YARDE ROZBIŁ SPELMANA W WALCE WIECZORU GALI W LONDYNIE
W walce wieczoru londyńskiej gali grupy Queensberry Promotions zobaczyliśmy walkę Anthony'ego Yarde (20-1, 19 KO), który w zeszłym roku był bardzo blisko zdetronizowania ówczesnego mistrza świata wagi półciężkiej - Siergieja Kowaliowa. Brytyjczyk wrócił dziś zwycięstwem przed czasem nad solidnym Decem Spelmanem (16-5, 8 KO).
Yarde zaczął spokojnie, co jakiś czas atakował mocnymi ciosami z prawej ręki, nie mógł się jednak wstrzelić. Spelman dobrze pracował na nogach, utrzymywał swój dystans i nie dawał się zaskoczyć. W drugim starciu Yarde nadal nie forsował tempa, a jego lewy prosty powoli stawał się coraz skuteczniejszy, torując drogę do kilku trafień prawicą na korpus i głowę.
Trzecie starcie to kilka kontr Yarde'a, które niemal otarły się o szczękę Spelmana, a potem praca ''Bestii'' w półdystansie: celny lewy podbródkowy i swobodna zmiana wariantów w ataku. Pojedynek stawał się jednostronny, gdyż Spelman koncentrował się właściwie tylko na obronie.
''Kid Nytro'' wreszcie zerwał się w czwartej odsłonie i zdołał trafić Yarde'a kilkoma ciosami, ale sam coraz więcej przyjmował. Yarde wciągał go na liny i kontrował, wyraźnie górując pod względem mocy w pięści. Piąte starcie to presja Spelmana, którą Yarde spokojnie przyjmował w obronie i przechodził do akcji półdystansowych. Wreszcie huknął kilka razy prawą ręką i Spelman odczuł te bomby.
''Bestia'' ruszyła do przodu w szóstej rundzie, zadając coraz więcej ciosów na dół i łamiąc Spelmana, który miał swoje momenty, ale kilka razy był na granicy nokdaunu, aż w końcu przyjął serię uderzeń z prawej ręki i padł na deski, a sędzia przerwał walkę.
Oczywiście w walkach, które przegrał przed czasem był mocniej raniony, niż w walce, w której chwiał się, ale dzięki klinczom dotrwał do gongu na przerwę. Co nie zmienia faktu, że Yarde był bliski niespodziewanego zwycięstwa.