RUIZ JR: KAŻDY MA PLAN DOPÓKI NIE PRZYJMIE PIERWSZY CIOS
- To przecież na nim spoczywa większa presja, nie na mnie - mówi Andy Ruiz Jr (33-1, 22 KO), który 7 grudnia w Arabii Saudyjskiej wyjdzie do rewanżu z Anthonym Joshuą (22-1, 21 KO) w obronie pasów IBF/WBA/WBO wagi ciężkiej.
- Jestem zdyscyplinowany, skoncentrowany i gotowy na drugą walkę. Bycie pierwszym w historii meksykańskim mistrzem wagi ciężkiej to wielki zaszczyt i ciężko pracuję nad tym, by zachować te tytuły. Jestem gotów umrzeć, żeby tylko ich nie oddać. Trener Robles wyciska ze mnie tyle ile się da. Biegam po górach, zostawiłem najbliższych i poświęciłem się treningowi. Cała ciężka praca da rezultat 7 grudnia. Gdy wygram po raz drugi, udowodnię ludziom na dobre, że pierwsze zwycięstwo nie było dziełem przypadku. A gdy już to zrobię, pomyślę nad kolejnymi wyzwaniami, bo waga ciężka zrobiła się naprawdę bardzo ciekawa - kontynuował meksykański "Niszczyciel".
TU ZNAJDZIESZ WSZYSTKO O REWANŻU JOSHUY Z RUIZEM JR >>>
- Najważniejszym krokiem było przeniesienie obozu do Guadalajary, gdzie odebraliśmy Andy'emu strefę komfortu i odsunęliśmy go na jakiś czas od kolegów i rodziny. Trenujemy pięć dni w tygodniu, ale koncentrujemy się w większości na treningu bokserskim. W poniedziałek rozpoczniemy sparingi. Przed nami jeszcze sześć tygodni, więc wszystko powinno być w jak najlepszym porządku. Tym razem mieliśmy dużo więcej czasu i zrobimy z tego przewagę - wtrącił Manny Robles, szkoleniowiec nowego championa.
- Joshua będzie chciał mnie wypunktować w dystansie, a moim zadaniem będzie skrócić ring, zbliżyć się do niego i właśnie nad tym teraz pracujemy. Nie martwię się o trening i taktykę rywala, tylko koncentruję się na sobie. Joshua z pewnością ciężko trenuje, będzie trochę lżejszy, lecz za bardzo nie zmieni swojego boksu. Można dużo sobie zakładać przed walką, lecz tak jak powiedział kiedyś Mike Tyson, każdy plan kończy się w momencie, gdy oberwie się pierwszy cios - zakończył Ruiz Jr.
Nie mogę się już doczekać 7 grudnia, tyle pytań, tyle scenariuszy na te walkę, tyle obaw...
Skoro porażka Joshuy nie była dziełem przypadku, to 1 czerwca wszystko odwróciło się o 180 stopni - Ruiz, który dotąd nie uchodził za punchera, nagle się nim stał"
Nie stał bo nie musiał - nie znokautował Joshuy jednym ciosem
*
*
"dla AJ który dotąd prawie wszystkich rywali położył, teraz jedyną szansą jest wypunktowanie Ruiza z dystansu"
Nie jedyną ale najbardziej prawdopodobną. Unieś głowę do góry i spójrz w Niebo. Widzisz? tam są nie tylko kolory biały i czarny, naprawdę.
Ale jeśli nie to przecież świat się nie skończy :)
Oczywiście, że nie. Ostatnie kilka lat miałem AJa za nr 1. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby poległ w walkach, które miałem za 50/50 z Wilderem i Furym. Porażka z Ruizem zszokowała mnie, ale wciąż tłumaczę sobie, że to dzieło przypadku. Jeśli 7 grudnia Ruiz wygra ponownie, wątpliwości już nie będzie. Ale wolę taki boks, pełen niespodzianek, niż 10 lat nudnej dominacji W.Kliczko.
Autor komentarza: teanshinData: 21-10-2019 19:15:14
Jest filmik z tarczy gdzie Ruiz musnął trenera lewym sierpem, prawie były dechy. Widać że Ruiz bije dynamicznie, takie ciosy robią krzywdę bo ich nie widać.
Widziałem, ale czy rzeczywiście tylko "musnął"? Moim zdaniem trener wyłapał mocny cios na szczękę i dziwi mnie, że to ustał.
Przyjrzyj się dokładnie, ten sierp tylko przejechał się po jego brodzie. Gdyby to przyjął to by głowa odskoczyła. Ruiz trafi w sam czubek brody dlatego się trener zachwiał ale nie upadł.
Pogadamy 8 grudnia trollowski."
Haha masz to jak w banku.