CZERNINA: HENNESSY
W dzisiejszej ''Czerninie'' tekst o zwycięskim Canelo, dzięki któremu stałem się jednym z najlepiej opłacanych dziennikarzy piszących o boksie (siódme miejsce w rankingu Sports Illustrated 2020, tuż przed Przemysławem Garczarczykiem).
HENNESSY
Oleiste, pieprzne, o tytoniowym finiszu - pisanie o boksie powinno smakować jak dobry koniak.
Bert Sugar
Brytol został zgnojony już na wejściu. Bronił tytułu, ale wkroczył do ringu jako pierwszy. Wyglądał jak skazaniec prowadzony na egzekucję. On i ten jego tępy trener, Joe Gallagher. Nie bez powodu zwany Tesco Joe. Obaj są dziś absolutnymi zerami, odpadami z supermarketu. Canelo i Eddy Reynoso ich zdeklasowali. A przecież Callum Smith był słusznie uważany przed walką za numer jeden w limicie 168 funtów. W starciu z królem P4P stał się krwawym kawałkiem brytyjskiej wołowiny, rozszarpywanym przez legendarną bestię z Guadalajary. Canelo rządzi światowym boksem, jeżeli ktoś twierdzi, że bumobijca Crawford może się równać z meksykańską arystokracją, to krzyż na drogę. Życie w zaprzeczeniu jest największą tragedią kibica.
Król pojawia się na ważeniu cały na biało, w kunsztownie wyszywanym komplecie (koszula i spodnie) od Dolce i Gabbany. Między liny wchodzi w czerwonym ponczo od Versacego - zdobionym złotą nicią, haftem przedstawiającym orła siedzącego na kaktusie i pożerającego węża. Guerrero inmortal, ten kraj ma przemoc wpisaną w godło. Canelo nie reprezentuje Meksyku, Canelo jest Meksykiem. Wybranym przez Boga brudnym paletero, rudym jak lis i bladym jak dziedzic tronu, wchodzącym po głowach głupków na szczyt drabiny społecznej. On was codziennie poniża, pracuje z pasją i poświęceniem, nie waha się zabijać i robi to stylowo. Wy i wasze matki jesteście tylko ścierwem spod jego sportowych butów.
Walka ze Smithem to najbardziej kompletny występ w karierze Alvareza (najlepszym i najważniejszym pozostaje druga walka z Gołowkinem). Nowy poziom totalnej kontroli. Teraz widać wyraźnie, dlaczego Siergiej Kowaliow zadawał tak mało mocnych ciosów w pojedynku z Canelo. Potężnie bijący, dużo wyżsi i więksi mistrzowie są neutralizowani od pierwszego gongu. Szybko zdają sobie sprawę, że każde przestrzelone uderzenie będzie drogo kosztować. Wybici z rytmu stopniowo ulegają manipulacjom, tracą wyczucie dystansu, podczas gdy Alvarez się w nim utwierdza.
Smith przegrał na domiar złego bitwę lewych prostych, całkowicie oddając pole. Cofał się na liny i przyjmował czyste ciosy na głowę i korpus, często dostawał także w barki i ramiona. Kiedy wyprowadzał desperackie kombinacje, Canelo unikał ich za pomocą defensywnych sekwencji złożonych z kilku elementów (czasem nawet z pięciu, np. unik w lewo-unik w prawo ze zbiciem-unik rotacyjny-odchylenie). Nieliczne trafienia rywala amortyzował i natychmiast odpowiadał swoimi akcjami. Eksplozywne, niskie, a zarazem treściwe tempo utrzymywał do samego końca, nieustannie łącząc kreatywny atak z aktywną obroną. Niektóre rozwiązania - takie jak zwody obiema rękami, jeden po drugim, by otworzyć gardę Smitha i zmieścić mocny, bity w nietypowej płaszczyźnie cios - graniczyły z meksykańską magią krwi (Magia de Sangre), wysysającą energię z bezwolnej ofiary. ''Mundo'' został złożony na ołtarzu perfekcyjnie zorganizowanej przestępczości.
