CRUISER CZY CIĘŻKA? SZPILKA PODJĄŁ CHYBA OSTATECZNĄ DECYZJĘ
Artur Szpilka (24-4, 16 KO) udzielił ostatnio długiej rozmowy Michałowi Rogozińskiemu na kanale 6PAK.TV na Youtube. Został zapytany między innymi o swoją wagę. "Szpila" przyznał, że prawdopodobnie podjął już ostateczną decyzję dotyczącą tego, w jakiej kategorii wagowej będzie bił się w najbliższym czasie.
- Ważę 106 kg, a nie jestem gruby. Wiadomo, że coś sobie podjadłem, ale cały czas jestem w treningu. Docelowo już chyba podjąłem decyzję, że zostaję w wadze ciężkiej. Po pierwsze: w cruiser wyszła walka jak wyszła. Nie wiem czy to przez zbijanie czy coś innego. Druga rzecz: jakby nie patrzeć boksowałem w wadze ciężkiej całą dekadę i nagle zmieniam wagę. Znam siebie, wiem tak mniej więcej co trzeba robić, jak tam się boksuje. No i to jest po prostu powrót... Na pewno najbliższa walka będzie w wadze ciężkiej. Co się okaże w przyszłości, tego nie wie nikt. Nawet ja sam nie wiem - powiedział w rozmowie z Rogozińskim pięściarz z Wieliczki.
Popularny "Szpila" wrócił do wagi junior ciężkiej po ponad dziesięciu latach starciem z Siergiejem Radczenką w marcu tego roku w Łomży. Walka kompletnie nie poszła po jego myśli. Wygrał zdaniem sędziów na punkty, ale był to bardzo kontrowersyjny werdykt. Teraz wydaje się, że rewanż jest mało prawdopodobny.
Dlaczego ten rewanż się oddalił? Po pierwsze Radczenko chciałby na pewno większych pieniędzy. Te pieniądze musiałby zapłacić Ukraińcowi promotor Szpilki, czyli Andrzej Wasilewski, który przecież nie tak dawno podpisał umowę ze Szpilką, na mocy której pięściarz zostanie niedługo wolnym zawodnikiem. Nie opłaca mu się więc wykładać większych pieniędzy na Radczenkę.
Pamiętajmy też jedno - mimo że zapisy wejdą w życie to Wasilewski może mieć w przyszłości kolejne propozycje dla Szpilki, czego nie ukrywa i na to czeka sam Artur. Jest kilka nazwisk na polskim rynku, które można zestawić w ringu ze "Szpilą" jako wolnym strzelcem. Radczenko nie pasuje do tych planów - prawdopodobieństwo przegranej Artura jest spore, więc dla Szpilki lepiej będzie wrócić z innym, pewnie słabszym rywalem, aby później dostać większą walkę.
Do tego było gadanie razem z IZU o jakiś możliwych problemach neurologicznych po walkach więc chłopaki poprosu zaczęli myśleć inaczej .Chcą zarabiać kase ale bez większego uszczerbku na zdrowiu .
Takie skakanie po wagach to co na to trenerzy ? Nikt nic nie ma do gadania ?
Szpila wie,że jakby potknął sie z Radczenko jeszcze raz to byłby obciach po całości a tak,skoczy do wagi ciężkiej obijać jakiś starych Salsberrych i innych leszczy .Przy tym narobi dymu i wskoczy do KSW .
W KSW na 100% walka ze Strachem .
To było pewne od początku aczkolwiek aż takiej klęski i katastrofy to chyba nikt się nie spodziewał. Upadek Szpilki jest smutny i spektakularny.
Przecież tą wypowiedzią facet się pogrążył- potwierdził to że ambicji to u niego już jest jakaś śmieszna resztka.
Zbijanie wagi łatwe nie jest- owszem. To wysiłek i poświęcenie. Ale widać Artur ma po jednej walce dość rygoru bo przecież łatwiej podjadać niezdrowo i popijać browary. Treningiem spali wystarczająco dużo by jako taką formę mieć a po co mu lepsza? Przy maksymalnym dopięciu aspektów diety i treningu i tak na średnim poziomie dostaje bęcki... Po co się więc starać xD
Śmiem podejrzewać że Szpilka jest już niesamowicie blisko występów na galach mma. Nie koniecznie na stałe bo jeszcze w boksie coś może zarobić jak dobrze to rozegra ale jakiś gościnny występ na spróbowanie i zarobienie kasiorki z pewnością ma już w głowie. Podpatrzy pewnie jak powiedzie się Ugonohowi, pogadają o kasie i porówna oferty. Tyle teraz tego jest że przy jego popularności pewnie będzie mógł wybrać gdzie będzie "średniakiem od mieszanych sztuk".
