WILCZEWSKI: PRZEZ TO ZAMIESZANIE CIERPIĄ KLUBY I ZAWODNICY
- Nie rozumiem tego. Jedni zwalają winę na drugich, a cierpią na tym ci młodzi chłopcy - irytuje się Piotr Wilczewski. Jego zawodnicy w zeszłym roku wzięli udział w Mistrzostwach Europy Kadetów. Ale wyszli na tym jak przysłowiowy Zabłocki na mydle...
O co chodzi? W wielkim skrócie - w tym samym okresie, w którym zawodnicy wyjechali reprezentować nasz kraj na Mistrzostwach Europy Kadetów, odbyły się Mistrzostwa Polski Kadetów. A przecież kluby są dofinansowane za wyniki i punkty. Ile zdobędą punktów, tyle mogą potem dostać pieniędzy na funkcjonowanie w przyszłości. A medaliści krajowych mistrzostw mogą starać się o indywidualne stypendia z miasta lub okręgu.
Ci, którzy wylecieli na Mistrzostwa Europy, mieli obiecane po 9 punktów do klasyfikacji końcowej. Oczywiście w zamian za to, że zostali pozbawieni możliwości startu w Mistrzostwach Polski. Teoretycznie wszystko było ustalone, ale kiedy przyszło do liczenia punktów okazało się, że nikt nie przyznał reprezentantom kraju obiecanych punktów za Mistrzostwa Polski. Zamiast więc być uprzywilejowanym, kadrowicze tylko na tym stracili.
- Zapewniono nas wcześniej, że zawodnicy, którzy wystąpią na Mistrzostwach Europy Kadetów, dostaną potem taką samą liczbę punktów co mistrz Polski. Niestety nikt nie wywiązał się potem z tych obietnic. Nowe władze odsyłają nas do poprzednich, a tamci z powrotem do obecnego PZB. A kluby zostały na lodzie. Podsumowując, jak widać lepiej nie startować w imprezach europejskich czy światowych, tylko być kadrowiczem tu na swoim podwórku. Cierpią na tym kluby i zawodnicy. Ci najlepsi powinni być w jakiś sposób chronieni i docenieni, tymczasem wyszli na tym najgorzej z wszystkich - dodał Wilczewski, jako zawodnik były mistrz Europy zawodowców, obecnie trener klubu DKB Dzierżoniów.
W majowych Mistrzostwach Europy Kadetów nasz kraj reprezentowało dwóch zawodników DKB - Oskar Jędrysiak (-48kg) oraz Bartosz Zalewski (-75kg). Poniżej przypominamy Wam archiwalny materiał BOKSER.ORG i walkę młodziutkiego Oskara z 2015 roku.
Jeżeli trener Wilczeski ma dowody na piśmie to pozostaje jedynie pozew zbiorowy.