WASILEWSKI O ZDENERWOWANYM CIEŚLAKU: TA ZŁOŚĆ MI SIĘ PODOBA
Po mocnych słowach Michała Cieślaka na antenie Weszło FM, mocno rozgoryczonego zachowaniem promotorów Andrzeja Wasilewskiego i Tomasza Babilońskiego, którzy zdecydowali się wcześniej opuścić Demokratyczną Republikę Konga, głos na Twitterze zabrał szef grupy Knockout Promotions. Cieślak stwierdził, że obaj panowie wcale nie wyjechali z pieniędzmi - jego zdaniem zostały one w hotelowym depozycie.
Przypomnijmy. Wczoraj antenie Weszło FM Michał Cieślak zdementował informację jakoby polscy promotorzy uciekali z Konga z pieniędzmi. - Nie ruszyli z żadnymi pieniędzmi, wszystkie pieniądze zostały w depozycie w hotelu. To, co jest opowiadane, to jest jedna wielka bajka. My do Polski wzięliśmy tyle, ile mogliśmy wziąć, czyli po 10 tysięcy dolarów na osobę, reszta została i ma być dopiero jakoś przelana. Te historie o ucieczce z plecakiem pieniędzy przez granicę to jedna wielka bajka - powiedział wyraźnie zły Cieślak.
Radomianin nie ukrywał rozgoryczenia. - Jestem delikatnie rozczarowany zachowaniem Tomka Babilońskiego. Andrzej Wasilewski nie jest moim promotorem, chciał wyjechać, to wyjechał. Ale Tomek jest moim promotorem, jesteśmy związani od dawna. Sam załatwiał tę walkę, sam za tym wszystkim chodził. Mnie wywiózł do Konga, mnie tam zostawił i ja się czuję bardzo rozczarowany i zawiedziony taką postawą - podkreślał zdenerwowany 30-latek.
Pełna rozmowa z Cieślakiem wraz z całą audycją Weszło FM autorstwa Kacpra Bartosiaka oraz Jana Cioska pod tym linkiem:
Tuż po audycji głos zabrał Wasilewski, publikując w sieci kilka tweetów:
- Proste. Wyjechaliśmy, rzucając wszystkim lokalnym pomagierom info, że z całą [ze wszystkimi pieniędzmi - red.), żeby nikt tej kasy nie szukał w teamie, który został. Pomysł Babilońskiego, tym mnie przekonał do wyjazdu. Myślę, że to był bardzo dobry pomysł. Prawda, że kasa została w depozycie. Babiloński zorganizował transport do Polski - napisał Wasilewski, odpowiadając na pytanie redaktora Bokser.org Tomasza Ratajczaka.
- Ja cały czas mówię od momentu jak drugi team wystartował, że myśmy kasy nie wzięli. Wystarczy poszukać moich wypowiedzi. Michał prawie nic nie wiedział, co było naszym wielkim sukcesem. Błąd był taki, że nie zagraliśmy vabank i nie wsiedliśmy do samolotu, bo nie było przelewu - dodał polski promotor.
Wasilewski odniósł się również do reakcji samego Cieślaka. - Michała złość po walce podoba mi się. Jego rozgoryczenie też. Cały wyjazd jego postawa mi się bardzo podobała. Pod kloszem akurat był [Cieślak - dopisał red.) i całe szczęście. Ma prawo widzieć sprawy z innej strony, mieć rozgoryczenie, stoczył ciężki pojedynek, zabrakło kilka centymetrów do wygranej i jak się domyślam nie dostał pewnie jeszcze większości gaży. Ta złość mi się bardzo podoba.
Wpierdolili go na niezłą minę. Dosłownie mięso armatnie.
Coś czuje że ta komedia będzie miała jeszcze długą historię, kto wie czy nie w sądzie jeśli Michał nie dostanie całego wynagrodzenia, bo sprawy finansowe to nie jego działka, on podpisał kontrakt i zlecenie wykonał, teraz muszą mu zapłacić całą kwotę. Nie mniej dla mnie, jak już pisałem przed walką, najważniejsze że wszyscy wrócili w jednym kawałku a część kasy nawet jak by stracili to jakoś odrobią, to tylko pieniądze.
Zapewne doskonale wiedział gdzie jedzie i co tam go spotka.
Kasę mogli wywieźć z hotelu i wpłacić, zdeponować w banku...
Wcześniejszym wyjazdem zapewne zaskoczyli potencjalnych złodziei.
Według mnie Michał musi podejść do całej sprawy z rozsądkiem bo zakończenie współpracy z tymi dwoma może mocno wyhamować to co już sobie wypracował. Jeśli sam Cieślak dojdzie do wniosku że promotorzy chcieli w jakiś sposób go wydymać no to chyba dalsza współpraca mija się z celem.
Powodzenia!