'DZIADKI' WCIĄŻ W FORMIE - TYSON I JONES JR NA REMIS
54-letni Mike Tyson i 51-letni Roy Jones Jr dali kibicom osiem rund po dwie minuty w naprawdę fajnym tempie. Zabrakło czystych bomb i nokdaunów, ale oglądało się to całkiem przyjemnie.
"Żelazny Mike" - tak jak zapowiedział, wszedł od razu w rywala, ale Roy - jak na artystę przystało, ustrzegł się unikami mocnego i czystego ciosu. Szybkościowo obaj byli przygotowani znakomicie, nawet nie biorąc pod uwagę ich wieku. W drugiej rundzie Roy trochę poklinczował, by skontrować z doskoku lewą ręką, jak za starych dobrych czasów. Był w odwrocie, ale nie było tam ani trochę paniki czy nerwowych ruchów.
TYSON vs JONES JR NAJLEPIEJ SPRZEDANĄ GALĄ ROKU 2020 W PPV >>>
Trzecie starcie najsłabsze, trochę przez klincze Jonesa Juniora. Ale on po prostu chciał utrzymać byłego króla wszechwag z daleka od siebie i gdy tylko ten skracał dystans, Roy robił co musiał. Tyson po przerwie ostrzej ruszył do ataku. Wiedział, że ciężko będzie mu trafić na górę, więc polował hakami na korpus. W końcówce piątej odsłony obaj nieco się otworzyli i na moment zaiskrzyło. W takich sytuacjach lepiej czuł się Mike. "Śliski" Roy przez kolejne dwie minuty nie dał się czysto trafić.
Roy bardziej unikał walki niż walczył, ale robił to bardzo mądrze. Na tyle sprytnie, że dużo agresywniejszy Tyson nie był w stanie go upolować. Na samym finiszu podkręcił jeszcze bardziej tempo, ale nic się już nie zmieniło. Obaj mają już dawno najlepszy czas za sobą, wciąż jednak oglądało się to lepiej niż wczorajszą potyczkę Daniela Jacobsa z Gabrielem Rosado...
W nieoficjalnej punktacji WBC remis. - Wydaje mi się, że byłem trochę lepszy, ale przyjmuję ten remis bez problemu. Te dwuminutowe rundy trwały pod koniec jak trzyminutowe - mówił po wszystkim "Żelazny Mike".
Gdyby sędziować to na poważnie, Mike wygrałby na punkty. Może oddał rundę bądź dwie, ale był dziś w lepszej formie niż Roy.
MIKE TYSON: CHCĘ BOKSOWAĆ CO DWA MIESIĄCE >>>
Ale skoro jesteśmy przy punktacji WBC - Christy Martin 79:73 Tyson, Vinny Pazienza 80:76 Jones i Chad Dawson 76:76. My widzieliśmy to trochę inaczej, ale skoro samemu Tysonowi ten remis nie przeszkadza, to i nam nie przeszkadza...
RJJ niestety "zdechł" już po pierwszej rundzie i klinczami zepsuł nieco event...
Żelazny Mike zaprezentował się znacznie lepiej i można tylko żałować, że jego rywal koncentrował się głównie na klinczach. Dało się zauważyć przebłyski ich dawnej formy, tylko ciała już nie nadążały. Szacunek, że walka była na poważnie. Co prawda serce nie zabiło mi mocniej, ale cieszę się, że mogłem jeszcze raz obejrzeć Mike'a i RJJ w akcji.
Na pewno Tyson miał więcej do zaoferowania gdyby tylko Jones dał mu się trochę rozwinąć a nie ciągle klinczował. Jeśli tak mają wyglądać te walki pokazowe to daleko nie zajadą. Muszą pozwolić sobie na odrobinę więcej.
Druga nieprawda to ten remis. Jaki remis? Przecież Tyson wygrał wszystkie rundy, a Jones jedynie uciekał i klinczował, nawet nie próbując zadawać ciosów. Gdyby nie niepojęta tolerancja dla jego klinczów ze strony ringowego (jak w walce Kowalow vs Ward 1), to zostałby znokautowany. Punktowi widzieli remis, co można uważać albo za bardzo gruby wał, albo za kurtuazję. Jeśli kurtuazyjny remis był założony z góry, to całe widowisko można uznać za naciąganie głupków na kasę.
Tyson na +. Dać mu Szpilkę.
Tyle się nagadałeś, zamiast najpierw sprawdzić - zasady były takie, że jeśli "przewalczą" cały dystans, to będzie remis. Więc nieprawdą jest, że Tyson wygrał. Roy wyszedł po remis i swój cel osiągnął, wykorzystując dwie głupie zasady (pierwsza to zasada ściśle związana z tą jedną walką, a druga to ogólna zasada klinczu w boksie, z którego nic nie wynika, poza odpoczynkiem). Nie można zatem mówić, że Tyson cokolwiek wygrał.