WASILEWSKI: WALKĘ W KINSZASIE KIBICE BĘDĄ PAMIĘTALI NA CAŁE ŻYCIE
Michał Cieślak (19-1, 13 KO) i jego ekipa są już w drodze do Polski. Radomianin przegrał wczoraj w Kinszasie z Ilungą Makabu (27-2, 24 KO) w walce o tytuł mistrza świata WBC w wadze cruiser, ale pokazał się z bardzo dobrej strony, udowodnił, że należy do światowej czołówki i zasłużył na wysoką ocenę.
- Ogromne emocje i nerwy przez kilka tygodni. Kulminacja na miejscu. Michał zdał egzamin na czwórkę z plusem. Mimo potężnego obciążenia, mocno niesprzyjających warunków, był o włos od zdobycia tytułu mistrza świata. Walkę w Kinszasie kibice boksu będą pamiętali całe życie. A to mam nadzieję początek dużego sportu u Michała Cieślaka - stwierdził współpromujący boksera z Radomia Andrzej Wasilewski.
W mediach społecznościowych pojawiły głosy na temat ewentualnej apelacji, jaką strona polska mogłaby składać w związku ze skróconym lub wydłużonym czasem kilku rund w walce mistrzowskiej. Czy apelacja jest możliwa? Czekamy na powrót promotorów Polaka do kraju i dłuższą rozmowę, na pewno są podstawy, by walczyć o sprawiedliwość.
Nie tylko tam tak jest, bo u nas też są wałki jak np. Brodnicka w ostatniej walce.
Punktacja niektórych sędziów to chyba ze strachu że babusy ich na kolacje zjedzą.
Miał też duże obciążenie klimatyczne nie mówiąc o całej reszcie tego cyrku.
Wielki szacunek dla Michała.
Michał +4 ok, a promotorzy którzy dopuścili do tego cyrku na jaką ocenę zasługują =2 bo na naganę napewno!
Walka w takich warunkach nie była do wygrania a Cieślak nie był sobą. I tak szacunek za postawę mu się należy. On jako bokser nie rozczarował przy tych okolicznościach, zawiedli ci spoza sali bokserskiej.
Jeśli zgadzają się pieniądze, to pewnie nawet nie będzie protestów.