ENZO MACCARINELLI SZYKUJE SIĘ DO POWROTU I CHCE WALKI Z MAKABU
Wieści o powrocie Mike'a Tysona zmobilizowały innych zawodników. Swój powrót zapowiada również były mistrz świata wagi junior ciężkiej, znany z mocnego uderzenia Enzo Maccarinelli (41-8, 33 KO).
Walijczyk, w przeszłości champion WBO, zamierza stoczyć swój jubileuszowy, pięćdziesiąty pojedynek. Pragnienie jest tym większe, że w ostatnim występie - blisko cztery lata temu, przegrał i nie chce mieć porażki w rekordzie na koniec kariery.
- Dla własnego spokoju potrzebuję tej pięćdziesiątej walki. Wiem, że jeszcze mam trochę do zaoferowania. W karierze olimpijskiej stoczyłem równo pięćdziesiąt walk, z których czterdzieści sześć wygrałem. Jako zawodowiec również chcę mieć te przynajmniej pięćdziesiąt startów. Od zeszłego roku lekko czasem sparuję. Nie będę wymieniał żadnych dużych nazwisk, bo nie o to chodzi w tym powrocie. Wróciłbym pewnie wcześniej, lecz najpierw miałem wypadek samochodowy, a później zmarł mój przyrodni brat. Po tym wypadku miałem problemy zdrowotne, ale już jest dużo lepiej i z każdym dniem wracam do lepszej formy. Na worku chyba nigdy nie byłem tak szybki, jak jestem teraz - przekonuje Enzo, który był świetnym zawodnikiem, ale do wielkości zabrakło mu twardej szczęki. I wierzy, że byłby w stanie skutecznie rywalizować z Ilungą Makabu (27-2, 24 KO), który sięgnął po pas WBC kategorii cruiser w ostatni dzień stycznia, pokonując na punkty po twardej walce naszego Michała Cieślaka.
- Byłem nokautowany osiem razy, ale nigdy nie dostałem lania. Po prostu przegrywałem po jakimś mocnym ciosie. Nie zebrałem przy tym zbyt dużo ciosów i dlatego też nie jestem wyboksowany. Wierzę, że jeden z panujących mistrzów wciąż jest w moim zasięgu. To Ilunga Makabu. Oczywiście on mocno bije i jest groźny w ataku, sam jednak pozostaje otwarty i można go czymś trafić - dodał Maccarinelli.
Nie pojmuję tego, że nikt z otoczenia nie wyjaśni idiotyzmu wchodzenia przez niego do ringu.