FOLKBOKS: MISTRZOSTWA ŚWIATA W JEKATERYNBURGU (PODSUMOWANIE)
Przedstawiamy Wam kolejną odsłonę cyklu Folboks autorstwa Sławomira Radtke, naszego oryginalnego publicysty. Sławek uwielbia boks prowincjonalny i folkowy, dziś bierze natomiast na warsztat mistrzostwa świata w Jekaterynburgu, które prowincjonalne z pewnością nie były, choć nie brakowało im egzotyki. Czytajcie, komentujcie, cieszcie się przeróżnymi barwami pięściarstwa olimpijskiego.
Na imprezach boksu olimpijskiego możemy doświadczyć magii, której zwykle próżno szukać podczas największych pięściarskich wydarzeń zawodowych. Tegoroczne mistrzostwa świata w Jekaterynburgu, zgodnie z tradycją, były szansą na podpatrywanie czołowych zawodników i barwnej mozaiki przedstawicieli nacji całego świata. Wydaje się, że podczas tego typu zawodów można dowiedzieć się paru rzeczy o świecie. Całkowitym przypadkiem jestem dość częstym (jak na standardy przeciętnego kibica) widzem rzutu młotem – sportu, o którym nie mam bladego pojęcia. Korzystając z okazji, że z niejasnych przyczyn oglądam tenże rzut młotem, obserwuję wszystko to, co dzieje się dookoła. Kibiców, trenerów, sędziów, a przede wszystkim zawodników wszelakiej narodowości, których zachowania każdorazowo są różne. Nie inaczej jest na zawodach najszlachetniejszego sportu. W Jekaterynburgu dowiedzieliśmy się paru rzeczy o pięściarskiej filozofii w krajach, których zawodników nie oglądamy co sobotę w amerykańskich telewizjach. Jednocześnie mieliśmy okazję zobaczyć w akcji pięściarzy, którzy wkrótce mogą szturmem przedostać się do bokserskiego mainstreamu - świata wielkich gal, wielkich telewizji i wielkich pieniędzy. Niemałym językowym problemem staje się nazywanie boksu olimpijskiego ''amatorskim'', gdyż poziom, jaki reprezentują zawodnicy (nota bene często po zawodowym debiucie) bynajmniej nie przypomina zmagań amatorów. W tym podsumowaniu XX mistrzostw świata, poza opisem rywalizacji w poszczególnych kategoriach wagowych, pozwolę sobie na wyróżnienie paru zawodników i nacji, które rzadko kojarzą się nam z wielkim boksem.
Waga musza (52 kg)
Na początku warto wspomnieć o ostatnich zmianach w przepisach, które zredukowały liczbę ''niższych'' kategorii wagowych. Zamiast obowiązujących wcześniej dziesięciu, na tegorocznych mistrzostwach zawodnicy zostali zestawieni w ośmiu grupach. Ta kosmetyczna z pozoru zmiana sprawia, że do walk czołowych pięściarzy niższych kategorii dochodzi częściej, a co za tym idzie, ogólny poziom rywalizacji wzrósł.
Ciekawie działo się w najniższej kategorii, w której z reguły prym wiodą młodzi zawodnicy. Zaczynając jednak od końca - zwycięzcą został Szachobidin Zoirow (3-0), złoty medalista Igrzysk w Rio, a od niedawna także pięściarz występujący na zawodowych ringach. Jest to o tyle ciekawe, że Uzbek stał się tym samym pierwszym zawodowym mistrzem świata w boksie amatorskim, a trend ten może w najbliższych latach się utrzymać. Droga do złotego medalu była jednak dla utalentowanego Zoirowa drogą przez mękę – podczas turnieju stoczył sześć walk, dwukrotnie kolejny pojedynek toczył już następnego dnia. O ile pierwsze trzy pojedynki wygrał zdecydowanie, to trapiony drobnymi kontuzjami stoczył trudną walkę, zakończoną dyskusyjnym werdyktem, ze srebrnym medalistą Igrzysk Europejskich Bułarem Danielem Asenowem, a także z utalentowanym Francuzem Billalem Bennamą. Wyciągany wcześniej za uszy Uzbek w finałowej walce nie dał jednak szans pochodzącemu z Indii Amitowi Panghalowi (anonsowany po prostu jako Amit), wygrywając jednogłośnie na punkty.
