WARD: ROY JONES JR ODRZUCIŁ 40 MILIONÓW DOLARÓW ZA WALKĘ Z TYSONEM
Kiedy znakomity Roy Jones Jr (48-1, 38 KO) pokonał 1 marca 2003 roku Johna Ruiza i odebrał mu pas WBA wagi ciężkiej, stanął przed rozterką - pozostać w krainie olbrzymów, czy też może wrócić do wagi półciężkiej? Pamiętamy wszyscy, że zdecydował się znów zbijać, pomimo iż ogromne pieniądze czekały na niego właśnie w wadze ciężkiej.
Roy za walkę z Ruizem dostał od Dona Kinga 10 milionów dolarów. Po wygranej pojawiły się opcje Lennoxa Lewisa oraz Evandera Holyfielda, lecz King najbardziej chciał jego walki z Mike'em Tysonem (50-4, 44 KO), który odbudował się błyskawicznym nokautem nad Cliffordem Etienne'em. Sławny promotor mówił o wielkich pieniądzach, ale do teraz nie znaliśmy konkretnych liczb. Przedstawił je Andre Ward, który poznał kulisy tamtych negocjacji dzięki swojemu menadżerowi, Jamesowi Prince'owi, który współpracował wtedy także z Jonesem Juniorem.
- Na stole leżał kontrakt na walkę z Tysonem za 40 milionów dolarów. A przecież to nie był już ten sam Tyson co wcześniej. Owszem, wciąż był groźny, ale nie był już tym samym zawodnikiem co kiedyś. Mimo wszystko Roy domagał się jeszcze większych pieniędzy niż te 40 milionów. Ostatecznie wybrał starcie z Antonio Tarverem, do którego musiał zbijać aż jedenaście kilogramów. A dodajmy, iż były to mięśnie, jakie zbudował wraz z Mackiem Shieldstone'em w ramach przygotowań do walki z Ruizem. Wygrał z Tarverem po bliskiej i trudnej potyczce, lecz nie wyglądał już tak samo jak dobrze jak wcześniej. Dał więc rewanż Tarverowi i przegrał przez nokaut. Szkoda. Moim zdaniem powinien zostać w wadze ciężkiej i spotkać się z Tysonem - stwierdził Ward, który po wygranych nad Siergiejem Kowaliowem również rozważał atak na tron wagi ciężkiej. Ostatecznie rozmyślił się i zawiesił rękawice na kołku jako niepokonany mistrz dwóch kategorii - super średniej oraz półciężkiej.