BERNARD HOPKINS WSPOMINA ZMARŁEGO NAAZIMA RICHARDSONA
W lipcu w wieku 54 lat zmarł jeden z najbardziej znanych i najbardziej utytułowanych amerykańskich trenerów w XXI wieku: Naazim Richardson, kojarzony przede wszystkim z filadelfijską szkołą boksu i z sukcesów, jakie osiągali pod jego okiem wybitni czempioni. Dziś wspomina go jeden z nich - wielki Bernard Hopkins, były mistrz świata wagi średniej i półciężkiej.
ZMARŁ LEGENDARNY TRENER NAAZIM RICHARDSON >>>
- Rozumieliśmy się bez słów. Tak długo i dobrze się znaliśmy, że wystarczyło, żeby skinął głową. Od razu wiedziałem, o co mu chodzi. A kiedy mówił, to ktoś z zewnątrz mógł myśleć, że mamrocze, ale dla mnie wszystko było jasne. Szacunek budziło podejście Naazima do zawodników. Był jak mądry wujek, który nie próbuje być twoim przyjacielem i nie mówi ci tylko tego, co chcesz usłyszeć. Mówił szeptem, ale nie owijał w bawełnę. Był bezpośredni - powiedział Hopkins.
- Byliśmy niemal w tym samym wieku, znaliśmy wszystkich trenerów w Filadelfii. Kiedy Bouie Fisher (legendarny trener Hopkinsa, który zmarł w 2011 roku - przyp.red.) stał się profesorem i patrzył bardziej z dystansu, Naazim stał się moim strategiem, oczami i uszami. Był motorem, miał energię i siłę, podchodził do walki na swój oryginalny sposób - dodał były czempion.
Hopkins pokłócił się z Fisherem o pieniądze na początku 2002 roku (Richardson był potem przez niemal rok trenerem Hopkinsa), ale pogodzili się pod koniec roku 2003. Kiedy w 2005 rozstali się ponownie, Hopkins związał się z Richardsonem na stałe. Wspólnie rozpracowali m.in. takich zawodników jak Antonio Tarver, Kelly Pavlik i Jean Pascal, których nieśmiertelny Bernard spektakularnie pokonał.
- Nie musiałem dokonywać dużych zmian. Naazim znał mnie, a ja znałem jego. Wiedziałem, że to zwycięzca, który chce iść do przodu i tworzyć historię. I to właśnie robiliśmy. Naazim dawał mi informacje, których potrzebowałem, utrzymywał moją mentalną świeżość i motywował do przekraczania granic. Myślę, że jest trenerem formatu Bokserskiej Galerii Sławy. To na pewno mocny kandydat. Najczęściej trafiał w punkt, nie tylko ze strategią. Był czujny w szatni, pilnował wszystkich procedur (mowa przede wszystkim o walce Shane Mosley vs Antonio Margarito w 2009 roku, gdy trenujący wówczas Mosleya Richardson odkrył nielegalne utwardzanie bandaży Meksykanina, co skończyło się wielkim skandalem, a Mosley pokonał Margarito przed czasem - przyp.red.). Potrafił też wejść do głowy rywalowi i jego teamowi. Czerpał z wiedzy Bouie Fishera, Freddie'ego Roacha, George'a Bentona, Slim Jima Robinsona. Dołożył elementy warsztatu filadelfijskich legend do swojego arsenału i stał się wspaniałym trenerem - podsumował temat legendarny filadelfijczyk.