Korzystając z okazji, pozwolę sobie na małą dygresję związaną z Hindusami i ich nazwiskami. Do momentu, gdy urzędnicy niejako zmusili obywateli do uzupełniania rubryki z nazwiskiem, w Indiach posługiwano się tylko imionami i przydomkami. Przywiązanie do nazwisk bywa niewielkie, dlatego można przypuszczać, że Amit lubi być nazywany po prostu Amitem.
A już najzupełniej poważnie - Amit Panghal jest pierwszym reprezentującym Indie zawodnikiem, który dostał się do finału i zdobył srebrny medal. Waleczny Hindus w drodze po medal pokonał w bliskich walkach Kazacha Sakena Bibissinowa i wartego zanotowania Filipińczyka Carlo Paalama. Indie po dużych sukcesach na tegorocznych Mistrzostwach Azji notują kolejne postępy i zyskują status znaczącej w świecie boksu kuźni talentów.
Medaliści:
1. Szachobidin Zoirow (Uzbekistan)
2. Amit Panghal (Indie)
3. Saken Bibossinow (Kazachstan), Billal Bennama (Francja)
Waga piórkowa (57 kg)
Kolejny fakt o mistrzostwach świata w Jekaterynburgu - boks olimpijski dominują pięściarze o trudnych do zapamiętania imionach i nazwiskach i wiele wskazuje na to, że trzeba się do tego przyzwyczaić. Szczęśliwym zwycięzcą w kategorii piórkowej został Mirazizbek Mirzachalilow, który przez techniczną decyzję sędziów po kontuzji spowodowanej przypadkowym zderzeniem głowami, pokonał stosunkiem głosów 3:2 prawdziwą gwiazdę boksu olimpijskiego, dwukrotnego medalistę igrzysk olimpijskich Kubańczyka Lazaro Alvareza. Uzbek po zaciętej walce pokonał w półfinale mojego osobistego faworyta kategorii piórkowej, którym jest pochodzący z Mongolii Erdenebat Tsendbaatar - pięściarz będący nowym wcieleniem Czyngis-chana. Mistrzostwa Azji były dla Mongoła poligonem doświadczalnym własnych możliwości, przez który przeszedł jak burza, dominując w każdym stoczonym przez siebie pojedynku. Podobnie miała się sprawa na zawodach w Jekaterynburgu, do momentu, gdy twarde warunki postawił Mirzachalilow. Tsendbaatar, który rozpoczął równolegle zawodową karierę, tym razem do domu powraca z brązowym medalem, jednakże warto uważnie obserwować jego dalsze poczynania. Warto wspomnieć także niezłe występy Kairata Jeralijewa, złotego medalisty poprzednich mistrzostw, a także reprezentującego europejską czołówkę Petera McGraila i młodego reprezentanta Rosji Alberta Batyrgaziewa.
Medaliści:
1. Mirazizbek Mirzachalilow (Uzbekistan)
2. Lazaro Alvarez (Kuba)
3. Erdenebat Tsendbaatar (Mongolia), Peter McGrail (Anglia)
Waga lekkopółsrednia (63 kg)
Prawdopodobnie najlepiej obsadzona kategoria na całych mistrzostwach. Najlepiej świadczy o tym fakt, że do ćwierćfinału nie zakwalifikowali się będący w kontynentalnej czołówce Luke McCormack, Chinzorig Baatarsukh, a będący według wielu na szczycie olimpijskiego P4P, rewelacyjny Francuz Sofiane Oumiha odpadł zaledwie rundę później. Tym ciekawszy ruch wykonali trenerzy rosyjskiej kadry, którzy postawili w tym limicie na jednego z najmłodszych zawodników turnieju - Ilię Popowa. 19-letni Rosjanin zdominował kategorię do 64 kg wśród rówieśników, przywożąc medale z młodzieżowych Mistrzostw Świata, Europy i igrzysk olimpijskich, czym zapewnił sobie możliwość rywalizacji z najlepszymi zawodnikami wśród seniorów. Zwycięski marsz Popowa przerwał w ćwierćfinale Andy Cruz, genialny reprezentant Kuby, który obronił honor kraju, zdobywając jedyny złoty medal dla "Perły Antyli". Dla porównania: poprzednie Mistrzostwa Świata (2017) zostały zdominowane przez Kubańczyków, którzy powrócili na wyspę z aż pięcioma złotymi medalami. W półfinale w Rosji Cruz pokonał jednogłośnie na punkty kolejnego świetnie zapowiadającego się reprezentanta Indii Manisha Kaushika, by w wielkim finale zmierzyć się z - tym razem broniącym honoru Stanów Zjednoczonych - Keyshawnem Davisem. Dla Davisa pojedynek był rewanżem za niedawny finał Igrzysk Panamerykańskich w Limie, gdzie w kontrowersyjnych okolicznościach przegrał z Kubańczykiem na punkty. Droga Amerykanina przez cały turniej była imponująca. W pierwszej walce odesłał do domu utytułowanego Uzbeka Abduraimowa (także po zawodowym debiucie), brązowego medalistę z Limy Michaela Alexandra, wcześniej wspomnianego Sophiane Oumihę czy twardego i nieustępliwego mistrza Igrzysk Europejskich Howhannesa Baczkowa. W finale w Jekaterynburgu 20-latek nie zdołał się zrewanżować i przegrał z bardziej doświadczonym Cruzem, lecz bez cienia wątpliwości Keyshawn Davis zapowiada się na jedną z nowych, wielkich gwiazd boksu.
