ROK 2019 - KTO NA MINUS
Jak co roku Łukasz Famulski podsumowuje dwanaście miesięcy na tych, którzy wyszli na plus, ale również na tych, którzy mocno obniżyli loty. Rozpoczynamy od podsumowania tych, którzy miniony rok nie zapamiętają najlepiej.
1. Izuagbe Ugonoh (18-2, 15 KO)
Wielkie plany wspólnie z Dariuszem Michalczewskim na dobrą sprawę skończyły się zanim zdążyły się rozpocząć. Porażka po dziwnych nokdaunach z Różańskim i ogłoszenie, że coś się wypaliło jeśli chodzi o serce do boksu i zakończenie pięściarskiej kariery. Szkoda, bo ta przygoda na antypodach w pewnym momencie mogła wróżyć coś innego.
2. Patryk Szymański (20-3, 10 KO)
Przed dwoma laty była zapowiedź kłopotów, poprzedni je przyniósł, a ten tylko je potwierdził. Szymański to jeden z tych pięściarzy, których przyjemnie oglądało się, gdy byli na początku drogi zawodowej. "Timing", technika i postęp z walki na walkę, dzisiaj jednak to już tylko wspomnienie i mimo młodego wieku pojawia się pytanie, czy Szymański będzie i powinien dalej boksować? Porażkę z Talarkiem dało się wytłumaczyć, Welikowskij był co prawda klasę lepszy od Roberta, ale ciężko tam było znaleźć punkt zaczepienia w szukaniu pozytywów.
3. Krzysztof Zimnoch (22-3-1, 15 KO)
Stało się! Po dwóch latach przerwy i ciągu dziwnych wydarzeń i kultowych wypowiedzi (m.in. o zjadaniu serca A. Wasilewskiego) Zimnoch wrócił na ring. Niestety ledwo co wrócił i już musiał z niego zejść, w dodatku jako pokonany. A wydawało się, że Krzysztof Twardowski nawet dla Zimnocha, którego forma jest niewiadomą, nie będzie żadnym wyzwaniem. Krzysiek przebąkuje, że może jeszcze nie skończyć. Mam jednak wątpliwość, czy polscy promotorzy pozwolą mu boksować na swoich galach.
4. Dariusz Sęk (28-6-3, 10 KO)
Rok po nokaucie z rąk Parzęczewskiego wrócił, aby odkuć się na młodym, ambitnym, ale niedoświadczonym Ślusarczyku. Skończyło się równie źle jak z rok wcześniej. Awantura na ważeniu była przejawem pewności siebie, tego Sękowi nigdy nie brakowało, ale być może czas pomyśleć o tym, by nie dać się już rozbijać dekadę młodszym rywalom.
5. Adam Balski (13-0, 8 KO)
"Felicita i jadą świry jadą"... jak widać niekoniecznie. W tym roku świry za daleko nie ujechały. A tak poważnie, konflikt z promotorami spowodował pat, po którym rok nie boksował. W międzyczasie działy i dzieją się rzeczy dziwne. Balski ogłosił zawieszenie kariery, którą nagle wznowił, ale nie boksował i... Nieoczekiwanie wskoczył w ranking WBC do czołowej piętnastki. Takie rzeczy tylko w boksie.
6. Artur Szpilka (23-4, 16 KO)
Dwa najbardziej pamiętne obrazki z tego roku to bez wątpienia skandal w Rydze i nokaut w walce Chisora vs Szpilka. Nominacja za kolejną spektakularną porażkę i całą tą ogólnonarodową dyskusję na temat szczęki Artura. Teraz z nowymi nadziejami schodzi do wagi cruiser. Przy obecnej sytuacji w tej wadze oraz możliwości bokserskich Szpilki wydaje się to być najlepsza z możliwych na ten moment decyzji.
7. Maciej Sulęcki (28-2, 11 KO)
Niewykorzystana mistrzowska szansa w walce z niewygodnym Andrade. Jednak nominacja głównie za pech spowodowany kontuzją prawej dłoni, która się ciągnie, a czas płynie nieubłaganie i trzeba go pilnować, aby jeszcze wykorzystać trwający "prime".
8. Łukasz Wierzbicki (18-1, 7 KO)
Pierwsza porażka w karierze przyszła w najmniej oczekiwanym momencie. Louis Greene okazał się zbyt mocno bijącym zawodnikiem i jednym ciosem zabrał plany na końcówkę roku. Rok kończy w złym humorze, ale bez wątpienia jeszcze nic straconego i czekamy co przyniesie przyszłość.
