MATEUSZ RATYŃSKI: DZICZ! PROBLEMY ZACZĘŁY SIĘ JUŻ PIERWSZE NOCY
Piotr Fajks, Nagranie własne
2020-02-04
- Pierwsze wrażenie? Dzicz! Na pewno nie poleciałbym już nigdy więcej do tego miejsca. Problemy zaczęły się już pierwszej nocy. To co tam się działo to była istna komedia - relacjonuje Mateusz Ratyński, członek ekipy Michała Cieślaka (19-1, 13 KO), który towarzyszył naszemu pięściarzowi w zwariowanej wyprawie do Kinszasy na walkę o mistrzostwo świata federacji WBC z Ilungą Makabu (27-2, 24 KO). Lektura obowiązkowa dla kibiców boksu.
Tak jak powiedział gość w wywiadzie. Czy biznesowo czy na wakacje, nie chciał bym tam jechać ponownie.
Poczucie bezpieczeństwa kończyło sie po wyjściu z hotelu i tu nawet jakaś "Yaponka", która rzekomo zna Kinszasę Mnie by do tego nie namówił/a.
Dzicz/Swołycz i nie wiadomo co jeszcze. Nie na darmo nazywa się takie miejsca krajami 3ciego świata.
Dodatkowo teraz jakieś głupie gadki że Makabu do Polski przyjedzie. Nie przyjedzie bo nikt tu za to nie zapłaci i tyle, trzeba było do przetargu stanąć i zrobić walkę na swoim terenie a jeśli nie to odpuścić u czekać na inny szansę.
1. Tylko ktoś nie znający realiów klimatycznych mógł zgodzić się i podpisać kontrakt na walkę "gdzieś w Kinszasie", zamiast " w Kinszasie, w klimatyzowanym pomieszczeniu o maksymalnej temperaturze... i wilgotności...". W ten sposób szanse Cieślaka zostały zaprzepaszczone.
2. Jeżeli rzeczywiście przylecieli do Konga bez wiz i świadectw obowiązkowych szczepień, to zachowali się jak grupa prowincjonalnych gamoni, a nie ludzie bywali w świecie.
3. Nikt rozsądny i trzeźwy nie będzie ufał zabezpieczeniu pieniędzy w postaci hotelowego sejfu w takim miejscu, jak Kinszasa. Tym bardziej nie będzie się szwendał samotnie po hotelowych korytarzach i wdawał w szarpaniny z umundurowanymi ( a tym bardziej uzbrojonymi) ludźmi.
4. Jak wynika z wypowiedzi i opublikowanych materiałów nikt z ekipy nie znał francuskiego, który jest w Kongo językiem urzędowym. Angielski nie wszędzie wystarcza. Należało zadbać z wyprzedzeniem o tłumacza i jakichś miejscowych ochroniarzy.
5. Nie będę komentował obaw o pieniądze, o "aresztowanie" i pozostawienia Cieślaka samego w czasie walki, bo to bardziej nadaje się do kabaretu, niż do poważnych rozważań.
Byłem w ok. 70 krajach świata na 5 kontynentach i zawsze dobrze dawałem sobie radę z wszelkimi problemami. Przede wszystkim dlatego, ze zanim gdzieś wyjechałem, to najpierw zdobywałem wszelkie niezbędne informacje. Jak ktoś robi sobie z Afryką "randkę w ciemno", to sam jest sobie winien.
Weź pod uwagę, że prawdopodobnie akurat byli w takiej okolicy, gdzie tych białych, żółtych i Arabów prawdopodobnie w ogóle nie było.
Mam wrażenie, że próbujecie usprawiedliwiać fakt, że okradli ich umundurowani goście w hotelu, bo nie zachowali wystarczającej ostrożności. Przecież to absurd. Okradli ich, bo byli biali i nowi w okolicy, a ktoś z hotelu tych ludzi jeszcze wpuścił. To nie jest dzicz?!
Obawy o ich aresztowanie mieli z jakiegoś źródła, one nie wzięły się znikąd. Chyba dobrze, że zachowali większą ostrożność w takiej sytuacji.
Natomiast nie mam pojęcia jakim cudem nie wzięli ze sobą tłumacza francuskiego, czy kogoś obytego w DR Kongo. Przecież wystarczyłoby kilka telefonów, żeby ten temat kongijski lepiej ogarnąć - Weszło ściąga stamtąd młodych piłkarzy do Polski, mają tam już jakieś znajomości. Zresztą o walce w Kinszasie było wiadomo od połowy grudnia i przekładana była tylko data. Brak organizacji kompletny.