Medaliści:
1. Andy Cruz Gomez (Kuba)
2. Keyshawn Davis (USA)
3. Howhannes Baczkow (Armenia), Manish Kaushik (Indie)
Waga półśrednia (69 kg)
Rywalizacja w kategorii półśredniej stała pod znakiem występów wielu młodych i perspektywicznych zawodników, z której ostatecznie zwycięski wyszedł ten, który już do najmłodszych nie należy, a po tytuł mistrza świata sięgnął aż dziesięć lat temu w Mediolanie. Rosjanin Andriej Zamkowoj, który na koncie ma także medal igrzysk w Londynie, w wieku 32 lat ponownie sięgnął po tytuł mistrzowski, a na swojej drodze pokonał między innymi reprezentanta Kuby Roniela Iglesiasa, doświadczonego i utytułowanego faworyta tegorocznych mistrzostw. Zamkowoj w finale zmierzył się ze świetnie dysponowanym Patem McCormackiem, jednakże ponownie tego dnia kibice musieli obejść się smakiem. Pojedynek, mimo ciekawego początku, został przerwany w drugiej rundzie przez kontuzję McCormacka po przypadkowym zderzeniu głowami, a według przedwczesnej decyzji sędziów lepszy był Rosjanin. Ciekawymi nazwiskami, które warto zapamiętać po minionym turnieju na pewno są brązowi medaliści: 22-letni Kazach Ablaichan Żusupow i godnie zastępujący Szachrama Gijasowa, będący nową siłą uzbeckiej kadry Bobo-Usmon Baturow. Bardzo dobry występ zaliczył także reprezentant Japonii o ghańskich korzeniach Sewonrets Okazawa, który w kraju w ''Kraju Kwitnącej Wiśni'' zaczyna budzić podobny entuzjazm i oczekiwania co Ryota Murata. Styl Okazawy jest jednak mniej fizyczny, a bardziej finezyjny, nie przypominający zbytnio tego, co często prezentują japońscy zawodnicy.
Medaliści:
1. Andriej Zamkowoj (Rosja)
2. Pat McCormack (Anglia)
3. Bobo-Usmon Baturow (Uzbekistan), Ablaichan Żusupow (Kazachstan)
Waga średnia (75 kg)
Dużą stratą dla całego turnieju na pewno był brak najlepszych zawodników ukraińskiej kadry, która odmówiła startu na mistrzostwach w Rosji, umożliwiając natomiast niektórym zawodnikom udział na własny koszt. Polityczne napięcia sprawiły, że wielkim nieobecnym imprezy w Jekaterynburgu był Aleksander Chyżniak, człowiek-czołg o kosmicznym źródle zasilania, ale przede wszystkim duży faworyt do złotego medalu w kategorii średniej.
Pomimo to rywalizacji w limicie 75 kilogramów nie można uznać za nudną. Szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności na turnieju w ojczyźnie idealnie wykorzystał Gleb Bakszi, który w ćwierćfinale po trudnej walce wyeliminował złotego medalistę z Rio, Kubańczyka Arlena Lopeza. Sukces jest tym większy, że Rosjanin niekoniecznie uznawany był za potencjalnego medalistę, a jego występ podyktowany był raczej brakiem rozsądnej alternatywy w rosyjskiej kadrze. Bakszi wszystkich wątpiących skutecznie wyprowadził z błędu, tocząc już na początku turnieju trudne pojedynki z Aminem Kuszchowem i Michaelem Nevinem.
