SHAWNDELL WINTERS BRUTALNIE ROZPRAWIŁ SIĘ Z SIERGIEJEM WERWEJKĄ
Shawndell Winters (13-2, 12 KO) pokazał się już w tym roku polskim kibicom z dobrej strony na gali w Katowicach, ale przegrał z Nikodemem Jeżewskim. Dziś w Radomiu Amerykanin wystąpił w wadze ciężkiej i pokonał przed czasem słabo przygotowanego Siergieja Werwejkę (11-3, 7 KO).
Obaj zaczęli spokojnie i konsekwentnie, rozpoznając sytuację. Werwejko szedł do przodu za lewym prostym, Winters krążył wokół niego i czekał na okazję do ataku. Obaj trafili kilka razy lewymi prostymi i udali się do narożników. Drugą odsłonę Winters rozpoczął dynamiczną kombinacją, trafiając prawą ręką po lewym prostym. Chwilę później Amerykanin znów huknął prawą ręką i chyba zranił Werwejkę, ale nie poszedł za ciosem. Winters doskakiwał i kontrolował walkę, Werwejko nie miał wiele do powiedzenia, choć pod koniec rundy próbował się zerwać.
Trzecia runda była szarpana, z obu stron brakowało czystych akcji. Siergiej doszedł do siebie i zaczął wreszcie pracować lewą ręką z większą precyzją (trafił przede wszystkim mocnym, bezpośrednim lewym sierpowym), co zapewniło mu zapewne zwycięstwo w tej odsłonie. Czwarta runda to znów sporo chaosu i przepychanek, w których lepiej czuł się zwinniejszy Winters, trafiając przede wszystkim prawą ręką. Werwejko odgryzał się lewymi sierpowymi, lecz dążenie do walki w półdystansie wyraźnie mu nie służyło.
Siergiej próbował w piątej rundzie uruchomić wreszcie prawą rękę, ale to Winters trafił nią naprawdę mocno z doskoku i zranił Werwejkę, który zaczął słaniać się na nogach. Mimo wszystko zdołał się jakoś pozbierać i pod koniec rundy znów ruszył do ataku, trafiając prawym podbródkowym. Z kolei w rundzie szóstej Werwejko trafił kilka razy lewym sierpowym i wciąż był w grze, ale dał się złapać kontrą prawą ręką po odchyleniu. Padł na deski, zdołał wstać i został zasypany ciosami, przed nokautem uratował go gong. Po przerwie miał miękkie nogi, a Winters mądrze zaczynał akcje z dołu, by kontynuować bombami na górę. W końcu z narożnika Werwejki poleciał ręcznik na znak poddania i Robert Gortat przerwał walkę.
Werwejko to kolejny zawodnik tej gali który już chyba nie ma kompletnie na co liczyć. Może jeszcze kilka walk stoczyć z tymi nowymi chłopakami jak już zakończy się ten turniej HW. Podbuduje komuś rekord, dorobi do pensji i będzie ok. Ten co w niego zainwestował i ściągnął do PL chyba nieźle wtopił. Gość jest naturalnym ciężkim, ma dobre warunki i niezły zasięg, pięściarsko może jeszcze by się doszlifował, ale niestety kondycji max na 3 rundy i szczęka też szklana. Dostał KO od cruisera który wniósł do ringu 92kg.
A ktory z tych pięściarzy jest od Wasilewskiego???
Facet nie trenuje, ciężko zapewne pracuje by zarobić pieniądze na rodzinę- tak się na dłuższą metę nie da.
Jest wielki ale niesamowicie toporny szczególnie na nogach.
Mając taką przewagę warunków ciężkim grzechem jest tak słabe używanie lewego prostego. No lichota.
używając lewego prostego i odchylając się na ciosy. Szczególnie że w walce z Demirezenem prowadził przez pierwsze rundy dopóki kondycja go nie znokautowała. Jednak ten pseudobokser jest za głupi nawet na taką prostą taktykę i robił najgorsze co tylko mógł: wchodził w półdystans i opuszczał lewą rękę.
Wszyscy wieszali psy na Jeżewskim, że tak słabo się zaprezentował ale jednak okazało się że jego rywal nie był taki słaby i chwała mu za to że wygrał i nie pozwolił się złapać mocnym sierpem.