CZERNINA: KELL CHAPO
W dzisiejszej ''Czerninie'' smak krwi genialnego kryptogeja z Miasta Stali, czyli refleksje po walce Brook vs Crawford.
KELL CHAPO
Nikt w mojej karierze, nawet podczas sparingu, nie zrobił ze mną tego, co zrobił Crawford.
Kell Chapo
Nie należy umniejszać wymiaru zwycięstwa Crawforda nad Brookiem. Tak, ''Special K'' nie jest już tym samym dominatorem, którym był przed walkami z Giennadijem Gołowkinem i Errolem Spence'em Juniorem. Tak, mógł być osłabiony robieniem wagi, walczył w limicie 147 funtów po raz pierwszy od ponad trzech lat, a zawsze był naprawdę dużym ''półśrednim''. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że ''Bud'' Crawford jest pierwszym w historii zawodnikiem, który pokonał mistrza walki w dystansie jego własną bronią.
Gołowkin i Spence Jr przytłoczyli Brooka, pierwszy zgniótł go swoją potworną fizycznością, a drugi zajechał tempem i konsekwencją. Skok z wagi półśredniej do średniej i walka z Kazachem były szaleństwem, jednym z najbardziej straceńczych zrywów w tym stuleciu. Pięknym samobójstwem, które złamało Brookowi karierę. Zderzył się z ciężarówką, tuż po walce przeszedł skomplikowaną operację prawego oczodołu i każdy normalny człowiek zrobiłby sobie przerwę od wyzwań, wziąłby stosunkowo łatwą walkę na powrót. Tymczasem rozpoczęto negocjacje z odwiecznym rywalem Amirem Khanem, a wkrótce na pierwszy plan wysunął się Spence Jr, oficjalny pretendent IBF. Pojedynek z Amerykaninem mógł zostać odwleczony, ale ambicja Brytyjczyka była wtedy niepohamowana.
Kell Brook nigdy nie był normalnym człowiekiem. Przydomek ''Special K'' nie wziął się znikąd, podobnie jak pewność siebie tego sepleniącego dziwaka, za którym zawsze stała tajemnica, być może związana ze skrywanym homoseksualizmem. Dumny Ezekiel nigdy nie stracił swagu, nawet wtedy, gdy otrzymał cios maczetą w nogę od nowo poznanego rodaka, z którym znalazł się w nocy sam na sam w jego apartamencie na Teneryfie (Amir Khan niejako wyoutował Brooka, sugerując seksualny podtekst spotkania). Obficie krwawił, ale zdołał się wydostać i przeżyć. Wkrótce przyjmował dziennikarzy w domu, z uśmiechem pozując na sofie z pasem i eksponując świeżo opatrzone, potężne udo, jeden z sekretów swojego geniuszu.
Atak w Hiszpanii miał miejsce podczas wakacji, na które Kell udał się wraz z rodziną kilka dni po zwycięstwie w walce mistrzowskiej nad Shawnem Porterem w sierpniu 2014 roku. Ten występ pozostaje najważniejszym w karierze wirtuoza z Sheffield. Precyzja, moc i timing ciosów prostych, siła fizyczna w klinczu, kunsztowna praca nóg rodem z Ingle Gym - każdy z kluczowych elementów stylu ''Special K'' funkcjonował na najwyższych obrotach przez dwanaście rund. Nikt nie pokonał Portera tak przekonująco jak Brook. Ale geniusz Kella widać było w pełnej krasie również w innych walkach ostatniej dekady. Tego lewego prostego nie dało się skontrować, podobnie jak niesygnalizowanych prawych, bitych z charakterystycznym ''sheffieldzkim shiftem'': oderwaniem prawej stopy od podłoża i krokiem naprzód, by zdusić opór zwarciem lub nieoczywistą kombinacją, nie zmieniając przy tym pozycji na odwrotną. Brook wyróżniał się (i nadal wyróżnia) niezrównaną elegancją dystansowego fechtunku, głębią technicznej formy. W swoim prime był najlepszym ''półśrednim'' na świecie i nawet kiedy zaczął przegrywać, czysto boksersko wciąż zdawał się górować, odnajdując wielkość w porażce. Dopiero Crawford położył temu kres, zadał ostateczny cios brytyjskiej arystokracji.
Brook dobrze wszedł w walkę i kontrolował boksującego za lewym prostym Crawforda swoim mocnym jabem. Bawił się z leszczykiem, ale pod koniec drugiej rundy Crawford zmienił pozycję na odwrotną i zaczął wdrażać korekty. ''Special K'' błysnął w tym pojedynku jeszcze tylko raz: bezpośrednim, podwójnym prawym prostym z wspomnianym krokiem naprzód, cudownie wypieczonym ''chocolate brownie'' (tak Brook określa swoje najlepsze uderzenia, porównując je do soczystej, anglosaskiej wersji ''murzynka'') w połowie trzeciej odsłony. Potem ulokował kilka kolejnych ciosów, jednak ''Bud'' szykował się już do zrzucenia bomb. W czterdziestej sekundzie czwartej rundy skontrował lewy prosty składającego się do zadania prawego Brooka krótkim prawym sierpowym. Tak krótkim, że był w zasadzie czymś pomiędzym sierpem i prostym. Kell nie widział tego uderzenia, dostał w okolice kości policzkowej i zatoczył się na liny, gdzie chwilę później został dobity.
