JOYCE PRZEŁAMAŁ DUBOIS I ZOSTAŁ MISTRZEM EUROPY WAGI CIĘŻKIEJ
Skazywany na porażkę przez bukmacherów Joe Joyce (12-0, 11 KO) przełamał młodszego o dwanaście lat Daniela Dubois (15-1, 14 KO), wygrał przed czasem i sięgnął po wakujący tytuł mistrza Europy wagi ciężkiej.
Wolniejszy Joyce ruszył od razu pressingiem, by zniwelować atuty rywala. Joyce starał się mocno uderzyć z kontry, ale cały czas musiał pozostawać w ruchu. Pierwsza runda równa. Na początku drugiej Daniel zahaczył przeciwnika prawym sierpowym w okolice ucha i ruszył do szturmu. Potem nieco spuścił z tonu, lecz minutę później w zwarciu Joyce zaspał i dostał dwa krótkie, ale mocne sierpy.
Na starcie trzeciej odsłony "Dynamit" trafił dla odmiany lewym sierpowym. Zazwyczaj rywale padali jak kłody po takich bombach, lecz Joe przyjął to bez zmrużenie oka. Potem zaś poukładał swój boks i lewym prostym szachował młodszego rodaka. Był dużo wolniejszy, jednak jab wchodził jak w masło. Po przerwie Joyce wrzucił kolejny bieg i spychał Dubois. Przez dwie minuty lewy kilkanaście wylądował na twarzy Daniela i lewa powieka była już lekko zapuchnięta. Dubois lepiej finiszował, ale ten odcinek przegrał 9:10.
Bombardier z Londynu ostro wziął się do roboty w piątym starciu. Zaraz po gongu trafił prawym sierpowym, potem to on dyktował tempo, a dwadzieścia sekund przed końcem poprawił raz jeszcze prawą ręką na górę, za moment dodał lewy hak na korpus. Agresywniejszy i silniejszy Dubois wygrał szóstą rundę, jego problem polegał jednak na tym, że bił dużo i z całej siły. Na półmetku oddychał więc ciężej, a lewa powieka już prawie zamknęła mu oko.
Po gongu na siódmą rundę Dubois postawił wszystko na jedną kartę i zasypał Joyce'a mocnymi sierpami z obu rąk. Zbudował przewagę przez te pół rundy, jednak każdy jab przeciwnika domykał coraz bardziej oko faworyta bukmacherów. Joe rozluźnił się w ósmym starciu, złapał swój rytm, a Daniel przeżywał chyba lekki kryzys. W samej końcówce jednak zmazał gorsze wrażenie ładnym prawym sierpowym na górę.
W dziewiątym starciu obaj poszli na przełamanie. Nieznacznie lepszy był Joyce, który zaczął trafiać prawą ręką. - To twoja walka. Wygrasz, tylko nie zrób nic głupiego - usłyszał wicemistrz olimpijski wagi super ciężkiej w przerwie.
Na początku dziesiątej odsłony Joyce strzelił lewym prostym. Trafiał nim już kilkadziesiąt razy, tym razem trafił jednak w zamknięte już kompletnie oko. Rozbity Dubois przyklęknął i dał się wyliczyć do dziesięciu. Nokaut.
Daniel zawiódł mnie na całej linii. Nadmuchano rekord na balonach, papę efelktownych czasówek, a tu przychodzi powolny Joe i rozbija prospekta. Brawo Joe
Dziękuję, dobranoc.
Co do walki to Joyce normalnie, polska szkoła boksu. Lewy prosty z automatu zrobił robotę. Twardy jest skurwiel. Dubois, no cóż. Okazał się zbyt delikatny. Za wcześnie dla niego na taką walkę było, choć bukmacherzy twierdzili inaczej. Młody jest, talent ma. Jeszcze raz brawo Joyce. :)
Dariusz Michalczewski jak na boksera to całkiem mądry życiowo człowiek
Dubois pewnie aż tak słaby jak to niektórzy teraz przedstawiają nie jest i nie jednego by pewnie dał radę ściąć ale źle dobrali mu rywala chcąc wykorzystać go jako trampolinę. Za duży przeskok jakości dla faceta który z nikim poważnym nie wygrał.
Joyce jest niesamowicie twardy i po walce rzeczywiście mógł od razu lecieć na balety bo nic kompletnie nie było po nim widać. Metodycznie realizował taktykę i się doczekał wygranej. Bardzo silny, bardzo odporny i te ciosy mimo że wyglądają jakby bił je pod wodą są kąśliwe. Dodatkowo mimo że przyjmuje to nieźle amortyzuje ciosy a nawet jak się zagapi spływa to po nim jak po kaczce.
A Dubois na minus głównie poddanie. Mógł to lepiej rozegrać. Teraz będzie miał opinię quitera. Spróbował przycisnąć kilka razy ale brak efektu po jego ciosach wyraźnie podciął mu skrzydła. Poza tym Joyce świetnie umiał sklinczować jeszcze go osłabiając.
Brawo. Mnie taki obrót spraw cieszy bo jak pisałem Duboisa karierę promowali na historiach ze sparingów co jest żałosne + nic sensownego nie robił a zdawać się mogło że sam dzieciak uwierzył w swoją wielkość za wcześnie.
