PREMIERA: 'PIĘŚCI ANIOŁA - WALKA O ZŁOTO ZBIGNIEWA PIETRZYKOWSKIEGO'

Już jutro swoją premierę będzie mieć książka traktująca o życiu jednego z najwybitniejszych (a zdaniem wielu najwybitniejszego) polskiego pięściarza Zbigniewa Pietrzykowskiego. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że jestem jedną z pierwszych osób, która miała okazję przeczytać tę fascynującą biografię pozbawioną zbędnego koloryzowania czy gloryfikacji, co często możemy spotykać przy autobiografiach, czy też przesadnego patosu, który towarzyszy autorom silącym się na składanie czyjegoś literackiego epitafium zaraz po jego śmierci.

Autor Leszek Błażyński, dziennikarz sportowy, a prywatnie syn dwukrotnego medalisty olimpijskiego, o tym samym imieniu i nazwisku, z doskonałą kronikarską skrupulatnością i zacięciem godnym historyka sportu zebrał mnóstwo ciekawych informacji, korzystając z szerokiego wachlarza źródeł. Co moim zdaniem kluczowe to fakt, iż wszystkie wypowiedzi i zebrane materiały nie są podawane czytelnikowi jako luźne wspomnienia, lecz każda jest podstawiona pod odpowiedni moment w karierze zawodniczej, trenerskiej i codziennym życiu. Tak spisana biografia Zbigniewa Pietrzykowskiego jest na tyle intrygująca, że już teraz wydaje się być gotowym materiałem na scenariusz filmu fabularnego. A przecież póki co powstaje film o innymi Pietrzykowskim – Teddym, i co ciekawe (jak odkrył autor), panowie pochodzili z tych samych okolic, lecz nie byli rodziną. Chociaż kto wie, może gdyby sięgnąć głębiej w genealogię, to jakieś pokrewieństwo zostałoby odkryte...

Sam Zbigniew Pietrzykowski, którego w książce wspomina wielu przyjaciół, kolegów pięściarzy, dziennikarzy (w tym zapiski Jerzego Zmarzlika, legendarnego dziennikarza Przeglądu Sportowego), podopiecznych z czasów trenerskich, czy nawet syna słynnego Laszlo Pappa (największego rywala Polaka), ale przede wszystkim najbliższa rodzina. Daje się zauważyć, że ze wszystkich tych wspomnień, zdjęć i kronik, wyłania się postać kompletnie nie pasująca do kanonów współczesnych celebrytów. To człowiek skromny, ceniący wartości rodzinne i co chyba najważniejsze, wybitny pięściarz. Przez blisko dwanaście lat był na szczycie, mimo iż też miewał kryzysy i gorsze momenty. Nie znosił biegać i bić wyraźnie słabszych. Raz nawet, co barwnie opisuje autor, o mało nie przegrał przed czasem, bo odpuścił rywalowi, który był już po liczeniu i było mu go po prostu żal.

Książka Leszka Błażyńskiego ma mnóstwo ciekawostek i nieznanych szczegółów ze złotych czasów polskiego boksu. Mogę Was zapewnić, że autor nie koncentruje się wyłącznie na Pietrzykowskim, Stammie, a z rywali nie są wspomniani tylko Clay czy Papp, tylko sięga o wiele głębiej. I choć banałem trąca stwierdzenie, że w tej publikacji każdy znajdzie coś dla siebie, to subiektywnie muszę przyznać, że tak naprawdę jest. Koneserzy pięściarstwa na nowo odkryją kawałek historii sportu, miłośnicy literatury historycznej przeniosą się w klimat lat 50. i 60. (czy nawet wojennych i powojennych, kiedy to autor przytacza obozowe losy Pana Eugeniusza Pietrzykowskiego, ojca naszego trzykrotnego medalisty olimpijskiego), natomiast amatorzy najzwyczajniej dobrej powieści też nie będą czuli się rozczarowani.

Czytając inne biografie moim wyznacznikiem, czy czyjaś historia jest fascynująca i opisana w szczery sposób, jest to, czy po jej przeczytaniu cały czas dana postać przez kilka najbliższych dni "siedzi mi w głowie". W tym konkretnym przypadku rzeczywiście "Pietrzykowski siedział mi w głowie" i mogę jedynie pogratulować autorowi, iż podjął się stworzenia takiej biografii i zrobił to z niebywałą skrupulatnością. Mam również nadzieję, że owa publikacja znajdzie również sporą grupę odbiorców, bo co do tego, że nikt nie będzie się czuł rozczarowany wyborem tej książki, jestem niemal przekonany.

Łukasz Famulski
redaktor BOKSER.ORG

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: oczi00
Data: 16-06-2020 17:31:50 
Po takiej recenzji na pewno sięgnę po tę książkę. W ogóle osoby pracujące w tej redakcji robią co dnia kawał świetnej roboty i jako wasz czytelnik serdecznie Wam za to dziękuję! Tak trzymać ;)
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.