23 LATA TEMU MICHALCZEWSKI POKONAŁ HILLA
Wczoraj minęły 23 lata od zunifikowania przez Dariusza Michalczewskiego tytułów mistrza świata kategorii półciężkiej. 13 czerwca 1997 roku w niemieckim Oberhausen ówczesny posiadacz tytułu WBO skrzyżował rękawice z czempionem federacji WBA oraz IBF Virgilem Hillem, którego wcześniej podczas kariery zawodowej pokonał jedynie legendarny Thomas Hearns.
33-letni wówczas Hill miał zdecydowanie większe doświadczenie i był bardziej uznanym pięściarzem niż Michalczewski. Przez wiele lat (dokładając do tego również lata 1987-1991) bronił tytułu WBA. Jego nazwisko było znane nie tylko w USA i wśród kibiców boksu na świecie, ale także w Niemczech, gdzie miała się odbyć walka z Michalczewskim. Rok wcześniej podczas gali Saurland Event w Monachium pokonał bowiem na punkty jednego z najpopularniejszych niemieckich pięściarzy lat 80-tych oraz 90-tych, mistrza olimpijskiego Henry'ego Maske. Zrozpaczony po porażce Maske ogłosił wtedy zakończenie sportowej kariery.
Michalczewski w Oberhausen zasłużenie pokonał na punkty Amerykanina, zdobywając najcenniejszy skalp w swojej karierze. Zwycięstwem nad Hillem Michalczewski dał się poznać szerzej jako świetnie ułożony pięściarz ze znakomitym lewym prostym. Wieść o wygranej "Tigera" była chętnie opisywana przez amerykańskich ekspertów bokserskich. Po unifikacji tytułów zwakowane zostały należące do czempiona tytuły IBF oraz WBA. Jak powiedział niedawno na łamach Kanału Sportowego 52-latek, za taki obrót spraw odpowiadał Klaus-Peter Kohl, szef Universum, który zajmował się prowadzeniem kariery "Tigera". Pas WBO Michalczewski skutecznie bronił aż do 2003 r.
W tamtym czasie od kilkunastu miesięcy walczył w kategorii półciężkiej wielki Roy Jones Jr, który trzy miesiące przed starciem Michalczewski - Hill został zdyskwalifikowany w potyczce z Montellem Griffinem i przygotowywał się do zaplanowanego na sierpień 1997 r. rewanżu. Po ekspresowym zwycięstwie w drugim starciu z Griffinem Jones Jr również spotkał się z Hillem, nokautując rywala w czwartej rundzie.
Ale Michalczewski nic nie jest lepszy w ubliżaniu innym. Objeżdżał Szpilka że brak mu pokory i umiejętności dlatego w boksie nic nie osiągnie. Do Izu że sam nie wie czego chce, ale wie że nie chce mu się boksować czy nazwanie Rekowskiego bokserem z dyskoteki.
Nie mówię że nie ma racji w swoich opiniach, ale on sam też nie stroni od docinek. Ja znam Tygryska trochę z innej strony, bo jesteśmy praktycznie z tego samego miasta i mieliśmy okazję bywać w tych samych miejscach, więc wiem że daleko mu do ideału sportowca czy też człowieka, uwierz mi że to nie jest najlepszy "role model".
2. Dariusz Michalczewski
3. Krzysztof Głowacki
Pierwsza trójka polskiego boksu zawodowego, a sama walka z Hillem wyborna.Michalczewski w tamtym okresie to był numer dwa kategorii półciężkiej,wyborny lewy prosty jeden z najlepszych w historii światowego pięściarstwa, w dodatku nieustanna presja czym łamał przeciwników i mocna szczęka(pierwsze i ostatnie deski zakończyły jego karierę). Jedynka to bez wątpienia, sam maestro Roy Jones jr., a czy Darek by wygrał w ich bezpośrednim starciu, odpowiedź brzmi nie, pokazały to korespondencyjne walki z Hillem,Hallem,Griffinem,Harmonem i Gonzalezem(chociaż Michalczewski powinien w niej wygrać, a w najgorszym wypadku zanotować remis), gdzie Amerykanin upokorzył wręcz swoich przeciwników z wyjątkiem pierwszego starcia z Montellem.