NELSON: WILDER NIE JEST JUŻ KRÓLEM, MOŻE WINIĆ TYLKO SIEBIE
Trwa ofensywa medialna Deontaya Wildera (42-1-1, 41 KO). Problem w tym, że zaczął od głupiej wypowiedzi, a każda kolejna jest jeszcze głupsza. Do słów byłego już mistrza świata wagi ciężkiej odniósł się nawet stonowany zazwyczaj Johnny Nelson.
- Wilder teraz robi wokół siebie dużo hałasu, narzeka, tylko czemu wcześniej milczał i nie było z nim kontaktu w sprawie trzeciej walki z Furym? Czemu nie zadzwonił do Fury'ego i nie dał żadnego znaku? Może opowiadać co zechce, że jest królem i tak dalej, prawda jest jednak taka, że nie jest już żadnym królem. Ma za to przerośnięte ego i wciąż mu się wydaje wiele rzeczy. Jeśli wygaduje to wszystko tylko po to, by znów było o nim głośno, to słabo trochę to rozgrywa. Jeśli natomiast naprawdę wierzy w to co mówi, wówczas ma duży problem. Co on w ogóle wygaduje? Nazywa trenera Marka Brelanda zdrajcą, a prawda jest taka, że on uratował mu wtedy życie. Nie ma usprawiedliwienia dla tego, co on wygaduje - uważa były mistrz świata kategorii cruiser, dziś analityk stacji Sky.
- Wilder szuka na siłę wytłumaczeń, ponieważ nie może wciąż zrozumieć, jak to jest, że to, co on robił dotąd innym, nagle ktoś zrobił jemu. Jeśli opowiada te bzdury żeby wrócić do gry, to jeszcze OK, lecz jeśli w to wierzy, naprawdę będę nim rozczarowany. Nie kupuję jego wymówek. Wilder znalazł się w nieprzyjemnym miejscu, bo wciąż jest bardzo groźny i jeśli ktoś nie musi, to nie będzie chciał z nim walczyć. No chyba, że dostanie jakieś bardzo duże pieniądze. A do tego różnymi wypowiedziami dał dodatkowym pretekst innym, aby z nim nie walczyć - kontynuował brytyjski ekspert.
- Wilder wini wszystkich dookoła, a prawda jest taka, że może winić tylko siebie - zakończył Nelson.