KSW, Fame MMA i inne czekają.
Właśnie dlatego tak chciał uwolnić się od Wasilewskiego jednocześnie zaznaczając że nie przekreśla możliwości dalszej współpracy.
Cóż. W boksie miejsce mu już dobitnie pokazali. Tu królem podwórka nie zostanie. A na jakiś fame MMA to on może lać jakiś aktorów do czterdziestki...
Ke o duża kase i szacun mu się należy. On na polskim ringu nigdy nie był najlepszy ale to na jego walki przechodziły tłumy. Miał trochę szczęścia bo były duże szanse na przegranie 1 poważnej walki z Bartnikiem ale go zgarnęli i powstała legenda Gita. Przeciętny bokser a kasa mistrzowska zaś emocje są duże do tej pory a przecież to europejski nawet nie światowy średniak. Nie msze niestanowiący Szpilki bo podziwiam za osiągnięcia finansowe, jest to inteligentny finansowo facet o przeciętnych umiejętnościach. W Polsce niema światowej klasy pięściarzy wiec na bezrybiuni Szpilka dobry.
Gdyby nie Adamek nie byłoby przygody w USA i nie byłoby walki z Wilderem za którą dostał dużo kasy. Ogólnie to oprócz Wacha i Adamka to lichota i to solidna jeśli chodzi o osiągnięcia...
Szkoda komentować, pisać, bo i po co.
Kolejna walka tym razem w wadze ciężkiej?
Ale po co?
Radczenko też może przytyć i "dodać" kolejne deski do "highlightu" Szpilki.
A w MMA? Tak, tam Szpilka ma perspektywy. Takie, jak Najman. Na 2-3 walki, żeby się pośmiać i spuścić po nim wodę.
To z kolei już ostatecznie sprowadziłoby go do roli klauna. Znakomicie opłacanego, ba, nawet przepłacanego, ale klauna. Najwyraźniej Szpilka takim oficjalnym klaunem być nie chce, albo jeszcze nie chce i się miota. Do tego mogą też dochodzić jakieś kwestie osobiste, nie wiem, obiecał tej swojej gwieździe instagrama mistrzowskie pasy i teraz się ciska, żeby zdobyć jakikolwiek. Pewnie stąd ta desperacka próba zejścia do cruiser. I tyle. W końcu się złamie i zostanie tym klaunem, bo ambicja ambicją, ale do gara włożyć się jej nie da, do baku nalać też nie.
To jest ruch po którym dosadnie widać, że już kompletnie w dal odeszły ambicje sportowe.
Żryj i wino pij, tyle zostało z zapowiedzi.
Żeby zostać gwiazdą Fame MMA, to też trzeba coś umieć. Bokserzy generalnie niezbyt się sprawdzają w MMA, bo są bardzo jednostronni w swoich umiejętnościach i przeciwnicy wiedzą, jak z nimi walczyć. Jakiegoś karła Szpilka pewnie by obił, ale do takiej walki nie dojdzie, bo zbyt duża różnica wag. Ale już w starciu z transwestytą może być różnie. Jakaś Rafalala czy Margot może mu spuścić wpierdol. Tym bardziej jakiś były lub aktualny policjant, żołnierz, strażak lub gajowy.
Bez przesady... Może w KSW po 1-2 walkach musiałby coś reprezentować żeby nie dostać łomotu ale Fame MMA? Tam większość walczących to youtuberzy bądź jakieś dziwactwa znane z internetowych "afer" których staż treningowy można podawać w tygodniach...
Szpilka jakby nie było to pięściarz który dotknął sensownego poziomu i zdmuchnięcie takich ofiar to dla niego nie powinien być żaden problem. Z jego popularnością i jednak pewnym zapleczem sportowym w takim Fame MMA może zostać "królem małolatów" lejącym coraz dziwniejsze "osobistości".
W KSW pewnie na 2-3 wygrane miałby jedną porażkę jak wreszcie dawali by mu kogoś kto coś umie. Coś ala Pudzianowski czyli koń pociągowy ich federacji...
Stawiam tak jak Stieczkin- facet się jeszcze miota. Chce jednak uchodzić za sportowca więc nie skreśla jeszcze w 100% boksu ale chce też zarabiać na rozpoznawalności co w boksie już coraz słabiej rokuje.
Także zapewne w niedługim czasie jakiś gościnny póki co występ w MMA zaliczy. Tym bardziej że facet musi być ostrożny. Jak przekroczy pewną granicę obrywania po głowie w takim KSW mogą już mu podziękować za współpracę.