Fakt, poniosło mnie pod wpływem emocji. Przyznaję się. Oczywiście, że nie czas na koniec kariery, ale na pewno musi w swoim sztabie dokonać analiz, co należy poprawić a co całkowicie zmienić. Może tam też zmiany personalne są. No i ludziom od doboru rywali też należy się przyjrzeć.
Joyce'a ogląda się fatalnie. Jest powolny, wręcz paralityczny, ciosy to razej młotki, ale szczena beton, a w HW to bardzo dużo.. Do tego dobra kondycja, konsekwencja..
Dubois wróci, nie mam wątpliwości. Pewnie jeszcze kilka razy będzie wracał. Tylko mam wrażenie, że może nigdy nie wejść na prawdziwy mistrzowski poziom.
Brak ikry? Brak takiej siły fizycznej i siły ciosu, jaką media objawiły? Być może. Brak obrony? Na pewno.
Dubois całkiem na odwrót. Żadnej kariery amatorskiej nie miał, na zawodowstwie bazował na zwierzęcej sile i potężnych mięśniach. To się znakomicie sprawdza do czasu, dopóki nie trafi się właśnie na kogoś takiego jak Joyce. Te posągowe mięśnie potrzebują mnóstwa tlenu a brak amatorskiej podbudowy powoduje, że od niewystraszonego mistrza olimpijskiego przyjmuje się na twarz każdy jego lewy prosty. W tej walce Daniel spotkał się ze ścianą.
Zwierzęca siła została zneutralizowana, dosyć szybko doszła kontuzja oka a później dołączył głód tlenowy. W końcowych rundach walki Dubois przechodził piekło przy każdym, oczywiście mocnym ciosie w zranione oko, do tego nie miał już siły, bo wszystko wypompował w 4 i 5 rundzie. Kiedy Joyce w 10 trafił mocniej i w punkt, zakładam, że Danielowi odechciało się nie tylko walczyć, ale i żyć. Sorry, sylwetką wygrywa się zawody w kulturystyce. A w boksie w pewnym momencie trafia na ścianę. Dubois właśnie trafił.
Wynik, cóż - typowalem pod jednym z postow Joyce rd 9-11 i tak tez sie stalo. Przyznam jednak, że zakładałem tutaj, że Dubois moze miec wadliwa szczeke (ta walka nic nie pokazala na tej plaszczyznie bo nie przyjal nic mocnego) lub kondycje - ta walka pokazala, ze kondycje nawet ma znosna skoro jakos tam wygladal przez 9rd z takim osilkiem. Pokazala jednak, ze jego wyszkolenie jest na średnim poziomie oraz ze ma bardzo niskie IQ lub/i jego naroznik to ludzie bezuzyteczni jezeli chodzi o podpowiedzi.. Przeciez Joyce byl (zawsze ! w kazdej walce !) schematyczny i wolny, zawsze mnostwo jabuje, zawsze zadaje malo ciosow prawa reka itd itp. Wystarczylo tutaj isc lewo-skos, zadawc serie z doslownie 3 ciosów i wygrywac runde po rundzie (wiem, ze latwo sie mowi ale jak mozna robic caly czas to samo przegrywajac kolejne odslony i w dalszym ciagu narazac kontuzjowane oko w obawie przed rzekoma prawa reka JJ, ktorej nie uzywa a nawet jakby to zrobil to i przez zamkniete oko byloby to widac)
Kolejny balon pęka, a ja jestem dumny, ze nigdy nie widzialem w tym zawodniku jakiejs nowej nadzieii HW, tak jak nie widze np. w takim Hrgovicu, chociaz ten drugi ma wieksze szanse bo wiemy o nim o wiele wiecej niz o Danielu.
Jezeli dojdzie do walki Usyk vs Joyce to 12:0. Ciekawe tylko czy nie bylo jakiegos zapisku o rewanzu, bo jezeli tak to w rewanzu DD doleci do konca walki i zrobia walek na jego korzysc
To, że ktoś jest prospektem, bądź pretendentem nie oznacza że będzie Mistrzem Świata.
Joyce'a bym chętnie zobaczył z Joshuą. Usyk go obskoczy i wypunktuje, niestety. Fury też sobie poradzi. Z Wilderem bym jeszcze Juggernauta zobaczył, ale ten cymbał nie wiadomo co mu w bani siedzi.
Są wyjątki od reguły ją potwierdzające.
Holyfield,Joshua
Joyce nigdy nie będzie doceniony, bo po prostu patrzenie na jego boks sprawia ból. Jego lewy młotkowy to i tak wygląda dobrze przy przestrzelonych o pół metra sierpach. Pierwsze rundy wyglądają jak z amerykańskiego filmu parodiującego sztywnego rosyjskiego boksera. Praca nóg przeraża.
A jednak ostatecznie to zdaje egzamin.