Terence Crawford rozpracowuje rywali jak nikt inny we współczesnym boksie, może oprócz Wasyla Łomaczenki. Co więcej, ''Bud'' sprawia wrażenie zawodnika, który okrzepł po trzydziestce, zarówno jeśli chodzi o siłę fizyczną, jak i umiejętności. To nie jest ten sam bokser, który walczył w 2014 roku z Rickym Burnsem i Yuriorkisem Gamboą. Wtedy wyglądał jak prymus, dziś wygląda jak boss, a boksuje przecież dwie kategorie wyżej. Wszedł prawdopodobnie na poziom porównywalny do 33-letniego Floyda Mayweathera, przynajmniej pod względem kontroli nad walką za pomocą ringowej inteligencji popartej wyjątkowym zasięgiem ramion (Mayweather 183 centymetry, Crawford 188), który odpowiednio wykorzystany przez arcymistrzów potrafi robić różnicę w pojedynkach na światowym poziomie.
Problem w tym, że 33-letni Mayweather miał na koncie pojedynki m.in. z Diego Corralesem, Oscarem De La Hoyą, Rickym Hattonem i Juanem Manuelem Marquezem, rywalami największego kalibru. Dla przykładu Corrales, Hatton i Marquez byli przed walkami z Mayweatherem notowani w rankingach P4P magazynu The Ring (''Chico'' piąty, ''Hitman'' ósmy, ''Dinamita'' drugi). Terence Crawford nie walczył natomiast z nikim notowanym w P4P. Nie stoczył żadnej naprawdę wielkiej walki. Jeżeli nie dojdzie do starcia z Errolem Spence'em Juniorem, ''Bud'' może przejść do historii jako pięściarz w jakimś sensie niespełniony. W tej chwili trudno uznać go za bezdyskusyjnie najlepszego bez podziału na kategorie, choć ma za sobą wiele argumentów. Canelo Alvarez jest jednak w posiadaniu asów, takich jak zwycięstwo nad numerem jeden P4P The Ring, Giennadijem Gołowkinem we wrześniu 2018 roku. Od tego czasu Meksykanin dołożył do swojego dorobku wygrane nad Danielem Jacobsem i Siergiejem Kowaliowem (mistrzostwo wagi półciężkiej). Dla porównania Crawford wygrywał w tym samym okresie z Jose Benavidezem Juniorem, Amirem Khanem, Egidijusem Kawaliuskasem i Kellem Brookiem. Kto bardziej powiększył swoje dziedzictwo?
A skoro w rozważaniach o dziedzictwie powrócił Kell Brook, warto zapytać o jego miejsce w dziejach brytyjskiego boksu. ''Special K'' zakończy zapewne karierę jako numer trzy wagi półśredniej, ustępując miejsca jedynie pogromcy Donalda Curry'ego, dwukrotnemu mistrzowi świata Lloydowi Honeyghanowi i przedwojennemu czempionowi Tedowi ''Kidowi'' Lewisowi, uważanemu przez większość historyków za jednego z pięćdziesięciu najwspanialszych bokserów wszech czasów.
''Kell Chapo'' wy głupie skurwysyny.
Tu nie ma znaku zapytania, ani zwrotu "być może".
''Za którym zawsze stała tajemnica, być może związana ze skrywanym homoseksualizmem''. To tylko tekst, gra, zabawa życiem. Żart w stylu Davida Brenta. Inna sprawa, że Brook może faktycznie być kryptogejem. W jego środowisku coming out byłby wielkim ryzykiem.
Człowiek z orientacją homo zwyczajnie zareagowałby na jakiekolwiek insynuacje, także...
Darku, wyluzuj. Przecież tu z daleka widać pewien nawias i poważną sympatię/podziw dla Ezekiela. Chocolate browniesss babi.
Kuba, podchodzę do Twoich felietonów z życzliwością i generalnie mi się podobają. Uważam jednak, że masz pewną tendencję do "przeginania pały" w niektórych pobocznych tematach. Myślę, że ten wątek domniemanego homoseksualizmu Brooka był niepotrzebny i trochę niesmaczny w stosunku do ojca trojga dzieci. W zamian należałoby bardziej uwypuklić nacechowaną nieskrywaną nienawiścią rywalizację Khana i Brooka, która nie znalazła dotąd rozwiązania na ringu i pewnie już nie znajdzie. Nasuwa mi się hipoteza, że wariacki wyskok Brooka do Gołowkina, który zrujnował mu karierę był wzorowany na podobnie głupim (choć chyba lepiej opłaconym) o kilka miesięcy wcześniejszym występie Khana przeciwko Canelo. Brook zapewne chciał udowodnić, że "ma jaja nie mniejsze, niż Khan". Żałośnie to się dla obydwu skończyło, a ostatecznym brutalnym weryfikatorem (katem) zarówno jednego, jak i drugiego okazał się Terence Crawford