ADAM KOWNACKI O REWANŻU Z HELENIUSEM: LUBIĘ SIĘ BIĆ, TEGO NIE ZMIENIĘ
Już kilkadziesiąt godzin temu informowaliśmy Was o tym, że Adam Kownacki (20-1, 15 KO) dostanie rewanż z Robertem Heleniusem (30-3, 19 KO). Odbędzie się on w pierwszym kwartale przyszłego roku, być może nawet już w styczniu. Polak zmotywowany czeka na swoje odkupienie.
7 marca fiński olbrzym brutalnie zatrzymał marsz Polaka po walkę o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Nasz "Babyface" wygrywał na kartach sędziów po trzech rundach 30:27 i dwukrotnie 29:28. W czwartej odsłonie Helenius zaskoczył jednak Adama i wygrał przed czasem.
- Za szybko chciałem to skończyć. Wszedłem na ring jak rakieta. Chciałem prędko zrobić swoje zamiast skoncentrować się na zadaniu. To dla mnie ważna lekcja. Lepiej byłoby wciągnąć Heleniusa na głęboką wodę i znokautować go w późniejszych rundach. Był już naprawdę zmęczony. Ciężko oddychał i wydawało się, że już go mam. Ale trochę się przeliczyłem. Za bardzo się na niego rzuciłem - mówi Kownacki w rozmowie z Przemysławem Osiakiem.
- Jestem gościem, który pod wpływem adrenaliny lubi iść do przodu i się bić. Tego nie zmienię, taki mam charakter. Oczywiście chcę też robić to, nad czym pracuję podczas treningów. Myślę jednak, że ostatecznie obudzi się we mnie stare "ja". Pójdę na wymianę ciosów, by stworzyć widowiskowy pojedynek i skończyć go przed czasem. Kosztuje to trochę zdrowia, ale lubię tak walczyć - dodał najlepszy polski "ciężki".
Jak Adam nie zmieni nic w swoim boksie to niestety będzie to samo.
Dla mnie u Adama "od zawsze" brakowało jednego elementu, a mianowicie taktyki na konkretnego rywala. On z każdym boksował tak samo, a rywale tacy sami nie są. Jakby przyjrzeć się walkom Heleniusa, to można zauważyć, że jego łatwiej znokautować z daleka, niż z bliska, zwłaszcza gdy jest już trochę zmęczony. Dokładnie odwrotnie, niż chciał to zrobić w pierwszej walce Adam. Trzeba przeciwnika rozpracować i wyćwiczyć na niego konkretne akcje. I niech się dzieje wola nieba.
Tylko że Kownacki sobie na wszystko bimba. Drugi Ruiz. Panie, jakiego mnie stworzyłeś, takiego mnie masz! Owszem, przed Szpilką się spiął. Siedem kilo zbił. Klękajcie narody! Przy takiej wadze 7 kilo można zbić w miesiąc, na samych spacerach z psem. Później już tylko bebech z cellulitem. I blokowanie ciosów gębą. Można i tak. Tylko że w takim wypadku wytrzymałość Kownackiego należy obliczać na 2 - 3 dużych i mocnych przeciwników. Potem będzie się przewracał od pierdnięcia, jak Szpilka. "Rozpracowanie przeciwnika"? To też jakaś abstrakcja.
Kownaś wychodzi i leje. Albo on zleje, albo jego zleją. Tempo zaczyna różnicować (w dół) dopiero jak się zmęczy. Taktyka? Hurrraaaaaa! To jest dobre na kogoś, kto nie lubi, jak na nim przeciwnik cały czas siedzi. Washingtona. Niech będzie że nawet na Wildera (ale on zwariował, więc odpada). Tyle że przyjdzie taki Joyce albo inny Dubois i co? Pozwolą tak po sobie jeździć? Jak nie będzie w stanie nauczyć się obrony, niech chociaż ćwiczy klincze. I pozbędzie się cellulitu.
Od dawna czytam artykuły i komentarze na orgu, ale dopiero teraz się zarejestrowałem. Moja "przygoda" z boksem zaczęła się od walki Krzyśka Włodarczyka z Greenem. Po raz pierwszy poczułem co to jest charakter i walka do końca. Poczułem bardzo silne emocje i zrozumiałem dlaczego boks jest elektryzujący. Ja oglądam walki po to żeby przeżywać silne emocje, czas walki i czas około-walki pozwala mi oderwać się od codziennych spraw, stresu, problemów, zjebanych ludzi itd. Staram się okazywać szacunek dla każdego zawodnika. Są zawodnicy słabi, przeciętni, bardzo mocni ( często charakteryzujący się jakimiś szczególnymi cechami ) oraz zawodnicy WYBITNI.
WYBITNYCH jest kilku we wszystkich kategoriach, bardzo mocnych już więcej i dalej jest cała reszta. Tak samo układa się mój podział ze względu na to, których zawodników lubię, a których nie koniecznie. Taki sposób kibicowania pozwala mi ( tak mi się wydaję ) mieć odpowiedni dystans do tego sportu i nie traktować go jak rzecz, od której zależy moje życie. Tego też wszystkim życzę. Szacunek i dystans i wszystkim żyje się lepiej.
Co do Adama - gość, który osiągnął dość spory sukces i zarobił i jeszcze zarobi na pewno bardzo fajne pieniążki. Zaskoczył mnie z Arturem, wygrał z Waschingtonem i Areolą ( po emocjonującej walce ). Mam odczucie, że Heleniusa delikatnie zlekceważył, no i za to zapłacił. Wybitny nie jest i nie będzie, ale daje bardzo dobre walki i stawiam 90% w rewanżu na Adama. Wydaję mi się, że podchodzi właśnie do tego sportu z dystansem i nie napina się. Ma dość realny obraz siebie samego i wie w jakim miejscu jest, kto jest przed nim, a kto za nim. Może i nie pokona Wildera, Joshue, Furego, Usyka, Duboisa itd. ale jest szansa na walkę mistrzowską i sporo emocji dla nas kibiców. Niezależnie od tego co ostatecznie osiągnie myślę, że przeżywa niezłą przygodę i osobiście będę kibicował Adamowi szczerze z całego serca.
Pozdrawiam wszystkich komentujących.