Tu nie chodzi o chcenie czy niechcenie. Typ zbijał 20 kilo, z około 110 do 90 z haczykiem. To dużo. Żeby tyle zbić w miarę bezboleśnie, potrzeba roku. Ale Szpilka się napalił. Już, natychmiast, teraz, jutro będę w cruiser. Walił wszystko, co się dało. Spalacze, termogeniki, aeroby, jak kretyn, byle szybciej. I jeszcze się cieszył jak głupi do sera, jaką to rzeźbę zrobił. A efekt był taki, że dosłownie obrabował organizm z wszystkich rezerw, wypluł się, wyżyłował, odwodnił i osłabił. Tyle że wyglądu nabrał posągowego. Gówno mu to dało, tylko ułatwił Radczence robotę. Do tego na skutek walki popsuł rękę, bo jak człowiek zbija jak osioł, to się psuje, organizm nie wybacza.
Więc jak tylko przestał grzać termogeniki i nie miał możliwości, żeby intensywniej się ruszać, dopadło go jojo. Założę się, że w miesiąc z haczykiem z powrotem wrzucił te 20 kilo, bo tak się robi, jak się za szybko schodzi z wagi. Szybko zeszło, szybko weszło z powrotem. Fakt, korzystając z błazenady z Covidem mógł trochę przystopować z żarciem. Wtedy siedziałby tuż poniżej setki i zbijanie do cruiser już by go tak nie przerażało. Ale teraz, jak waży 112 (te deklarowane 106 to ściema dla prasy, żeby ludzie nie gadali), to go mdli na samą myśl o ponownym zbijaniu. Roku czekać nie chce, bo hajsy, więc wymyślił tę ciężką, żeby szybko się uwolnić od Wasilewskiego i iść do KSW albo Fame.
Z jednej strony w zupełności popieram to co napisałeś, z drugiej sam przecież widzisz do czego pije "Wiadomo, że coś sobie podjadłem". Zresztą w jego przypadku to stały element, od bardzo dawna bez zażenowania o tym mówi, że robi sobie tygodnie ześwinienia. Mówimy o PROFESJONALNYM bokserze. On z tego żyje. Tu nie chodzi nawet o wagę, a o odżywienie organizmu co przekłada się bezpośrednio na regenerację, czy formę startową (przypomnij sobie jakim fizycznym inwalidą był chociażby w walce z Wachem). To jest racjonalizacja i budowanie sobie przewagi nad rywalem. Jeżeli chłopak nie jest wybitny, a nie ukrywajmy - nie jest, to musi nadrabiać choćby takimi rzeczami. A jak nie nadrabia to jest kretynem. Kretynem dlatego, że ryzykuje swoim zdrowiem i życiem, mogąć to ryzyko mimo wszystko minimalizować.
Do boksu trzeba mieć serce i przede wszystkim rozum. I tu i tu kolega Artur ma braki, które zagrażają jego zdrowiu. Jak się zwarzywi to będzie tylko jego wina. Volenti non fit iniuria
Nikt by po Szpilce nie jechał, gdyby gość normalnie się zachowywał. Czy po Wachu ktoś jedzie? Czasem wytknie, że leniwy, że zmarnował talent. Wszystko. A Wach sobie walczy, bez spiny, raz lepiej, raz gorzej. Jak da ciała, jak z Powietkinem, to go krytykują, jak da dobrą walkę, jak z Whyte, to może nawet przegrać, ale i tak będzie chwalony. To samo Cieślak, który prawie wcale się nie odzywa, za to walczy. Ktoś mu złe słowo powiedział za porażkę z Makabu?
Z kolei Szpilka walczy głównie jęzorem. Tego by zbił, tamtego rozniósł, facetom by dzieci robił, po Briedisa szedł. Tyle że nie doszedł. Nawet ze Śnieżki musieli go zwozić. A koleś wciąż swoje. Do oktagonu się właduje, spoliczkuje dziadka w stanie przedzawałowym. Na jakiegoś żuka - mistrza klawiatury nacharcha. Potem znów się w necie polansuje. Pieski, łańcuszki, samochodziki, laska, wakacje. Król życia. A w ringu dechy. Popłacze chwilę a później znów, huzia na Józia. "Wracam do ciężkiej!". Ciężkiej cholery chyba.
Więc ludzie po nim jadą, jak po Bronerze. Chociaż nie, raczej jak po Najmanie, bo Broner to pod względem sportowym jednak inna bajka. Niech sobie Szpilka odpuści walczenie i zajmie się trenerką albo komentowaniem, to z niego zejdą.