DEVIN HANEY WYPUNKTOWAŁ GAMBOĘ I OBRONIŁ PAS WBC
Devin Haney (25-0, 15 KO) pokonał przed momentem Yuriorkisa Gamboę (30-4, 18 KO) i obronił tytuł mistrza świata wagi lekkiej federacji WBC.
Pierwsze minuty spokojne, rozpoznawcze po obu stronach, choć obrońca tytułu wykorzystując swój zasięg ramion i dobry jab zbierał małe punkty. W trzeciej rundzie trafił soczystym prawym krzyżowym na szczękę, lecz na Kubańczyku ten cios nie zrobił większego wrażenia. Kiedy jednak oddał również czwarte starcie, dostał w narożniku ostrą reprymendę i od piątego odważniej wchodził w krótkie wymiany w półdystansie. Końcówkę szóstej rundy nawet wygrał.
TEOFIMO LOPEZ: CHĘTNIE SPOTKAM SIĘ Z HANEYEM I SKOŃCZĘ JEGO KARIERĘ >>>
Siódma runda to popis młodego Amerykanina. Lewa ręka karciła przeciwnika, czy to w postaci lewego prostego, czy lewego sierpa. A czasem łączył te ciosy w jedną akcję. Kolejne minuty już bardziej wyrównane, choć cały czas nieznacznie dla szybszego i agresywniejszego Haneya. W końcówce zamiast finiszować i szukać wygranej, Gamboa pozostawał pasywny. Dodatkowo w jedenastej odsłonie sędzia ukarał go ostrzeżeniem za trzymanie. W ostatniej rundzie Haney nie holował zwycięstwa do końca, tylko sam zaatakował. I był tak naprawdę blisko położenia mistrza olimpijskiego z Aten na deski. Zabrakło niewiele.
Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Devina 118:109 i dwukrotnie 120:107. Tak więc na dziesięć dni przed 22. urodzinami Haney sam sobie sprawił prezent, po raz pierwszy broniąc pasa World Boxing Council.
Kubańczyk ma warunki fizyczne najwyżej na wagę piórkową i gdyby jej się trzymał, to pewnie byłby jej wieloletnim dominatorem, bo jest bokserem wszechstronnym. W lekkiej jest jednak sporo za mały i szans na wygrywanie z najlepszymi nie ma, co powszechnie wiadomo już od jego klęski z rąk Crawforda w 2014. Jak się woli dobrze zjeść i nie zbijać wagi, to się nie jest mistrzem świata. Podejście typowo kubańskie.
Bardziej interesował mnie Haney, którego wcześniej widziałem tylko w wygranej po 4 rundach walce z Abdułłajewem. Teraz wreszcie była okazja, by mu się dokładnie przyjrzeć. Jest typem boksera dystansowego o bardzo dobrej technice i motoryce oraz bardzo dużym na tę kategorię zasięgu. Fizycznie jednak zdecydowanie nie ma czym zaimponować i nie wiem, skąd się brały jego przechwałki o szybkim znokautowaniu Gamboy. Trafiał go często i regularnie, w tym także bardzo czysto w punkt, ale te ciosy nie robiły na Kubańczyku żadnego wrażenia. Natomiast gdy trafiał Gamboa i wchodził w półdystans, Haney reagował czasami dość panicznym klinczowaniem. Generalnie dość mocno przypomina stylem Floyda Mayweathera, choć oczywiście jeszcze mu do niego daleko. Nie ma ringowego sprytu Floyda i boksuje jednostajnie. Ma natomiast boczne ustawienie, które w połączeniu z szybkością i zasięgiem sprawiają, iż jest bardzo trudny do trafienia. Sądzę jednak, że na dziś przegrałby zarówno z Teofimo Lopezem, jak i Gervontą Davisem.
Zoabaczymy co pokaże czwarty z młodych - Garcia.