SPENCE JR: NIE PODOBA MI SIĘ TO, ŻE AMERYKANIE KIBICUJĄ FURY'EMU
Były mistrz świata WBC wagi ciężkiej, Deontay Wilder (42-1-1, 41 KO) traci ostatnio wsparcie swoich rodaków, co nie podoba się mistrzowi świata IBF i WBC wagi półśredniej, Errolowi Spence'owi Juniorowi (26-0, 21 KO).
FURY: NIE WIEM, CO PALI WILDER >>>
Po lutowej porażce z Tysonem Furym (30-0-1, 21 KO) od Wildera odwróciło się wielu kibiców, m.in. dlatego, że ''Bronze Bomber'' szukał przeróżnych wymówek, winiąc za przegraną zbyt ciężki kostium (ten, w którym wchodził do ringu - przyp.red.) i ludzi ze swojego obozu, w tym nawet Marka Brelanda, który rzucił ręcznik w siódmej rundzie, ratując być może Wilderowi karierę. Mimo zachowania Wildera po walce, Spence Jr nie zamierza się od niego odwracać przed trzecim pojedynkiem z Furym, do którego ma dojść jesienią lub zimą tego roku.
- Zawsze będę wspierał mojego rodaka, tak, jak Brytyjczycy zawsze wspierają swojego. Wilder to nasz dzieciak, swojak. Nie podoba mi się to, że Amerykanie kibicują Fury'emu, stając po stronie Brytyjczyków - mówi Spence Jr.
- Wszyscy bokserzy na Wyspach są za Furym, podobnie jak wszyscy brytyjscy kibice. Tymczasem w Ameryce kibice są podzieleni, wielu Amerykanów trzyma kciuki za Fury'ego. Nie popieram tego - dodaje ''The Truth''.
Przypomnijmy, że Spence Jr wchodził do amerykańskiej kadry seniorów na przełomie 2008 i 2009 roku, gdy Wilder zaczynał karierę zawodową. ''Bronze Bomber'' zdobył brązowy medal igrzysk w Pekinie w 2008 roku, ''The Truth'' doszedł do ćwierćfinału igrzysk w Londynie w roku 2012.
Pozatym trudno się oprzeć wrażeniu, że ta deklaracja ma jakiś związek z "Black Lives Matter".