HATTON: W DNIU WALKI Z TSZYU POKONAŁBYM KAŻDEGO, MAYWEATHERA TEŻ
W czerwcu 2005 roku Ricky Hatton (45-3, 32 KO) był w swoim szczycie. Pokonał przed czasem wielkiego Kostyę Tszyu i został mistrzem świata kategorii junior półśredniej. - Wtedy byłem nie do pokonania. Nawet Mayweather tego dnia nie dałby mi rady - przekonuje sławny "Hitman".
Wojownik z Manchesteru wciąż odnosił sukcesy - zunifikował drugi pas, zdobył tytuł w wyższym limicie, ale poza walkami ostro imprezował i tył nawet po 25 kilogramów. Pod koniec 2007 roku przegrał z Floydem Mayweatherem Jr (TKO 10), ale jak sam przyznaje, był już po swoim najlepszym okresie kariery.
- Sędzia mojej walki z Tszyu pozwalał bić się w półdystansie i boksować z daleka. To był najlepszy występ w mojej karierze i tego wieczoru pokonałbym każdego. Nawet Mayweathera. Nie mówię, że byłem lepszy od Floyda, ale tego dnia, przy odpowiedniej taktyce, każdy był do pokonania. Jestem przekonany, że 4 czerwca 2005 roku pokonałbym każdego, z nim włącznie - przekonuje jeden z najlepiej bijących po dole zawodników w historii. Dziś przyznaje, że prowadził się mało sportowo, co kosztowało go późniejsze porażki.
- Ludzie powtarzali mi ciągle, że któregoś dnia ten zabawowy styl życia mnie dopadnie. I rzeczywiście mnie dopadł. Gdyby nie to, na pewno dużo lepiej walczyłbym z Mayweatherem czy Pacquiao - dodał blisko 42-letni dziś Hatton.