NIKODEM JEŻEWSKI: WSZYSTKO ROZGRYWA SIĘ W MOJEJ GŁOWIE
- Wszystko rozgrywa się w mojej głowie, począwszy od decyzji dotyczącej przyjęcia pojedynku z Okolie, a skończywszy już na samej sobotniej walce w Londynie - mówi Nikodem Jeżewski (19-0-1, 9 KO) przed największym wyzwaniem w swojej karierze. Międzynarodowy Mistrz Polski, którego karierę prowadzą Krystian Każyszka, Tomasz Turkowski i Kornel Landowski, 12 grudnia spotka się z Lawrencem Okolie (14-0, 11 KO).
- Ile rozmów, konsultacji, negocjacji potrzebował w niedzielę, by twierdzący odpowiedzieć na ofertę walki z Lawrence Okolie o pas WBO?
NJ: Wszystko rozgrywało się w mojej głowie. Kiedy w niedzielę przedstawiono nam konkrety, nie było czasu na czekanie i zastanawianie się. Przekazałem swojemu trenerowi Rafałowi Kałużnemu, że jestem na tak, a on zaakceptował moją decyzję. Oczywiście, jestem głównym decydującym w takich sprawach, bo to ja wejdę do ringu, ale mam ogromne zaufanie do szkoleniowca, więc ucieszyłem się, że Rafał Kałużny też natychmiast odpowiedział - bierzmy tę walkę, po to ciężko się pracuje, by wykorzystywać życiowe szanse.
- O takich pojedynkach mówi się, że to walki życia.
NJ: I nie ma cienia przesady w tym stwierdzeniu. To jest moja szansa, spełnienie marzeń. Walczę o swoją lepszą przyszłość sportową, o przyszłość mojej rodziny. Kilka miesięcy temu zostałem ojcem, mam wspaniałego syna Olgierda Nikodema i kiedyś będę mógł mu opowiedzieć, że biłem się na wielkiej gali w Anglii o wielki tytuł ze znakomitym rywalem. Byłoby pięknie dopowiedzieć, że walka skończyła się moim zwycięstwem. Wszystko sobie przeanalizowałem w głowie, jestem gotowy, chcę wygrać. Mam szansę wskoczyć na wyższy poziom pod każdym względem. Boks to sport, ale też biznes, dlatego nie mówię mówić, iż pieniądze nie były ważne.
- Zaraz po oficjalnym zatwierdzeniu walki Okolie vs Jeżewski włączyłeś serial pod tytułem "walki Lawrence'a Okolie"?
NJ: Obejrzałem jedną walkę Okolie i to wystarczy. Interesuję się boksem zawodowym, znam najlepszych pięściarzy, więc styl i umiejętności tego zawodnika nie są mi obce. Wiem, że walczył z nim mój kolega Igora Jakubowski na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro, lecz do wydarzeń sprzed czterech lat nie ma co wracać. Najważniejsze są te ostatnie pojedynki, zresztą każdy bokser przecież zmienia się z miesiąca na miesiąc, a co dopiero mówić o latach. Klasa przeciwnika to jedno, jednak przede wszystkim to ja mam być sobą w ringu w sobotę.
- Po zdobyciu Międzynarodowego Mistrzostwa Polski miałeś walczyć w Łodzi, a potem w Wielkim Klinczu z solidnym Romanem Gołowiaszczenką. Potem pojawił się temat jeszcze większej walki z Youri Kalengą, a ostatecznie stanęło na pojedynku z Okolie.
NJ: Sam nie mogę uwierzyć, co się wydarzyło z moją karierę w tak krótkim okresie czasu. Byłem zadowolony, że po zwycięstwie z Markiem Prochazką 2 października w Wielkim Klinczu dostaję kolejną szansę boksowania i 11 grudnia na kolejnej gali transmitowanej przez Polsat - Rocky Boxing Night 7 z Gołowiaszczenką. W pewnym momencie dowiedziałem się jednak o kontuzji Ukraińca i byłem przerażony. Boks to moje życie, to moja praca, a tymczasem znów nie było wiadomo, czy uda się znaleźć zastępcę i czy będę mógł walczyć. Na szczęście na wysokości zadania stanęli prowadzący moją karierę Krystian Każyszka, Tomasz Turkowski i Kornel Landowski. To dzięki ich staraniom i wysiłkom najpierw doprowadzili do ustalenia mojego pojedynku z Youri Kalengą, a następnie osiągnęli porozumienie ws. walki z Lawrence'em Okolie. Ostatecznie to ja zastąpię Krzyśka Głowackiego, któremu życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
- W sobotni wieczór faworytem nie będziesz...
NJ: Jestem charakternym, zdrowym i młodym Kaszubem, który łatwo nie odpuści! Wiem, że Okolie bardzo mocno bije, ale i ja mam czym uderzyć. Walka może się skończyć na różne sposoby, wierzę, że to będzie ten najwspanialszy dla mnie, mojego trenera, sztabu, rodziny i wszystkich kibiców.