OBÓZ POWIETKINA CHĘTNIE SPROWADZI TYSONA FURY'EGO DO MOSKWY
Jeżeli Aleksander Powietkin (36-2-1, 25 KO) 21 listopada po raz drugi pobije Dilliana Whyte'a (27-2, 18 KO), co po ciężkim nokaucie w sierpniu nie jest wcale wykluczone, zostanie obowiązkowym pretendentem do pasa WBC wagi ciężkiej i zasiadającego na tronie Tysona Fury'ego (30-0-1, 21 KO). A wtedy walka mogłaby odbyć się w Rosji.
Andriej Riabiński - promotor "Saszy", pokazał już w przeszłości, że jeśli mu na czymś zależy, potrafi dopiąć swego. Obowiązkowa obrona ma to do siebie, że jeśli strony nie dojdą do porozumienia, wówczas organizatora potyczki wyłania przetarg. A w nim Riabiński potrafi wyłożyć ogromne pieniądze. Kiedy zależało mu mocno na ściągnięciu na swój teren Władimira Kliczki, zapłacił w przetargu aż 23 miliony dolarów! Ta kwota była dzielona w stosunku 75/25, więc Kliczko zarobił ponad 17 milionów, zaś Powietkin ponad 5,5 miliona "zielonych".
Szef grupy World of Boxing teraz zagiął parol na walkę "Saszy" z Furym na Stadionie Łużniki w Moskwie. To by było coś... Najpierw jednak trzeba po raz drugi wygrać z Whyte'em, a potem wygrać przetarg. No chyba że "Król Cyganów" da się skusić dużą sumką bez zbędnego przetargu uda się do stolicy Rosji.
- Jeśli nabędziemy prawa pretendenta, to czemu nie zrobić walki z Furym na Stadionie Łużniki? To na pewno będzie jedna z opcji. "Sasza" na pewno zechce walki z Furym, jego odpowiedź jest zawsze taka sama. Jego interesują wyłącznie najmocniejsi rywale, więc i Fury i ewentualny rewanż z Joshuą z pewnością go zadowolą - mówi Riabiński.
Przypomnijmy, że tak jak Powietkin, również Fury ma swoje obowiązki. Prawdopodobnie 19 grudnia po raz trzeci skrzyżuje rękawice z Deontayem Wilderem (42-1-1, 41 KO).