DILLIAN WHYTE: TYSON FURY NA PEWNO NUMEREM JEDEN
Dillian Whyte (27-1, 18 KO) od dawna domaga się rewanżu z Anthonym Joshuą (23-1, 21 KO) i przekonuje, że tym razem to on byłby górą. Kiedy jednak pada pytanie o najlepszego zawodnika na świecie w wadze ciężkiej, on wskazuje na Tysona Fury'ego (30-0-1, 21 KO).
"Łajdak" z Brixton nie próżnuje. Na horyzoncie ma walkę z Aleksandrem Powietkinem (35-2-1, 24 KO), ale on i promujący go Eddie Hearn już negocjują ewentualne starcie z Andym Ruizem Jr (33-2, 22 KO). Wymarzoną walką Dilliana byłby oczywiście rewanż z Joshuą, ale być może będzie zmuszony do walki z "Królem Cyganów", championem organizacji WBC.
- Fury musi być uważany za numer jeden. On jako jedyny z obecnych zawodników miał wszystkie cztery pasy mistrzowskie. Najpierw pojechał do Władimira Kliczki na jego teren do Niemiec i pobił go, gdy ten był jeszcze w szczycie formy. Potem poleciał do Ameryki i w rewanżu znokautował Deontaya Wildera. Zresztą za pierwszym razem, gdy sędziowie orzekli remis, moim zdaniem też powinien wygrać Tyson. Fakty są takie, a z faktami się nie dyskutuje. Joshua już dawno powinien zmierzyć się z Wilderem, jednak nie zrobił tego. Fury za to wrócił po licznych problemach, zbił wagę i pobił Wildera. Tak więc ja sam umieściłbym Fury'ego ponad sobą, ale Joshuę już nie - stwierdził Whyte, który w ostatnim występie, pod koniec zeszłego roku, pokonał na punkty Mariusza Wacha.
"moim zdaniem będzie z perspektywy czasu uważany za TOP 5 wszech czasów" dlatego Fury byłby frajerem gdyby jeszcze trochę nie porządził, bo wtedy byłby uważany za TOP 3 i to przez największych malkontentów, którzy np poważają tylko lata 70 lub 80. Muisiałby teraz jeszcze trzeci raz pokonać Wildera (i pal licho, że znowu nie będzie sobą), potem AJ - może też x3 i kilka obron - to jest dopiero kandydat do czołówki wszech czasów (stać go na to) a raptem parę walk.
Jeżeli Fury klepnie znowu DW, potem AJ, Whyte, Usyka + 2 osoby wyfiltrowane z obecnych prospektów (Dubois? Joyce? Dyczko? Hrgović? itp) to będzie miał świetne resume. Jedynie musi walczyć i mieć z kim walczyć.
Whyte zarzuca AJ'owi, że już dawno powinien zmierzyć się Wilderem, ale ten zarzut może równie dobrze pod swoim adresem kierować, że już dawno powinien, a się nie zmierzył. Zresztą to samo tyczy się jego rewanżu z AJ'em - powinien go stoczyć, miał okazję, ale nie skorzystał. No ale ważne, że z czystym sumieniem może stawiać się nad AJ'em, gościem który zlał go jak psa.