Imho, naroznik (z pomoca lekarza) powinni to przerwać 1-2 rd wczesniej to Dubois nie musialby sie upokarzac, nawet jezeli czesc fanow nie bedzie miala mu tego za zle to on sam zapewne bedzie sie z tym kieprsko czul
Nie pomyślałeś, że może się bali, że Dubois posądzi ich, że pracowali dla obozu rywala i ich zwolni?
Ciekawe jak się potoczy. Z Duboisa próbowali robić lepszego od AJ-a po jednym sparingu a zapomnieli że żeby zająć jego miejsce to trzeba ciężkich chwil na najwyższym poziomie przeżyć od groma na co AJ-a było stać. A tu przy pierwszych tarapatach w walce poddanie.
A Joyce jeśli zawalczy o wakat z Usykiem... No nie napiszę że nie ma szans ale ktoś taki jak Ukrainiec to chyba większy koszmar stylowy dla niego niż Joshua czy nawet Fury. Facet ma wszystkie atuty by go ograć szybkością do niemalże zera a tych dwóch zawsze mógłby czymś tam zmęczyć.
Ale lubię go i życzę mu sensownej dalszej części kariery. Zaryzykował i pokazał światu że go nie doceniają. To ceni się podwójnie.
A Duboisowi może ta lekcja pokory wyjść na plus. O tyle dobrze że czasu to on ma od groma i można go sensownie poprowadzić zamiast robić takie skoki jakościowe i wieszczyć że to już najlepszy Hw...
Dodajmy, że Joyce powinien był ten finał z Yoką wygrać na olimpiadzie.
Zdaje egzamin i będzie zdawać, do czasu spotkania kogos z dobrą praca nóg..
Joyce to napewno nie Foreman ale on nie musi robić dużo aby przeciwnik wykończył się samxD
Szczęka beton zbrojony. Do tego walczy na tyle na ile ma atutów. Od 1 rd wyprzedzał ataki młodego lewymi na góre i dół
Wydaje się, że walcząc tak oszczednie mógłby rozbijać Dubois przez 30 rund
Do obu bez baseballa nie podchodź. To mogłaby być komedia. Chłopy się leją 12 rund i chuj. :)
Chyba kolejny idol mu odpadł.
Brytole mają jeszcze dość mlodego Fabio Wardleya, całkiem ciekawego prospekta, który wydaje sie boksować i zadawać ciosy z wyjątkowo lekkością. Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie
Holyfield rzadko ważył więcej niż 100 kilo. To był wspaniały technicznie cruiser na sterydach. W przenośni i dosłownie. Do tego niesamowicie pracowity i z ringową inteligencją. Joshua to inna bajka. Uważam, że jego mięśnie były wyhodowane... na czymś. Nie wiem na czym, ale naturalne, to one nie są. Do momentu walki z Kliczko ta jego fizyczność jakoś działała. Ukrainiec z przyczyn dla mnie niepojętych Antkowi odpuścił i dlatego przegrał. Później Joshua zaliczał stopniowy regres. W przegranej walce z Ruizem wciąż wyglądał jak mięśniak, ale za wielki i zbyt mułowaty.
Później mocno się odchudził i rewanż wygrał wyłącznie dlatego, ze Meksykanin spasł się jak prosiak i pewnie niewiele trenował. Dlatego nadal uważam, że mięśniacy bez ciągłego wspomagania na dłuższą metę nie mają w HW czego szukać. Chyba, że im się pozwoli wspomagać. Wtedy pojawią się mutanty w stylu Jarrella Millera, 150 kilowego knura kicającego jak baletnica. Chociaż myślę, że i Millera taki Joyce by w końcu utłukł.
Leje na was wy zakłamane cwele.
Ten Wardley to jakieś takie "niemiłe" wrażenie zrobił na mnie nawet z tymi dotychczasowymi rywalami.
Oj... IMO pokazał i to dużo. Rozbił faworyta/ zbił go na kwaśne jabłko i nie tylko dlatego że ów faworyt to jakieś zero bez charakteru i umiejętności. Po prostu ograniczył jego plusy swoimi atutami na tyle że zmusił go do poddania się.
Odchylenia, klincz, lewy prosty i praca nóg na niezłym poziomie- to plus naturalne atuty typu siła, wytrzymałość i kondycja to były klucze do zwycięstwa. No i taktyka też dobrana dobrze.
A że nie zamordował Duboisa jak miał okazję. Widać nie było takiej potrzeby. Runda dłużej i pewnie cisnąłby jeszcze śmielej ale Dubois był już skończony i postanowił uniknąć egzekucji.
Ja tam jestem rozczarowany tą walką. Zapowiadała się bardzo ciekawie a wyszła średnio. Mało było dramaturgii. Głównie Dubois zadawał mocniejsze ciosy, ale nie było ich sporo. Więcej pykania lewym prostym, zwłaszcza ze strony Joyca. Joe nie ma szans z Furym czy Joshuą. No może jeszcze z AJ mógłby wygrać na punkty pykając lewym prostym, ale nie byłaby to wyraźna wygrana. Dubois ma raczej lepszy cios od Joyca, lepszą szybkość, zadaje więcej mocnych ciosów. Jakby się jeszcze podszkolił mógłby być lepszym rywalem dla AJ czy Furego. Szkoda.