JACEK GŁOWACKI - BRAT KRZYŚKA, WSKAKUJE W MIEJSCE CHRUŚLICKIEGO
- Utytułowanemu bratu Krzyśkowi już nie dorównam, nie będę mistrzem świata czy Europy, ale też mam swoje ambicje - mówi były medalista mistrzostw Polski seniorów i młodzieżowców w boksie Jacek Głowacki (1-0), który wznawia zawodową karierę i wystąpi 29 lutego w Stężycy.
- Otrzymałem od organizatora Krystiana Każyszki propozycję zastąpienia na gali Rocky Boxing Night kontuzjowanego Jacka Chruślickiego. Nie będzie mógł walczyć z Armenem Avagyanem, dotąd odnoszącym sukcesy w kickboxingu. A że jestem w dobrej formie, mam za sobą mocne sparingi, więc chętnie przyjąłem ofertę. Rywal nie jest mi straszny - stwierdził 36-letni pięściarz wagi ciężkiej.
Jacek jest starszym bratem Krzysztofa, byłego dwukrotnego mistrza świata kategorii junior ciężkiej, który przygotowuje się do pojedynku o odzyskanie pasa. Najprawdopodobniej w kwietniu na terenie Stanów Zjednoczonych zmierzy się z Brytyjczykiem Lawrencem Okolie (14-0).
- Rok temu Krzysiek przyjechał na mój zawodowy debiut do Trzcianki, gdzie pokonałem Huberta Krasuckiego. Mam nadzieję, że po powrocie z obozu w Hiszpanii będzie również w Stężycy. Na co dzień nie możemy wspólnie trenować, bowiem brat przeprowadził się do Warszawy, ale jeśli jestem w stolicy zawsze zakładamy rękawice i idziemy poćwiczyć. Pod względem sukcesów już mu nie dorównam, nie będę mistrzem świata czy Europy, ale też mam swoje ambicje - podkreślił starszy z rodzeństwa.
Bracia pochodzą z Wałcza, a w barwach miejscowej Bukowiny Jacek Głowacki zdobywał medale w mistrzostwach kraju. W 2002 roku został wicemistrzem wśród młodzieżowców po finałowej porażce z Łukaszem Zygmuntem, a w kolejnym sezonie sięgnął po brąz. Na krążek seniorskich MP musiał poczekać do 2010 roku, kiedy w półfinale turnieju wagi +91kg uległ Michałowi Jabłońskiemu.
- Ostatnią walkę stoczyłem podczas MP w 2011 roku w Koninie. W ćwierćfinale kategorii do 91 kg przegrałem z Michałem Olasiem, lecz pamiętam, że byłem mocno osłabiony zbijaniem kilogramów. Wierzę, że pokonam Avagyana i może uda się doprowadzić po dziesięciu latach przerwy do rewanżu z Michałem. Obecnie ważę ponad 100 kilogramów i do limitu junior ciężkiej nie zejdę, ale może Olaś zgodzi się na jakąś umowną granicę - przyznał Głowacki.
Jego długa absencja w pięściarstwie spowodowana była pracą zawodową. Teraz służy w wojsku w jednostkach specjalnych, a to zajęcie umożliwia mu regularne trenowanie boksu.
- Czasu nie cofnę, choć żałuję, że tak długo nie było mnie w ringu. W lutym 2019 roku zadebiutowałem wśród profesjonalistów, ale specyficzne przygotowania wytrzymałościowo-siłowe pod kątem nowej pracy sprawiły, że znów musiałem powiesić rękawice na kołku. Teraz wracam, na co dzień trenuję w rodzinnym Wałczu pod okiem Sławomira Ciepielaka i jeździmy z Pawłem Sowikiem na sparingi do Piły. Jestem bardzo zadowolony po ostatnich sprawdzianach z miejscowymi zawodnikami, w tym walczącym w KSW Marcinem Wójcikiem. Przekazałem mu pewne wskazówki, a on też udzielał mi rad - dodał.
Podczas Rocky Boxing Night w Stężycy dojdzie do dwóch pojedynków pomiędzy bokserami z Wałcza i Gdańska. Głowacki spotka się z Avagyanem, a Sowik (uczestnik polskiego turnieju wagi ciężkiej) z byłym mistrzem Chin Shi Yun Longiem, który od niedawna trenuje i studiuje w Trójmieście.
- Jeśli pokażę to wszystko, co na sparingach, to nie powinienem mieć kłopotów z Armenem. Marzą mi się walki z rodakami, Olasiem i innymi, zobaczymy co z tego wyjdzie. Jestem przekonany, że Paweł Sowik też sobie poradzi z rywalem z Azji. Long jest mocno zbudowany, dynamiczny, niezły technicznie i generalnie niewygodny, ale nie trzyma gardy. Marzą się nam dwie wygrane wałeckich pięściarzy i najlepiej na oczach Krzyśka Głowackiego - zaznaczył.
Organizator gali Krystian Każyszka zakontraktował jeszcze dwie walki w wadze ciężkiej - Kacper Meyna zmierzy się z Andrasem Csomorem, a Rafał Jaszczuk z Jakubem Sosińskim. Dla Meyny to sprawdzian przed finałem turnieju wagi ciężkiej z Mateuszem Cielepałą. Nagrodą główną jest 100 tysięcy złotych i kontrakt z grupą Rocky Boxing Promotion.