JAPOŃSKI POTWÓR ZNÓW NOKAUTUJE
Naoya Inoue (20-0, 17 KO) to jeden z największych puncherów w zestawieniu P4P. Na własnej skórze przekonał się o tym Jason Moloney (21-2, 18 KO). Japoński niszczyciel obronił tytuł mistrza świata wagi koguciej federacji WBA i IBF.
Japończyk zaczął od kilku bardzo szybkich lewych prostych i ładnej kontry po odchyleniu z prawej ręki. Pretendent odpowiedział w zwarciu prawym hakiem na żebra. Druga runda w miarę równa, ale szybszy i mocniej bijący "Potwór" znów zapisał ją na swoją korzyść. W trzeciej faworyt ruszył ostrzejszym pressingiem, podkręcił tempo i zaczął szukać kończących akcji. W samej końcówce zranił nawet przeciwnika krótkim lewym hakiem na szczękę. W czwartym starciu Moloney kilka razy trafił lewym prostym, ale to bomby championa przełamywały gardę. 40:36.
Moloney dobrze rozgrywał piątą odsłonę, lecz 40 sekund przed końcem wpadł Japończykowi na kontrę z prawej ręki, ratował się klinczem i zaprzepaścił szansę na wygranie tej rundy. Na początku szóstej Moloney wyszedł z podwójnym lewym prostym, padł jednak po błyskawicznej kontrze lewym sierpowym. Ale pomimo dwóch minut do końca dotrwał do przerwy. To było tylko odroczenie wyroku...
Inoue polował od początku siódmej rundy. Gdy przeprowadzał szturm, nie zawsze trafiał. Dlatego wciągnął rywala na swoją akcję. Wyczekał, aż ten będzie chciał uderzyć mocno prawą ręką, wszedł mu w tempo bezpośrednim prawym i powalił po raz drugi na deski. Na tym koniec. Kto następny?