9. Paweł Stępień (12-0-1, 11 KO)
Jedyny w tym zestawieniu, który stoczył walkę i jej nie przegrał. Remis z Matyją przyjął jak porażkę i nie krył swojego oburzenia po werdykcie. Tak czy inaczej okazja rewanżu nie została zmaterializowana przez jego kontuzję. Biorąc pod uwagę tempo startów i ich efektowność w pierwszych latach kariery, ten na pewno okazał się pierwszym rokiem, który może ocenić jako nienajlepszy.
10. Damian Jonak (41-1-1, 21 KO)
O ile premierowa (najtrudniejsza) porażka Wierzbickiego wpadła po sześciu latach kariery, o tyle Jonaka po trzynastu! Szkoda tylko, że po tych ponad 40 wygranych nie przytrafiło się to w walce o jakąś wielką stawkę, tylko z rywalem, którego można określić jako jednego z wielu. Zresztą pamiętamy kilka równych walk Damiana w Polsce, które wygrywał na punkty, a tym razem po równej walce rodzimi arbitrzy dali zwycięstwo Robinsonowi. Pojawia się pytanie, czy kontuzje pozwolą mu jeszcze wrócić na ring i zmazać tę porażkę?
Pierwszy chyba chciał do KSW a Adam chyba nie trafił z przygotowaniami bo widziałem tylko jeden zakrok i zero błysku.
Izu wielka szkoda bo w walce z Dominikiem pokazał świetny boks
Nominacja jak najbardziej zasłużona za wręcz ośmieszenie go przez Andrade. Różnica w poziomie kolosalna. Krzyczeć, krzyczeć a jak przyszło co do czego to został zrobiony jak dziecko.
Różański po wygranej nad Ugonohem miał szansę na poważnie rozpędzić karierę, ale z jakiegoś powodu tego nie wykorzystał.
Największymi przegranymi w tym roku to Szpilek i Zimna. Szpilek schodząc do CW pokazał tylko tyle że na siłę próbuje ratować to co zostało z jego medialnej kariery. Boksersko jest co najwyżej średni i nie nadrobi tego mocnym ciosem czy twardą szczęką nawet w CW, bo po prostu tego nie ma, będzie wciąż holował to wszystko bazując na medialności.
Zimnocha jak już wszyscy wiemy z boksu wyleczył Abell, potem zejście do niższej kategorii i zakończenie kariery przez absolutnie nieznanego jeszcze średniaka, tak na prawdę znikąd.
Szpila wziął walkę teoretycznie do wygrania, z rywalem ewidentnie do ogrania, w dodatku zamiast pierdzieć na miejscu i czekać na ściąganie średniaków, poszedł w bój i gdyby wygrał, dziś byłby w pierwszym rzędzie do walki o tytuł. Przegrał, był gorszy, Chisora go złapał i skończył - trudno, taki to sport. Gdyby wziął jakąkolwiek inną drogę, nic by nie zyskał oprócz 15 miejsca na liście jednej z federacji. Wiedzieliśmy, że to nie zawodnik kalibru mistrzowskiego, więc wiele nie przegrał. Rusza w inną drogę, która nie wiadomo jak się skończy, ale wszyscy będziemy go oglądać. Uważam, że jego w ogóle nie powinno być na tej liście.
Wierzbicki i Stępień to przesadzone nadzieje, które nie były i nie są niczym poparte, więc przegrali rok tylko w kontekście przesadzonych oczekiwań.
Oprócz Izu, chyba najbardziej przegrał rok Striczu, ale to dlatego, że wiemy że on ma mistrzowski poziom, a przegrał w sposób niemal upokarzający z Andrade, w którego każdy wątpił. Natomiast jego zły rok nie oznacza, że następny nie może być jego, tym bardziej gdyby znów zszedł do 154 funtów.
Norbert Dąbrowski. Ciężko znokautowany przez Sałamowa w Groznym przestał rokować jakiekolwiek nadzieje. To już niestety tylko journeyman, a wcześniejsze wygrane z Matyją i Talarkiem i dobry występ przeciwko Eleiderowi Alvarezowi wróżyły lepszą karierę.
Krzysztof Głowacki. Stoczył w 2019 tylko nieszczęsną walkę z Briedisem, w której wprawdzie niezgodnie z przepisami, ale został mocno porozbijany i formę zaprezentował raczej marną. Wynik też pozostał w bilansie, więc nie można uznać, że nic złego się nie stało.
Łukasz Maciec. Słuch o nim zaginął.