RUIZ JR: WRÓCĘ JESZCZE LEPSZY NIŻ BYŁEM W PIERWSZEJ WALCE Z JOSHUĄ
Andy Ruiz Jr (33-2, 22 KO) stracił pasy mistrzowskie, ale wyrobił sobie mocne nazwisko na scenie wagi ciężkiej. I liczy na wielkie walki oraz szansę odzyskania tytułów.
Kto znalazł się na celowniku "Niszczyciela"? Wymienia cztery konkretne nazwiska - Tysona Fury'ego (29-0-1, 20 KO), Deontaya Wildera (42-0-1, 41 KO), Dilliana Whyte'a (27-1, 18 KO) oraz Josepha Parkera (26-2, 20 KO), który zadał mu pierwszą porażkę w karierze.
- Na horyzoncie są wciąż wielkie walki. Jest przecież Whyte, Parker albo zwycięzca rewanżu Wildera z Furym - mówi Meksykanin, który negocjuje ewentualną walkę z Whyte'em w drugiej połowie roku. Eddie Hearn - promotor Anglika, chce zorganizować mu na wiosnę starcie w ojczyźnie z Aleksandrem Powietkinem, a potem właśnie z Ruizem w Ameryce.
Andy po przegranym rewanżu z Anthonym Joshuą postanowił zmienić trenera i rozstał się z Mannym Roblesem. Nie potwierdzono nazwiska nowego szkoleniowca, ale wygląda na to, iż będzie nim Teddy Atlas. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ.
- Nie unikałem i nie będę unikał nikogo. Jestem gotowy na każdego. Moi rywale zobaczą nowego mnie, skoncentrowanego i lepszego niż ostatnio. Równie dobrego jak ten, który zdobywał mistrzostwo świata jako pierwszy Meksykanin w historii. A nawet lepszego niż w pierwszej walce z Joshuą - dodał Ruiz Jr.
Oj Andy, nie unikałeś też Pizzerii i innych Fast Foodów, unikałeś za to gymu. Pytaniem nie jest na kogo jesteś gotowy, pytaniem jest czy jesteś gotowy na ciężką pracę? Czy masz motywację i dyscyplinę? Czy masz parcie na sukces, czy motywacji do ciężkiej pracy zostało ci co najwyżej tyle co Chavezowi jr.?
Nikt już nie popełni tego błędu.
Nie kompromituj się. Wszedł do półdystansu i dostał po łbie, nie ma mowy o przypadku. Druga walka dobitnie to pokazała, bał się półdystansu jak ognia i uciekał starając się zachować dystans(słusznie zresztą). Nieważne jak głośno fanboje Joshuy będą szczekać o "lucky punchu" i ich na codzień nieomylnym idolu, który już więcej w całej karierze błędu nie popełni (bo przecież zrobił to tylko raz), faktów nie zmienią. Joshua dostał po mordzie, bo wszedł w półdystans, jakby Ruiz nie trafił go prawą (wy lubicie takie "gdybanie"), to spokojnie można powiedzieć, że mógłby go trafić wcześniej lewą, tylko miał pecha, to jest takie właśnie głupie gadanie.
W drugiej walce Joshua już walczył mądrze, nudno bo nudno, ale mądrze i dlatego wygrał. Oczywiście nigdy się już nie dowiemy, jaki byłby wynik, gdyby Ruiz był w formie, ale nie zmienia to faktu, że uczy się na błędach.