Obdarzony silnym ciosem i ciekawy technicznie Eumir Marcial to także jedno z większych odkryć tych mistrzostw. Filipińczyk dotychczas odnosił sukcesy jedynie na turniejach azjatyckich i młodzieżowych, natomiast tym razem świetnie zaprezentował się na większej imprezie i udowodnił tym samym swój olbrzymi potencjał. W drodze do finału pokonał przed czasem złotego medalistę Igrzysk Afrykańskich Tarika Allali czy mistrza Azji Tursynbaja Kulachmeta, a na każdym z rywali siła ciosu Filipińczyka robiła wrażenie. Finałowa walka Baksziego z Marcialem była prawdopodobnie jednym z lepszych starć tego dnia. Filipińczyk, który sam dotychczas straszył rywali silnym uderzeniem, padł na deski po celnym lewym sierpowym Rosjanina. Ostatecznie nie zdołał odrobić strat, a mistrzem świata w kategorii średniej został faworyt gospodarzy Gleb Bakszi.
Medaliści:
1. Gleb Bakszi (Rosja)
2. Eumir Marcial (Filipiny)
3. Tursynbaj Kulachmet (Kazachstan), Herbert Da Conceicao Sousa (Brazylia)
Waga półciężka (81 kg)
W Kazachstanie panuje klęska urodzaju. Do niedawna pewne miejsce w kazachskiej kadrze w kategorii półciężkiej zajmował Bek Nurmaganbet, jeden z najmłodszych zdobywców tytułu mistrza kraju i obecny mistrz Azji. W tym czasie jego rówieśnik Bekzad Nurdauletow występujący wagę wyżej był zaledwie zmiennikiem weterana Wasilija Lewita. 21-letni Kazach jest kolejnym zawodnikiem, który swoją wielką szansę otrzymał w Jekaterynburgu i wykorzystał ją w stu procentach.
Faworyt mógł być tylko jeden. Julio La Cruz - pięściarz, który w boksie olimpijskim wygrał wszystko, co było do wygrania. 30-letni Kubańczyk rozpoczął swoją przygodę z boksem w wieku sześciu lat, czyli trzy lata przed przyjściem Nurdauletowa na świat. Kazachsko-kubańska batalia w półfinale była jedną z ciekawszych walk całego turnieju. Na początku drugiej rundy po mocnym ciosie z lewej ręki La Cruz był liczony przez sędziego, następnie by odrobić straty zrezygnował ze stylu, do którego przyzwyczaił kibiców i podjął się otwartej wymiany ciosów z ambitnym Kazachem, który ostatecznie wygrał zasłużenie niejednogłośnie na punkty.
Do finału dostał się także jeszcze młodszy od Nurdauletowa reprezentant Uzbekistanu Dilszodbek Ruzmetow, który wyeliminował z turnieju dwóch najlepszych zawodników Igrzysk Europejskich kategorii do 81 kg - Anglika Benjamina Whittakera i kolejnego utalentowanego Azera rodem z Kuby Lorena Alfonso. Ostatecznie to Kazach wyszedł zwycięsko z finałowej rywalizacji z Ruzmetowem, jednak wiele wskazuje, że nie jest to ostatnie starcie obu pięściarzy.
Ciekawe występy zanotowali także reprezentujący Turcję, dobrze ułożony technicznie Bayram Malkan i nieszablonowy, zauważalnie będący jeszcze daleko od szczytu możliwości Nowozelandczyk Jerome Joseph-Pampellone.
