LOPEZ ZŁY NA ŁOMACZENKĘ: JEŚLI NIE DOJDZIE DO WALKI, TO NIE Z MOJEJ WINY
Młodość rządzi się entuzjazmem, ale i niecierpliwością. Doświadcza tego właśnie Teofimo Lopez (15-0, 12 KO), mistrz świata wagi lekkiej federacji IBF, który jest wściekły na zaistniałą sytuację i przeciągające się negocjacje odnośnie walki z Wasylem Łomaczenką (14-1, 10 KO) o pełną dominację w limicie 61,2 kilograma.
Ukrainiec dzierży trzy pozostałe pasy - WBC, WBA i WBO. Panowie mieli skrzyżować rękawice 30 maja, lecz w związku z koronawirusem wszystko zapewne się przeciągnie. Zresztą genialny "Matrix" do tej pory nie podpisał jeszcze kontraktu, co młodzian z Brooklynu uczynił już dawno temu.
- Czekaliśmy na podpis Łomaczenki już wcześniej, zanim pojawił się problem koronawirusa, ale on chciał cały czas większych procentów i pieniędzy. Teraz odesłano go do domu na Ukrainę i nie wiem tak naprawdę, jak mają się sprawy, co jest mocno frustrujące. Bardzo chciałem tej walki dla kibiców, ale musimy czekać na ruchy Łomaczenki. Daliśmy mu wszystko czego chciał, a on teraz nie zgadza się na Nowy Jork, tylko mówi coś o Las Vegas i innych lokalizacjach. To robi się wkurzające. Nie mam zamiaru siedzieć na tyłku i po prostu czekać na tego faceta. Już wcześniej deklarowałem przecież, że niedługo chcę pójść w górę do kategorii junior półśredniej. Już bym poszedł wyżej, bo w wadze lekkiej trzymała mnie tylko wizja walki z Łomaczenką. I jeśli do niej nie dojdzie, to naprawdę nie przeze mnie - stwierdził 22-letni Lopez.
Łomaczenko przybył do Kalifornii na obóz przygotowawczy 7 marca. Cztery dni temu wrócił jednak do ojczyzny. Ale podobno wciąż pozostaje w treningu oraz gotowości bojowej.
- Wasyl nadal trenuje i będzie gotowy, bez względu na to, co się wydarzy. Z naszej strony wszystko jest dogadane, czekamy tylko na lokalizację - mówi Egis Klimas, menadżer Łomaczenki, nie ukrywając przy tym, że nie podobała mu się punktacja w Nowym Jorku walki Michaela Conlana z Władimirem Nikitinem.