GORGOŃ ZASKOCZYŁ SZYMAŃSKIEGO!
- Nie kończcie mi kariery - mówił przed galą Patryk Szymański (20-4, 10 KO). Ale chyba pora kończyć, skoro przegrał dziś z Przemysław Gorgoniem (11-6-1, 5 KO)...
W pierwszej rundzie Patryk wykorzystując lepsze warunki fizyczne ustawiał sobie rywala jabem i dwukrotnie trafił prawym krzyżowym. Na początku drugiej odsłony Gorgoń trafił prawym sierpowym, poprawił lewym sierpem i Patryk sklinczował. Oddał inicjatywę, lecz niemal równo z gongiem ładnie skontrował swoim prawym.
Po przerwie Szymański niby kontrolował potyczkę lewym prostym, jednak boksował zbyt zachowawczo, a gdy walka przechodziła w półdystans, panikował i jak najszybciej chciał sklinczować. Rundy szły na jego korzyść, ale to wciąż nie był ten sam zawodnik, na jakiego się zapowiadał pięć-sześć lat temu... Niby wszystkie argumenty miał w ręku Patryk, lecz runda numer cztery była naprawdę równa.
Piątą dobrze zaczął faworyt, ale w połowie jakby odcięło go od prądu i Gorgoń zaczął go znów spychać. Dużo pracy miał też Robert Gortat, który co chwilę musiał rozrywać klincz. Gorszy technicznie, za to twardszy Przemek nacierał nieustannie i na samym finiszu po krótkim prawym sprawił, że Szymański przyklęknął. A pan Gortat jak najbardziej zasłużenie liczył. Po ostatnim gongu obaj w napięciu czekali na werdykt sędziów. A ci punktowali 58:55 Gorgoń, 57:56 Szymański i 58:55 - stosunkiem głosów dwa do jednego zwyciężył skazywany na porażkę Przemek!
Ciekawe czy nadal będzie obstawał przy swoim i nawet na Gmitruka najeżdżał czy wreszcie zrozumie że te całe kończenie kariery to nie ludzi mu fundowali tylko jego wyniki...
Facet ma za duże mniemanie o sobie a już dawno pękł jak jajko które spadło na podłogę. Zresztą o ile pamiętam to nie ludzie mu kończyli karierę tylko on z płaczem schodząc z ringu twierdził że być może się do tego sportu nie nadaje. Szybko jednak zapomniał i obwiniając wszystkich i wszystko postanowił wrócić.
Niech i on sobie boksuje. Nie takie "leszcze" się w to bawiły. Ale niech nie mydli oczu i niech nie szuka winnych wszędzie tylko nie w sobie bo to żałosne.
Wiadomo, pewnych rzeczy już nie przeskoczy. Co gorsze, on z tego co wiem ma naprawdę ogromną kulturę pracy. To nie jest obibok jak reszta naszej śmietanki. Kiedyś Gmitruk mówił o tym, że jego zdrowie kompletnie nie pozwala na boks przez co ma tak duże braki kondycyjne. Z każdą kolejną walką niestety potwierdzają się słowa Andrzeja. Tak czy siak, ja go z chęcią jeszcze zobaczę w ringu.
Niestety w Polsce pilnuje tylko i wylacznie zer w rekordach, jak ktos zostanie obity raz czy dwa jest momentalnie okreslany mianem szrotu. Nie rozumiem tego podejscia. Niech walczy jesli ma ochote na sport.