Medaliści:
1. Bekzad Nurdauletow (Kazachstan)
2. Dilszodbek Ruzmetow (Uzbekistan)
3. Benjamin Whittaker (Anglia), Julio La Cruz (Kuba)
Waga ciężka (91 kg)
Rywalizacja w kategorii ciężkiej była pełna niespodzianek. Mało kto mógł się spodziewać, że do finału wejdzie Julio Castillo. Doświadczony, 31-letni Ekwadorczyk dwukrotnie wystąpił na igrzyskach olimpijskich, ale sukcesy odnosił jedynie na turniejach regionalnych. Na liście pokonanych przez Castillo zawodników figurują choćby dobrze przygotowany reprezentant Indii Sanjeet Sanjeet czy jedno z najgłośniejszych nazwisk w boksie olimpijskim - Wasilij Lewit, jeden z wielkich faworytów do złotego medalu. Kazach był pechowym uczestnikiem jednego z największych skandali ostatnich lat, czyli finałowej walki igrzysk olimpijskich w Rio, gdzie zmierzył się z Rosjaninem Jewgienijem Tiszczenką, którego pokonał w opinii widzów i ekspertów, natomiast nie w opinii sędziów. Także tym razem Lewit nie miał szczęścia, gdyż po stosunkowo pewnie wygranej walce, werdykt sędziów stosunkiem głosów 3:2 wskazał jako zwycięzcę Julio Castillo, na którego w finale czekał już faworyt gospodarzy, Rosjanin Muslim Gadżimagomedow. Ciekawy zbieg okoliczności.
Omawiając zmagania w wadze ciężkiej trudno nie wspomnieć o dużej niespodziance i rozczarowaniu, jakim była porażka Erislandy Savona z walecznym, choć dość ograniczonym technicznie Bułgarem Radoslavem Pantalejewem. Występ bratanka legendarnego Felixa Savona to przykre podsumowanie tegorocznych zmagań Kubańczyków, które często charakteryzował widoczny motywacji. Trzeba jednak docenić zacięcie Pantalejewa, dla którego to zwycięstwo było największym sukcesem w dotychczasowej karierze.
Potknięcie Savona ułatwiło nieco drogę do finału utalentowanemu Rosjaninowi z Dagestanu - Muslimowi Gadżimagomedowi, który w półfinałowej walce poradził sobie z ambitnym Bułgarem, a w finale ostatecznie zapewnił sobie zwycięstwo po łatwej walce z Ekwadorczykiem Julio Castillo. Rosjanin był z całą pewnością jednym z najbardziej wyróżniających się zawodników turnieju, jednakże lekkie wątpliwości pozostawiła ćwierćfinałowa walka z Anglikiem Cheavonem Clarkiem, którą zdaniem sędziów wygrał jednogłośnie na punkty (według czterech prowadził we wszystkich rundach).
Nie zabrakło jednak paru nazwisk spoza mainstreamu, jak choćby reprezentujący nową indyjską szkołę Sanjeet Sanjeet, który pokonał Uzbeka Sandżara Tursunowa mającego za sobą debiut zawodowy w Stanach Zjednoczonych, czy reprezentujący ciekawą drużynę Jordanii Hussein Iashaish, który na igrzyskach w Rio pokonał w wadze superciężkiej Mihaia Nistora, będącego z kolei pogromcą Anthony’ego Joshuy z czasów amatorskich.
Medaliści:
1. Muslim Gadżimagomedow (Rosja)
2. Julio Cesar Castillo Torres (Ekwador)
3. Wasilij Lewit (Kazachstan), Radoslaw Pantalejew (Bułgaria)
Waga superciężka (+91 kg)
Przyszedł w końcu czas na wagę, która budzi największe zainteresowanie kibiców. Rywalizacja ''ciężkich'' w Jekaterynburgu okazała się jednak dość przewidywalna i w mojej opinii była to najgorzej obsadzona kategoria tych mistrzostw. Od samego początku faworytami do występu w finale byli Kazach Kamszybek Kunkabajew i Uzbek Bachodir Żalolow, który na swoim koncie ma już sześć (zakończonych zresztą przez nokaut) zawodowych walk w Stanach Zjednoczonych. Obaj pięściarze znali się już dobrze z wcześniejszych pojedynków i zgodnie z oczekiwaniami spotkali się w finale, z którego bez większych problemów zwycięsko wyszedł Żalolow.
Kunkabajew w drodze do finału stoczył zaledwie dwie walki – z bardzo przeciętnym Hiszpanem Ghadfą, którego pokonał przez nokaut po ciosie na wątrobę i z potężnie zbudowanym, choć nieco leniwym w ringu Niemcem kameruńskiego pochodzenia Nelvie Tiafackiem.
