda Mayweathera i Mike'a Tysona - nie ma takiej (ponad osiem milionów obserwujących) popularności na Instagramie, nie budzi takich emocji wśród nastolatków, nie daje się przyłapać na zdradzie ciężarnej partnerki z kubańską piosenkarką. Ryanowi wybaczono by morderstwo, łączy beztroską ekspresję z wrażliwością godną Achillesa. Walczy z atakami niepokoju, z przerostem ego, z ciężarem oczekiwań. Płonie na stosie sławy w imieniu swojej generacji, ale wciąż brakuje mu znaczących zwycięstw. Nastała godzina ostatecznej próby. Moc w obu pięściach, elektryczność, wyborny lewy sierpowy, oryginalne kombinacje. Światowy poziom w wadze lekkiej.
Garcia jest już między linami i czeka na dżentelmena z Wysp, urodzonego w Hull Luke'a Campbella, mańkuta o nienagannych manierach. Luke był złotym medalistą igrzysk olimpijskich w Londynie (2012), wicemistrzem świata z Baku (2011) i mistrzem Europy z Liverpoolu (2008). Otrzymał od królowej Order Imperium Brytyjskiego najwyższej klasy i stał się ulubieńcem tabloidów, jednym z niewielu sportowców przedstawianych jako wzory do naśladowania. Przykładny mąż, ojciec dwójki dzieci, dobry chłopak z sąsiedztwa. Na zawodowstwie otarł się o mistrzostwo świata, jednak w najważniejszych walkach przegrał na punkty z Jorge Linaresem (niejednogłośna decyzja, 2017) i Wasylem Łomaczenką (2019). Do walki z Garcią przystępował mając nadzieję na powrót do gry o mistrzowski tytuł.
Od pierwszej rundy Ryan wywierał ostrą presję. Trafiał w tułów lewym prostym i mocnym prawym, stosował sugestywne zwody i bez wahania strzelał seriami. Campbell zachował jednak spokój i lepiej pracował na nogach. Jego przednia stopa częściej pozostawała na zewnątrz przedniej stopy Garcii, co ułatwiało trafianie długim lewym na korpus, odpowiednio zabezpieczonym przed kontrami. Garcia się śpieszył, tracił koncentrację w obronie i drogo za to zapłacił. W połowie drugiego starcia ''Cool Hand'' Luke zamarkował kolejny długi lewy na dół i huknął tą samą ręką na górę, centralnie na szczękę. ''Kingry'' padł jak ścięty, ale natychmiast powstał. Rzucił się do odrabiania strat i ulokował bezpośredni lewy sierpowy na korpus. Wybił Campbella z rytmu, a potem zaczął go terroryzować elektrycznymi kombinacjami. Często bił w gardę, jednak Brytyjczyk odczuwał te uderzenia coraz bardziej, choć nadal realizował wiele elementów planu taktycznego. Walka była bardzo wyrównana do ostatniej akcji piątej rundy, w której Garcia skontrował lewym sierpowym równo z gongiem i Luke zatoczył się na liny. W szóstej rundzie ''Kingry'' nie zdołał wykończyć roboty, ale nieustannie szukał mocnych ciosów, zachowując stabilną pozycję. Koniec nastąpił w starciu siódmym, gdy zaatakował obszernym lewym sierpowym z doskoku. Nie obniżył pozycji i zdawał się celować w głowę. Campbell uniósł ręce, przyjął cięcie na wątrobę, uklęknął i został wyliczony.
Młody król utonął w objęciach bogów, oddając się pederastii na oczach tłuszczy.
1) Autorze, pięknie, to była kolejny raz wielka przyjemność. Lubię ten styl. Kojarzy mi się bardziej z amerykańskimi twórcami, ciekawe, czy masz ich wśród swoich ulubionych pisarzy. Kto by pomyślał, że na sportowym forum są takie literackie perełki. Inna sprawa, że piszesz nieco podobnie jak sam to robiłem albo jak chciałbym robić, ale brakowało mi odwagi. Bałem się, że przekroczę granicę... Moim zdaniem w jednym momencie, w ostatnim zdaniu już za bardzo przeszarżowałeś, przegiąłeś z finezją, ale i tak całość świetna.
Poza tym, to wyjście od filozofów, po historyczną parabolę - mistrzostwo. Po tym można poznać prawdziwy kunszt. W 5 różnych sportowych gazetach (portalach) zwycięstwo Garcii opisane jest niemal tak samo, a tu oryginalnie, pięknie, jedynie w swoim rodzaju.
2) Tekst świetny, dziwne, że jako 1 dodaję komentarz.
3) PS. Boxrec podaje, że "Złoty Chłopiec" Art Aragon skończył z bilansem 90-20-6
4) Zawsze bardzo szanowałem Cambella, (a w czasach sprzed ustawy hazardowej, regularnie zarabiałem razem z nim), w walce z Ryanem też pokazał mistrzostwo i kilka genialnych akcji, tym bardziej szokuje mnie szybkość, dynamika, a także polot i dziewicza, naiwna odwaga i entuzjazm Garcii. Bardzo emocjonalna radość po walce oraz szacunek jaki okazał brytyjskiemu mistrzowi, po prostu, są urocze. Meksykanin zyskał nowych kibiców.