TAKAM WYPUNKTOWAŁ FORRESTA: TERAZ CHCĘ RIVASA, A POTEM FURY'EGO
W walce wieczoru gali w Las Vegas blisko 40-letni Carlos Takam (39-5-1, 28 KO) pokonał Jerry'ego Forresta (26-4, 20 KO).
Kameruńczyk zaczynał akcje bezpośrednim prawym na korpus, po którym czasem szedł lewy sierpowy na gorę. Amerykanin chciał złapać go w tempo na swoją kontrę, brakowało mu jednak precyzji. Takam, który zazwyczaj nacierał na swoich rywali, konsekwentnie boksował z defensywy lewym prostym i prawym na dół, korzystając z bardzo dobrych jak na taką wagę pracy nóg. Forrest wcielał się natomiast w rolę punchera, lecz nie sięgał swoim lewym sierpowym pozostającego w ruchu przeciwnika.
Na półmetku, gdy obaj lepiej się poznali i trudniej było o element zaskoczenia, w ringu zapanował chaos. Takam dobrze rozpoczął siódmą rundę, trafiając prawym, a następnie lewym sierpowym. Potem miał kłopoty z prawym okiem po lewym rywala w półdystansie. Wydawało się też, że nieco spuchł i nie poruszał się już tak szybko na nogach jak wcześniej. Forrest jednak niby atakował, lecz brakowało trochę zmiany tempa.
Takam miał problem nie tylko z okiem, ale i kondycją. Jego ciosy przestały mieć wymowę. Z drugiej strony ataki Forresta i jego pressing pozostawiały sporo do życzenia. Brakowało po prostu ognia i pomysłu. W ostatnich trzech minutach niby dalej nacierał, spychał Takama, tylko że... prawie w ogóle nie wyprowadzał ciosów. A gdy już bił lewym sierpem, wkładał w te ciosy całą siłę i najczęściej przestrzeliwał. Finisz okazał się spóźniony i nie wystarczający. Wszyscy sędziowie po ostatnim gongu mieli na swoich kartach przewagę Takama - 98:92, 97:93 i 96:94.
Przypomnijmy, że Takam wskoczył w miejsce złapanego na dopingu Jarrella Millera. I wykorzystał swoją szansę. - Wciąż chcę walki z Oscarem Rivasem, z którym miałem spotkać się pierwotnie. A gdy już go pokonam, bardzo chętnie zmierzę się potem z Tysonem Furym - powiedział po wykonanej robocie Kameruńczyk z francuskim paszportem.