Gdziekolwiek Canelo teraz nie ruszy, czekają nas wielkie walki (oprócz nieszczęsnego starcia z gorszym o kilka klas Avnim Yildrimem, obowiązkowym pretendentem WBC). Caleb Plant i Billy Joe Saunders mogą nawet wygrać z Alvarezem, są bardzo szybcy i lotni, a przy tym dużo potrafią. Tacy rywale zawsze będą dla Canelo problemem, choć wydaje się, że w optymalnej dyspozycji zdoła ich zaszachować i rozbić. Unifikacja pasów wagi super średniej miałaby epicką wymowę. W tle majaczą gigantyczne konfrontacje z Jermallem Charlo, Davidem Benavidezem, Errolem Spence'em Juniorem i Giennadijem Gołowkinem, wciąż jedynym człowiekiem, który jest zdolny wydać Canelo wojnę i wrócić z tarczą. Wspomniany pojedynek Gołowkin vs Alvarez II to jedna z najlepszych walk w historii wagi średniej. Meksykanin zdetronizował króla P4P, zdobywając największy możliwy skalp. Dziedzictwo Canelo jest jednak znacznie rozleglejsze, obejmuje między innymi:
- pełnoprawne tytuły mistrzowskie czterech kategorii (junior średniej, średniej, super średniej, półciężkiej, jedynie Sugar Ray Leonard i Thomas Hearns zdołali zdobyć pasy w tych limitach wagowych)
- linearne mistrzostwo wagi średniej
- zwycięstwo nad Austinem Troutem w jego prime (Amerykanin stracił tytuł mistrzowski WBA wagi junior średniej)
- zwycięstwo nad Erislandym Larą w jego prime (kontrowersyjne, do dziś dyskutowane, po walce trzydziestu czterech na osiemdziesięciu dziewięciu dziennikarzy widziało zwycięstwo Alvareza, trzydziestu zwycięstwo Lary, dwudziestu pięciu remis)
- zwycięstwo nad Miguelem Cotto (pozbawionym pasa mistrzowskiego wagi średniej tuż przed walką z powodu odmowy zapłacenia haraczu federacji WBC)
- zwycięstwo nad Danielem Jacobsem w jego prime (Amerykanin stracił tytuł mistrzowski IBF wagi średniej)
- zwycięstwo nad Siergiejem Kowaliowem (Rosjanin stracił tytuł mistrzowski WBO wagi półciężkiej)
- zwycięstwo nad Callumem Smithem w jego prime (Brytyjczyk stracił tytuł mistrzowski WBA wagi super średniej)
Tak bogatym dorobkiem nie może się pochwalić żaden aktywny zawodnik - oprócz Manny'ego Pacquiao. Canelo zakończy karierę jako jeden z najwspanialszych bokserów w historii (ATG - All Time Greats) i jeden z trzech najwspanialszych Meksykanów. Ktoś z trójki liderów (Salvador Sanchez, Julio Cesar Chavez, Ruben Olivares) opuści podium.
Kiedy kurz opadnie, na placu boju pozostanie legenda.
Never stop. Never settle.
* * *
Artykuł sponsorowany przez Hennessy Mexico, oficjalnego dystrybutora koniaku numer jeden na świecie.
"W starciu z królem P4P stał się krwawym kawałkiem brytyjskiej wołowiny, rozszarpywanym przez legendarną bestię z Guadalajary."
Panie Biłuński, jest Pan dalej w formie. Tak trzymać :-DDD.
"Meksykanin zdetronizował króla P4P, zdobywając największy możliwy skalp."
Całość Pana pracy jest napisana w bardzo pochwalnym tonie, co albo oznacza, że jest Pan wielkim fanem Alvarez'a, albo duże znaczenie miało zdanie poniżej:
"Artykuł sponsorowany przez Hennessy Mexico, oficjalnego dystrybutora koniaku numer jeden na świecie."
Nie sposób być jednocześnie obiektywnym dziennikarzem i płatnym propagandzistą, tak jak nie sposób być naraz wierną żona i prostytutką. Wiarygodność red. Biłuńskiego jako niezależnego dziennikarza została sprowadzona do zera, bo skąd mamy mieć pewność, że za pochwałami np. dla Josha Taylora nie będą stały pieniądze od jakiejś szkockiej destylarni whisky, a za zachwytem dla umiejętności Gołowkina największy producent kumysu w Kazachstanie. Pozostaje mu życzyć sukcesów na nowej drodze życia zawodowego.
Swoją drogą przypadek red. Biłuńskiego dobrze pokazuje, ze w zawodowym boksie jak się ma dużo forsy, to przez pośredników (w tym przypadku Hennessy Mexico) można kupić każdego. Nie tylko sędziów i działaczy federacji, ale także dziennikarzy sportowych na drugim końcu świata. Nie można wykluczyć, że także niektórych rywali.
Ale chociaż na plus jest to, że Pan Biłuński miał "jaja", żeby jako nieliczny z tego "zakłamanego środowiska" (nie odnoszę się do redakcji Bokser.org, a do ogółu), się do tego przyznać.
"Swoją drogą przypadek red. Biłuńskiego dobrze pokazuje, ze w zawodowym boksie jak się ma dużo forsy, to przez pośredników (w tym przypadku Hennessy Mexico) można kupić każdego. Nie tylko sędziów i działaczy federacji, ale także dziennikarzy sportowych na drugim końcu świata. Nie można wykluczyć, że także niektórych rywali."
Tutaj kolego trafiłeś w same sedno.
Następny artykuł powinien być jeszcze bardziej na czasie. Najlepiej zasponsorowany przez piwo "Corona"
Jestem już na takim poziomie, że piszę tylko za konkretne pieniądze. A dobry koniak cenię nie mniej niż boks Canelo, więc zero wyrzutów sumienia. Viva Mexico cabrones!
Jaki poziomie? Jeżeli dno to poziom, to Ty człowieku upadłeś niżej.
Ale fakt, że artykuł był sponsorowany przez meksykańskie przedsiębiorstwo, odbiera mu wiarygodność.
Cóż, takie czasy... wszystko na sprzedaż.
To wali czy nie wali? Bo podobno alkohol i sport nie idą w parze. A może po koniak to tajemnica jego sukcesu?
A jeśli tak to kiedy, jak często i w jakich ilościach.
elo