Tymczasem Żalolow, który zasłużenie zdobył tytuł najlepszego zawodnika turnieju, zdominował swoją kategorię wagową, pewnie wygrywając w każdym pojedynku. Uzbek zanotował także najbardziej widowiskowy nokaut w pojedynku z Amerykaninem Richardem Torrezem, który wzbudził kontrowersje i debatę zapoczątkowaną przez prezydenta World Boxing Council Mauricio Sulaimana na temat występów zawodowych pięściarzy na imprezach boksu olimpijskiego. W następnym pojedynku zdominował także Rosjanina Maksyma Babanina, który w magiczny sposób znalazł się w półfinale.
Babanin i zdobyty przez niego brązowy medal to temat, przy którym warto na chwilę się zatrzymać. Niewysoki i krępy Rosjanin, który parł na przeciwników niczym jednostka pancerna, zdawał się być ciekawym urozmaiceniem w kategorii superciężkiej, zwłaszcza po widowiskowej walce i nokaucie na Andym Andallu. Kolejne pojedynki były już znacznie większym wyzwaniem. Po równej i zaciętej walce z Ormianinem Gurgenem Howhannisjanem, Babanin i jego narożnik nie wyglądali na szczególnie zadowolonych, jednakże sędziowie jednogłośnie wskazali na Rosjanina. Następnym rywalem Babanina był Anglik Frazer Clarke, który po niejednogłośnej decyzji zapewnił sobie brązowy medal. Jak się okazało nie na długo, gdyż po proteście rosyjskiej federacji wynik walki został zmieniony, a w półfinale zawalczył Rosjanin. Babanin w walce z Żalolowem nie był już tak aktywny jak poprzednich walkach i wielu wskazywało na to, że brązowy medal w pełni go zadowalał.
Drugim medalistą, który zakończył turniej w półfinale, był Australijczyk Justis Huni, który z powodu kontuzji wycofał się z walki z Kunkabajewem. Do tego czasu zaledwie 20-letni Huni radził sobie zadziwiająco dobrze, pokonując przed czasem między innymi doświadczonego Nigela Paula. Silny i ''śliski'' Australijczyk jest zdecydowanie największym odkryciem w wadze superciężkiej. Na uwagę, pomimo bolesnej porażki, zasługuje także wspomniany Amerykanin Richard Torrez, który zastopował w pierwszej rundzie brązowego medalistę Igrzysk Europejskich Chorwata Marko Miluna.
Medaliści:
1. Bachodir Żalolow (Uzbekistan)
2. Kamszybek Kunkabajew (Kazachstan)
3. Justis Huni (Australia), Maksim Babanin (Rosja)
Podsumowanie
Pomijając wszelkie statystyki, boks olimpijski coraz bardziej zauważalnie skupiony jest wokół azjatyckich potęg, takich jak Uzbekistan i Kazachstan. Najlepszym tego przykładem są trybuny wypełnione kibicami tych właśnie nacji, którzy przez dwanaście dni pięściarskich zmagań, używając trąbek, bębnów i innych instrumentów, najgłośniej dopingowali swoich ulubieńców. Dla zajmujących drugą pozycję w klasyfikacji medalowej gospodarzy, turniej w Jekaterynburgu był sporym sukcesem sportowym i organizacyjnym. Trenerzy rosyjskiej kadry udanie połączyli młodość z doświadczeniem, doprowadzając do zdobycia trzech złotych medali, a rosyjska federacja na swoje konto może zapisać także jeden brązowy. Pomimo świetnej dyspozycji zawodników z Rosji, Kazachstanu i Uzbekistanu, zdarzały się niestety werdykty faworyzujące tegoroczną „wielką trójkę”.
Dużo poniżej oczekiwań zaprezentowali się Kubańczycy, będący od lat na szczycie klasyfikacji medalowych. Ostatnim sprawdzianem dla kubańskiej kadry były Igrzyska Panamerykańskie na przełomie lipca i sierpnia tego roku, na których zgodnie z oczekiwaniami zdominowali resztę rywali. Mistrzostwa świata okazały się być jednak zimnym prysznicem dla wielu kubańskich gwiazd. Brak motywacji? Być może problem jest bardziej złożony.
W Jekaterynburgu bardzo odczuwalny był wspomniany brak drużyny ukraińskiej, a w szczególności Aleksandra Chyżniaka i Wiktora Wychrysta. Rozczarowujące były także występy drużyn z Afryki, które ponownie oddalają się od reszty świata. Na wyróżnienie zasługuje reprezentacja Indii, która w ostatnich latach bardzo rozwinęła swoją pięściarską filozofię.